Rozdział 6

364 38 26
                                    

Mijał trzeci dzień, od kiedy Alex spędził popołudnie z Danielem w mieszkaniu babci, oglądając serial, jedząc sernik z truskawkami, popijając go seweet tea i równiutko przez całe te trzy dni nie umiał przestać o nim myśleć.

— To niedorzeczne — mruczał sam do siebie, idąc przez Plac de l'Odeon późnym, upalnym popołudniem. — Co niby ten facet ma takiego w sobie, żebym tak zgłupiał na jego punkcie? — wytykał sam sobie, ale nic nie mógł na to poradzić, że sięgnął po telefon do kieszeni i wyszukał jego numer. Musiał to ukrócić, nie mówiąc o tym, że fakt, iż się nie odzywał przez całe te trzy dni, był trochę niepokojący.

— Halo? — odezwał się Daniel po drugim sygnale.

Jego głos przypominał kosiarkę, gdy... się psuje.

— No cześć — przywitał się z nim milutko Alex.

Nagle jego myśli spotulniały i uśmiechnął się, jakby Daniel stał tuż przed nim.

— Cześć — odpowiedział Daniel, a jego głos nie zmienił barwy.

— Nie odzywasz się, więc pomyślałem...

— Przepraszam, jestem chory, przeziębiłem się. Klimatyzacja w pracy dała mi popalić — wytłumaczył pobieżnie.

Istotnie tak było. Mila ciężko zaczęła znosić upały i wciąż za nic w świecie nie dawała się namówić na pozostanie w domu.

— Jesteś przeziębiony? — zmartwił się Alex. — Czegoś ci trzeba?

— Nie, dzięki, jakoś sobie radzę — wychrypiał Daniel. — Wziąłem kilka dni wolnego. Muszę wydobrzeć przed wylotem.

— Masz leki? Może trzeba pójść na zakupy? — dopytywał z troską Alex. — Podaj adres, przyjdę cię odwiedzić.

W słuchawce zapadła cisza. Daniel rozejrzał się szybko po mieszkaniu.

— Nie lustruj bałaganu, tylko podaj adres, Danny — zażartował Alex, domyślając się, dlaczego zamilkł i demaskując jego zachowanie.

— Zarazisz się ode mnie — zaoponował Daniel.

Alex się zaśmiał.

— Cóż za szlachetna wymówka — zakpił. — Masz dziurawe spodnie od piżamy? Widać ci przez nie tyłek?

Daniel szybko obejrzał się z góry na dół, a w słuchawce usłyszał gromki śmiech.

— Danny, ja też mam dziurawe gacie do spania.

— Rue Regnard 4 — bąknął Daniel. — Ostatnie piętro, drzwi na wprost schodów.

— Cudownie, będę za pięć minut, jestem dosłownie pod twoim budynkiem. Czy to przeznaczenie? — zakpił. — Albo wiesz co? Daję ci piętnaście, na przebranie gaci, a ja lecę do spożywczego. Czego ci trzeba?

— Niczego, naprawdę, dzięki — zaprzeczał Daniel.

Alex znów się zaśmiał.

— Do zobaczenia za chwilę kochanie — pożegnał się żartobliwym tonem.

Wskoczył szybko do najbliższego spożywczego, kupił kilka rzeczy i z punktualnością co do pół sekundy, równiutko piętnaście minut później zapukał do drzwi na wprost schodów na ostatnim piętrze kamienicy przy Rue Regnard 4.

Daniel nie miał siły niczego ogarniać. Czuł się fatalnie. Drapało go w gardle i chyba miał gorączkę, ale otworzył drzwi w lekkiej panice. W progu stał Alex z szerokim uśmiechem. Miał na sobie jasną, luźną koszulę, z którą kontrastowały ciemne jeansy ze ściągaczami u dołu nogawek i sportowe buty. Mina mu zrzedła, gdy zobaczył Daniela z potarganymi włosami i opuchniętą bladą jak ściana, twarzą. W piżamie w paski wyglądał jak dziecko.

Chłopak do wynajęciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz