16. Nie-hetero rozkminy (fanfik 14 - Dlaczego Sylwester?)

40 7 79
                                    

Był to niezwykły poranek. Po raz kolejny pozwoliłem sobie na popłynięcie na fali wspomnień, mimo, że zależało mi na przestaniu. To nie oddziałuje dobrze na mój mózg, zawsze wtedy popełniam jeszcze więcej błędów. Muszę pójść na przód, bez tego nic więcej nie osiągnę oprócz rekordu stania w miejscu i zastanawiania się, po co właściwie żyję. Z tą myślą właśnie otworzyłem oczy i ujrzałem ponownie mój pokój w Pensylwanii.

Miałem w końcu przecież jeszcze całe życie do przeżycia, więc po co wciąż miałbym wracać do starych chwil? Starych, można by powiedzieć, ale ja zawsze wracałem do tych samych, gdy już udało mi się zdobyć trochę czasu, by to zrobić. Zostawienie ich w tyle wydaje się drobnostką, ale jednak. Analizowałem je tyle razy, wyciągnąłem z nich już chyba każdą możliwą taktykę do użycia i lekcję, która pozwoli mi na lepsze postępowanie, a i tak czułem, że coś mi kurwa umyka. I wtedy właśnie poczułem, jakby pierdolnął mnie piorun.
To oczywiste, tyle razy byliśmy razem w jednym pomieszczeniu, więc musiałem już przywyknąć do jego zapachu i osobowości. Mimo wszystko dalej jest tyle rzeczy, których bym w nim zmienił. Cały czas był tak dobry a zarazem tak wadliwy. Zastanawiały mnie jego możliwości, czy jest się czego obawiać? Może to tylko moje zbytnie wyczulenie po ostatnich akcjach z jego strony, ale tak naprawdę czy jest się czemu dziwić? Takie zachowania nie są normalne, a to może być dopiero wierzchołek góry lodowej.

I wtedy do kuchni wszedł nikt inny, jak Warduś we własnej osobie, nie opętał nikogo innego, a stał tutaj jako on sam. Wrócił. Nie wiem jak z palcami, ale ma dwie nogi i dwie ręce, więc chyba jest dobrze. Nikt go raczej nie napadł, cóż za ulga. Spojrzał na mnie i powoli podszedł bliżej.

— Dzień dobry, Mikołaj. Jak się spało?

— Całkiem nieźle, dzięki, że pytasz.


Wygląda na to, że wywołałem wilka z lasu. Zaśmiałem się w duchu na ten komentarz i siadłem do stołu nalewając sobie wody. Warda za to zaczął się krzątać po całej szerokości kuchni przygotowując jakieś druidzkie danie, którego nie udało mi się rozpoznać. Co ciekawe, co jakiś czas, w tych samych odstępach czasowych odrywał wzrok od pracy i spoglądał na mnie. Czując na sobie jego wzrok ponownie zacząłem się zastanawiać nad naszą relacją.
Teraz chodziło jednak konkretnie o sytuację z wczoraj. Jego wcześniejsze czyny a potem czułe słówka... już sam nie wiem, co o tym myśleć. Czasami się obawiam, że jego odczucia do mnie, czymkolwiek by teraz nie były, mogą nam przysporzyć problemów. Czasami ludzie za bardzo się poczuwają, tak jak właśnie on. Czy on myśli, że może tak kurwa ze mną pogrywać?


— Hej, Miki. Mam propozycję.

— Co ci w duszy gra, panie Wardęgo?

— Co tak oficjalnie, panie Mikołaju?

— Powiedział pan nieoficjalny

— Haha...dobra, przestań już. Do emeryta mi daleko.



Uśmiechnął się do mnie dalej czekając, aż dam mu się wypowiedzieć. Ciekawe, co tym razem wymyślił.

— Okej, więc...tak sobie myślałem, czy nie zechciałbyś się ze mną wybrać na spacer na łonie natury.

— Że las?

— I nie tylko.

— Taa, ja już znam te twoje sztuczki.

— Znasz? A co takiego mógłbym kombinować przy niewinnym spacerze?


Teraz ja z nim pogram, chociaż troszkę. Pokażę mu, że młodszy nie znaczy gorszy. Powoli zbliżyłem się do niego starając się nie pokazywać mu żadnych oznak posiadanego planu.

Fanfiki KonopskyyxWardęga w skrócieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz