Słońce chyliło się ku zachodowi w ten letni lipcowy wieczór i wpadało przez okno piaskowej kamienicy do mieszkania na poddaszu, rozświetlając je miłą, ciepłą poświatą, choć atmosfera panowała w nim nieco nerwowa. Przez lata nic się tu nie zmieniło, prócz może tego, że meble nieco się postarzały, hebanowy aneks kuchenny ze złotym zlewem stracił swoją dawną świetność, zamieniając się w relikt, a drewniana podłoga zaczęła w kilku miejscach skrzypieć. Wciąż jednak było to miejsce „tutaj, na zawsze" dla Alexa i nie pozwalał zmienić w nim ani jednej rzeczy.
Chodził w tę i z powrotem od okna do drzwi z rękami założonymi za plecy i co chwila pukał do łazienki.
— Danny, pospiesz się — prosił nerwowo i poprawiał krawat.
Błękitną koszulę, wyprasowaną na gładko, wsunął pod pasek spodni i znów ruszył w stronę okna.
— Przecież się spieszę — odpowiedział mu Daniel i wyszedł do przedpokoju. — Buty tylko założę i jestem gotowy.
Alex natychmiast zawrócił.
— Już dawno powinniśmy być na miejscu — syknął poirytowany.
— To dlaczego nie wyszliśmy wcześniej? — dopytywał z pretensją Daniel.
Sięgnął po jasną marynarkę, zawieszoną na garderobie i zarzucił ją na białą koszulę rozpiętą pod szyją, na której jak zwykle miał zawieszone perełki.
— Bo się guzdrzesz — warknął Alex.
Daniel spojrzał na niego morderczo.
— Ja? To naprawdę moja wina, że bolą mnie od rana plecy?
Alex syknął przez zęby.
— Było całe życie nie siedzieć przy biurku w tej swojej korporacji, tylko się trochę poruszać — wytknął mu stanowczym głosem, ale szybko zmiękł, bo czas płynął nieubłaganie. Wyciągnął dla niego skórzane, eleganckie buty z szafki i postawił przed nim. — Dobra, dawaj, pomogę ci, bo w życiu nie wyjdziemy — warknął, kucając przy jego nogach.
— AJ, umiem wiązać buty.
Alex spojrzał w górę i zastygł w bezruchu.
— A kwiaty? Zamówiłeś? — zapytał z prawdziwą paniką w tym swoim czarnym spojrzeniu.
Daniel przewrócił oczami.
— Tak AJ, zamówiłem — westchnął ciężko. — Czy ja kiedykolwiek nie zrobiłem czegoś, o co mnie prosiłeś?
Alex odetchnął z ulgą i wrócił do wiązania butów, ale i tak musiał powiedzieć swoje.
— No nie wiem, prosiłem, żebyś nie zemdlał na naszym ślubie, a ty i tak zemdlałeś — zakpił.
Daniel otworzył usta ze zdumienia i uniósł ręce w bezsilnym geście.
— To było dwadzieścia pięć lat temu! Poza tym nie zemdlałem, tylko po prostu z wrażenia zakręciło mi się w głowie, a ty wciąż uważasz, że zrobiłem to celowo?
— Chyba nie, ale czy to coś zmienia? — burknął Alex. — Niemalże dostałem przez ciebie zawału. Kwiaty zamówiłeś te czerwone, te ładne takie, wiesz te ulubione? — dopytywał, kończąc wiązanie drżącymi palcami.
— TAAAAK AJ! Te czerwone, ładne takie — zirytował się Daniel, zaciskając pięści. Miał żywą ochotę mu jedną zdzielić. — Nazywają się róże, mógłbyś wreszcie zapamiętać.
Alex nie spojrzał więcej w górę. Dokończył wiązanie sznurówek i podniósł się z kolan.
— Nie awanturuj się, jestem zdenerwowany, niech będą róże, wszystko jedno, byle to były te ulubione.

CZYTASZ
Chłopak do wynajęcia
RomanceDaniel to młody, zapracowany facet, mieszkający samotnie w Paryżu. Z dala od imprez, alkoholu i szerokiego grona przyjaciół, żyje sobie wolny od homofobicznego domu rodzinnego mieszczącego się w Jacksonville w Stanach Zjednoczonych. Wiedzie mu się...