5. Kot ma imię (fanfik 5 - Czy wybierzesz mądrze?)

121 11 31
                                    

Czyli jadę do Wrocławia, co? Muszę się spakować, przecież nie wiem na jak długo tam będę.


Tak by pewnie było, gdyby nie fakt, że aktualnie w nim jestem i zostaję zmuszony do spania. A film co, sam się zmontuje? Nie mam nawet zamiaru spać. Ruszyć się z miejsca też nie mogę, bo od razu by była wielka awantura, że się przepracowuję. Żeby on się zaraz nie przepracował. Zachowuje się, jakby nie miał własnego życia. Co mu tak zależy?

Nagle napisał do mnie płaczący Dubiel błagający, bym i ja nie wstawił swojego filmu i zostawił Stuarta w spokoju. Ta, już. Już się rozpędzam. Normalnie na zakręcie się wypierdalam, by go zostawić w spokoju i bezkarnego. Nie mogłem przecież pozwolić, by praca moja i Sylwestra poszła na marne. Nie ległaby w gruzach, ponieważ już ją zrobiliśmy i nie jest to jakiś plan na przyszłość. 

Nie miałem zamiaru kryć pedofilii i przerywać tego, nad czym tak długo pracowaliśmy. Niech się dzieje co ma się dziać, ale dopiero po ukazaniu wszystkich dowodów i gdy sprawiedliwości stanie się zadość. Poza tym po filmie Wardęgi ten go zaczął oskarżać o pomówienia, a to wydaje się dopiero początkiem. Czekam aż nas pozwie.

Boxdel nagrywa oświadczenia. Chce opóźnić mój film, ale sam sobie kopie dołek. Tak bynajmniej twierdzi Wardęga. Ten sam Wardęga zaczął mnie darzyć sympatią. Wardęga, który...


— Mikołaj...


Sylwester powiedział przez sen. Naprawdę o mnie śni...? Nie, to nie może być to.

Jak widać, pozwoliłem sobie zapaść się w świat swoich myśli. W końcu tylko to mi teraz pozostało a nie groziło mi za to nic ze strony Wardęgi. 

Poza tym to tylko spanie. Jak raz nie zasnę to nic mi się nie stanie. W końcu mam trochę czasu, by w ciszy pomyśleć. Na przykład o tym, co mógłbym robić w tym momencie, gdyby mnie nie zagoniono do wyra. Jezu, wszystko przecież jest dobrze! Nie mówię tego dlatego, że nie chcę nikogo martwić, tak po prostu jest. Mam wszystko pod kontrolą. Następnym razem jak go nie będzie, będę siedział do tej godziny, do której mi się podoba: aż nie skończę.


Jest około godziny 2 w nocy, a wydaje się, jakby minęło kilka minut. Zacząłem przeglądać internet i znalazłem mnóstwo rzeczy, które z pewnością wysłałbym do Wardusia, gdyby to nie zdradziło tego, że nie spałem.

Spojrzałem na niego i zauważyłem, że dość uroczo spał. Chciałbym być teraz w jego ramionach. Nie. Nie jestem gejem. 

Napisał do mnie montażysta z pytaniem, kiedy ślub mój i Sylwestra. No kurwa chyba sobie żartuje. W każdym razie pewnie będąc w jego ramionach byłoby mi cieplej niż pod kocykiem... Aż chciałbym to sobie wyobrazić. 

Nagle do mojego łóżka podszedł kot i wskoczył na nie. Naturalnie usadowił się obok mnie i zamruczał. Pogłaskałem ją z uśmiechem i ponownie wpadłem w potok myśli. Channelka zawsze była taka miękka. Odwróciłem się z powrotem w stronę Sylwestra.

Jego spokojna twarz była skierowana w moją stronę. Co by się stało, gdybym teraz złączył nasze usta w pocałunku? Pamiętałby to następnego dnia, czy pozostałby w niewiedzy? Tego też chciałbym się dowiedzieć. Tym razem tak bardzo.

Nawet nie poczułem, jak zacząłem się zbliżać do jego twarzy. Czy naprawdę chcę to zrobić? Czy nie obchodzą mnie konsekwencje? Co jak nie umył zębów? Czy przez to doznanie będzie gorsze? Tyle pytań, żadnych odpowiedzi. Okej, teraz albo nigdy. 

Byłem dosłownie parę centymetrów od jego ust, a ta odległość z każdą sekundą się zmniejszała. Zaczęło mi się robić gorąco, a moja twarz prawdopodobnie została już pokryta przez rumieniec. Czemu tak się tego boję? To zwykły pocałunek...który nic nie znaczy...prawda? Prawda?

Fanfiki KonopskyyxWardęga w skrócieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz