Rozdział 47

46 6 0
                                    


Sama już nie wiem jak mam postąpić. Wszystko nagle zwaliło się na moją głowę. Żyłam sobie sama spokojnie w Hampton to zawsze musiało coś się wydarzyć. Najpierw ta kraina, moce, rodzina, zdrada. Idealny scenariusz na jakąś książkę. Czy zawsze coś się musi dziać, nawet bez mojej ingerencji. Nawet nie wiedzieć, kiedy wylądowałam w swojej sypialni wraz z całą ekipą. Moja siostra została nieugięta, jeśli chodzi o krawcową. Nawet nie miałam pojęcia, że potrafi być taka groźna. Są tutaj nawet osoby, których nie znam. Wszyscy wokół mnie skakali, jakbym była jakąś królową. Aż miałam dość. Tam miara, z drugiej strony też. I po co im to? Po co te miary, skoro widzę, że mają ze sobą pełno sukien.

-Dobra koniec z tym. Po co to robimy?

-A masz zamiar wyjść w piżamie?

-Wystarczy mi jakakolwiek suknia. Nie róbmy z tego afery.

-Chyba żartujesz w tym momencie. Ta suknia ma być idealna dla ciebie. Każdy będzie patrzył na ciebie. Będziesz w centrum uwagi.

-Miejmy to z głowy.

I wcale nie było lepiej. Żadna z tych sukien mi się nie podobała. Były takie nie w moim stylu. Aż traciłam nadzieję, a przecież już tyle czasu tutaj z nimi spędziłam. Aż w końcu zobaczyłam coś w innym stylu. Miała cienkie ramiączka i podkreślała dokładnie to co trzeba było. Może i była aż do ziemi, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Błyszczała się zupełnie jakby miała na sobie małe gwiazdki. Do tego miała cienki płaszcz z kapturem. To on najbardziej skradł mi serce. Materiał z jakiego został wykonany był nieziemski. Trochę jakby siateczka, ale widziałam, jak mieniły się na nim wzory. Księżyce i gwiazdy były tak pięknie widoczne. Wiedziałam, że nic innego nie zrobi na mnie, aż takiego wrażenia. Byłam w szoku, że sukienka może tak mi się podobać.

-Ta. Żadna inna tylko ta.

Wiedzieli, że się nie ugnę. Odpuścili, a ja jeszcze sporo wpatrywałam się w tą suknie.

***

Czas mijał, a ja nie ruszyłam się z miejsca. Nie potrafiłam. Wpatrywałam się w miejsce, gdzie wcześniej leżała suknia, a w głowie nadal miałam obraz mojego jak mi się wydawało przyjaciela. Nawet nie zauważyłam, jak ktoś wszedł. Jednak, kiedy poczułam jego zapach wiedziałam kto to. Thorin. Przyjrzał się mojej twarzy i na pewno wiedział, że coś nie gra.

-Co jest?

-To wszystko... za dużo tego. Mam wrażenie, że sama nie wiem co się dzieję.

-Ej spokojnie. Zanim się obejrzysz będzie już po wszystkim.

-Nie chce cię do niczego zmuszać. Może da to się wszystko jeszcze jakoś odkręcić.

-Czy powiedziałem ci, że czuję się do czegoś zmuszony? Nie, a to znaczy, że nie mam nic przeciwko. Może nie wszystko poszło po naszej myśli. Trochę inaczej to powinno wyglądać, ale wiesz, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Tak powinno być. Ja nigdy nie okazałem nikomu uczucia. Musisz wiedzieć, że jesteś dla mnie ważna i kocham cię. Jesteś dla mnie jak najjaśniejsza gwiazda. Promyk nadziei. Będę szczęśliwy mając taką żonę jak ty.

Zabrakło mi słów. Tak po prostu nie wiedziałam co odpowiedzieć. To było coś niesamowitego. Nie spodziewałam się kiedykolwiek coś podobnego usłyszeć.

-Nie musisz na razie odpowiadać. Poczekam, ile będzie trzeba. Ważne, żeby była pewna swoich słów. Będzie to dla mnie zaszczyt zobaczyć cię na ślubnym kobiercu.

Mam zostać jego żoną. Tak po prostu mimo, że tego nawet nie planowałam. Moje życie to lawina niespodzianek. 

Przybycie do wieczności #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz