Rozdział 58

36 5 0
                                    


Czekałam na poranek jak na szpilkach. Moja siostra zgodziła się mi pomóc, ale nie wiedziałam, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Chciałam ten ostatni raz zobaczyć to miasto, tych ludzi, te moje miejsca, by pożegnać się z nimi definitywnie. Wiedziałam, że musze się ubrać zupełnie inaczej niż tutaj. Jestem pewna, że gdybym tam wyskoczyła w jednej z tych sukien to od razu rzuciłabym się w oczy, a tego chciałam uniknąć. Został jeszcze Thorin. To, że się będzie rzucał w oczy jest rzeczywiste. W końcu wiem, jak wygląda. Jego też musiałam odpowiednio ubrać. Widziałam, że nie czuł się w takim wydaniu zbyt komfortowo. Kto by się spodziewał, że z niego takie książątko.

-Przeżyjesz. To tylko kilka godzin.

-Jak ludzie mogą w tym chodzić? Przecież to ogranicza moje ruchy.

-Jest po prostu na ciebie dopasowane.

-Wynagrodzisz mi to cierpienie.

Musiałam, aż przewrócić oczami na jego lamenty. No dajcie spokój. Kilka godzin to chyba wytrzyma. Kiedy zeszliśmy do reszty ich reakcja była podobna. Popatrzyli się na nas, jakby pierwszy raz nas widzieli. Jednak oni nie skomentowali naszego wyglądu. Owszem Thorin wyglądał jak nie on, ale ja wyglądałam zupełnie jak w ludzkim świecie. Aż mnie nosiło. Tak nie mogłam się doczekać i w końcu moja siostra skróciła moje męki. Na szyi już miałam amulet i trzymałam Thorina za dłoń. Nie wiedziałam, czy on wie jak tamte świat wygląda, ale miałam nadzieje, że wie. Już z pierwszymi słowami mojej siostry poczułam lekki wiatr i to naprawdę się działo. Nim się zorientowałam wszystko ustało, a my byliśmy po drugiej stronie muru. A wokół nas był tylko las. Naprawdę byliśmy tutaj. Nie wierzyłam do końca, że to może się udać, ale jak widać magia jest ogromna.

-Dotarliśmy?

- Tak jesteśmy i możemy ruszać dalej.

Tyle miejsc chciałam odwiedzić. Pożegnać się z niektórymi dobrymi ludźmi, ale też pokazać Thorinowi jak bardzo nasze światy się różnią. Wzięłam jego dłoń i od razu pokierowaliśmy do wyjścia z lasu. Działałam instynktownie. Czułam po prostu, gdzie jest wyjście. Doszliśmy do centrum. Pogoda była wręcz idealna. Zero deszczu, tylko czyste słońce. Jednak nie mogliśmy się długo nacieszyć tą okolicą. Na moje nieszczęście zauważyła mnie jedna z dziewczyn z mojej dawnej szkoły. Od razu mnie rozpoznała. Jej twarz w pewnym momencie zrobiła się niesamowicie blada. A do moich uszu dotarł jej wrzask.

-Morderczyni!

Po chwili dopiero do mnie dotarło co miała na myśli. Ostatnia sytuacja w szkole. Ona myśli, że ja ją zabiłam. Od razu koło nas zrobił się tłum ludzi. Nie wiem nawet kiedy dotarła do nas policja. Ktoś musiał ich powiadomić. Zatrzymali się przede mną.

-Madison Hughesh?

Byłam w takim szoku, że nawet nie docierało do mnie co się tutaj dzieje i o co mnie pytają. Usłyszałam swoje stare imię i po prostu kiwnęłam głową. Z tyłu gdzieś jeszcze słyszałam krzyk Thorina.

-Madison Hughesh jesteś aresztowana pod zarzutem morderstwa Avy Jones. Wszystko co powiesz może być wykorzystane przeciwko tobie.

Ava. Przeklęta Ava, która sama mnie zaatakowała, a ja się tylko broniłam i pech chciał, że wtedy magia zaczęła się uaktywniać. Nie moja wina, że akurat wtedy to się wydarzyło. To wszystko działo się tak szybko, od razu poczułam metalowe kajdanki i nie mogłam nic zrobić. Moja magia tutaj nie działała. Szybko wpakowali mnie do auta i zabrali. Przez szybę widziałam oszołomioną minę mojego kochanego Thorina. Nie wiedział co się dzieję. Przecież on nie zna tego świata i panującego tu prawa. Nie mógł nic zrobić, bo sam jest bezbronny tutaj. Spełniłam marzenie i się tutaj pojawiłam, ale to był błąd. Teraz nie wiem co dalej będzie ze mną. Teraz mogę tutaj być uwięziona na zawsze.  

Przybycie do wieczności #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz