Rozdział 55

42 5 0
                                    


Nasz więzień bez problemu został przetransportowany do piwnic w zamku. Tam, gdzie jego miejsce. Nie ujrzy już światła dziennego. My za to rozsiedliśmy się w pokoju dziennym.

-Ah. Jestem wykończona.

-Czym niby księżniczko?

Zapytał z lekką kpiną Thorin.

-Mój drogi popełniłeś fatalny błąd.

-Jaki?

-Nie jestem już księżniczką.

Reszta towarzystwa, aż za mną prychnęła, ale co ja poradzę, że nagle mam wyjątkowo dobry humor.

-Wybacz o pani, że tak cię obraziłem. Nie jesteś już księżniczką, a królową. Moją królową.

Po jego słowach, aż zrobiło mi się ciepło na sercu.

-Na razie odpocznijmy. Dla każdego to była ciężka wycieczka. Nasz gość niech na razie pobędzie sam ze sobą. Nie może być pewny swojego losu.

-Nie wiedziałem, że potrafisz być taka okrutna.

Jak zwykle uruchamia się brat Thorina Aarav. Zostawiłam bez słowa jego komentarz.

-Tak właściwie, ile już minęło, odkąd tutaj z wami jestem?

Wiedziałam, że na pewno sporo czasu minęło. Ale wcześniej nie zagłębiałam się w to. Szybko policzyłam w pamięci, ile nocy minęło. Nigdy nie miałam problemów z matematyką, więc szybko dotarło do mnie, ile tu jestem. Omija mnie mój ulubiony czas. Mimo, że nie miałam z kim go świętować to zawsze go lubiłam.

-Jak obchodzicie święta?

Po ich twarzach zauważyłam zaskoczenie. Błagam niech tylko nie mówią, że pierwszy raz o nich słyszą.

-Jakie święta?

-Nie. Błagam nie mówicie, że ich nie obchodzicie. Nie ubieracie choinki? Nie pieczecie pierniczków?

-Dobra powoli Rawenno. O jakich świętach mówisz?

Jak zwykle pałeczkę przejął Thorin. Jak im teraz to wszystko wytłumaczyć?

-Przeliczyłam, że teraz w ludzkim świecie jest okres świąteczny, który zawsze uwielbiałam. Miasto było całe przystrojone. W szkole, czy w sierocińcu była choinka. Każdy był miły w święta. Mogłam posłuchać świątecznych piosenek. Uwielbiałam pomagać na kuchni wtedy i piec pierniczki i inne słodkości. U was tego nie ma?

Znałam już odpowiedź na moje pytanie, kiedy zobaczyłam ich miny. Nie mieli pojęcia o czym mówię. A dałabym naprawdę wszystko, by te święta tutaj zorganizować.

-Ubieraliście drzewo w domu?

-Byliście mili na siłę?

-Ty pomagałaś w kuchni?

-Śpiewałaś?

W jednym czasie o to pytali. Jakby to była jakaś niespotykana rzecz. Przecież potrafię być miła dla innych. Nie spaliłam też nigdy kuchni. Jednak, kiedy zauważyłam, że dla nich to takie niespotykane to mój zapał zmalał. Thorin to szybko wychwycił. Jemu nic nie umknie.

-Ale przecież możemy teraz takie święta tutaj zorganizować. To żaden problem. Zwłaszcza dla czarownic.

Wiedział co zrobić, by znowu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Już wiedziałam, jak rozdzielę każdemu zadania. Oni też to wiedzieli i nie byli zadowoleni. Niech tylko później zobaczą efekt.

***

Jestem w szoku. Wszystko wyszło niemal zgodnie z planem. Piękne drzewko, w które nadal nie wierze stoi po, środku pokoju. Jawnie mówi, że mamy święta. Pięknie się świeci. Nawet udało nam się przyrządzić odświętną kolacje. Mogliśmy usiąść przy niej jak jedna wielka rodzina. Którą teraz jesteśmy. jedliśmy, żartowaliśmy jakby nic się nie wydarzyło. Być może w końcu to był ten upragniony spokój. 

Przybycie do wieczności #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz