4. Księżniczka (fanfik 4 - Współpracownicy)

154 13 51
                                    

Gdy już wstałem, byłem zdziwiony, iż nie byłem w swojej willi. Po chwili przypomniałem sobie, że przecież jestem u Mis— znaczy Mikołaja. Wstałem więc owinięty kołdrą i ruszyłem do pokoju Mikusia. Zauważyłem, że jeszcze lulał, więc poszedłem nam zrobić konopki ze smalcem, a potem poleciałem dronem, by go obudzić.


— MIKOOOOŁAAAAJJJJJJ, POOOOBUDKAAA!

Usłyszałem tylko pomruk zmęczonego człowieka, więc zacząłem go łaskotać, a on mnie kopać. Bardzo mi się podobało. Po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać.

— No weź, tak mnie traktujesz, a ja ci jedzenie zrobiłem.

— To dawaj.

— To se zejdź na dół i weź, sługą twym nie jestem.


Ten wstał i zeskoczył ze schodów przez poręcz. Aż dziwne, że sobie niczego nie złamał. Zjadł kanapkę, mimo, że była ze smalcem, a po chwili podszedł do mnie i zapytał:


— Co ty mi za gówno dałeś?

— Zdrowe i wyborne.

— Ta, już.

Po wciągniętym śniadaniu trzeba było dotknąć trawy, więc poszliśmy do parku na spacer. Promienie słoneczne uderzały w hot włosy chłopaka obok. Wyglądał pięknie, jak księżniczka disney'a czekająca na pocałunek od swojego księcia z bajki. Po prostu idealnie.


Chciałem pogadać z nim o czymś luźnym, ale oczywiście temat zszedł na to nieszczęsne pandora gej. Był Baxton, Stuu, Dubiel go kryjący, Fagata która jest kurwa wszędzie i pewnie wie ale nie powie. Po prostu zajebiście. Czasami warto jednak się od tego oderwać i pomyśleć nad dobrym tekstem na podryw. Kandydat na męża usiadł na ławce, a ja tuż obok niego. Wtedy wyjąłem z tylnej kieszeni wielką teczkę z materiałami na podejrzanych.

— Skąd ty tyle tego masz. I skąd ty to wyjąłeś.

— Tajemnica~


Wzięliśmy się do roboty i po około 3 godzinach udało nam się ustalić i wyjaśnić sprawę z Dizowskyym. Przynajmniej on nie wysyłał jakichś głosówek, ale zachowywał się obrzydliwie. Ciekawe ile osób stanie w jego obronie i czy ma coś na swoją obronę. 

Gdy to zaliczyliśmy przeszliśmy do luźnieszych tematów.


— Co miałeś na obiad?

— Panele.

— Patrz, słońce świeci!

— Niemożliwe.

Świetnie się razem bawiliśmy. Wręcz rozumieliśmy się bez słów. Po pewnym czasie poszliśmy na lody.


— Dzień dobry, jakie smaki.

— Dla mnie śmietankowe, a dla tego tutaj najsłodsze jakie pan ma.

— Okej, 300 zeta się należy.

— To sobie zarób.


Gdy dostaliśmy lody podziękowaliśmy i ruszyliśmy dalej. Lizałem lody i patrzałem na moje wspólnika. Wyglądał hot, gdy lizał te lody. Wtedy też polizałem jego lody, a ten je ode mnie odsunął.


— Co ty odwalasz!?!?

— No weź, ciekawiło mnie jak smakują. Szczególnie z dodatkiem twojej śliny.

Fanfiki KonopskyyxWardęga w skrócieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz