Rozdział 11

367 36 27
                                    

Daniel spał kilkanaście godzin, a kolejnego dnia, gdy otworzył oczy, udawał, że nic wielkiego się nie stało.

Alex widział wyraźnie, że to tylko poza, ale tak jak i wczoraj, postanowił, że nie będzie drążył tematu. Daniel był dorosłym mężczyzną. Rozważnym i inteligentnym, więc jeśli nie czuł potrzeby roztrząsania sytuacji, jaka zaszła w jego rodzinnym domu, Alex tym bardziej nie miał zamiaru go do tego nakłaniać. Uważał, że są to osobiste sprawy Daniela, do których nie powinien się wtrącać, jeśli on sam nie wyrażał na to chęci i zgody. I to nie tak, że pozostawał wobec nich obojętny i miał zamiar biernie się przyglądać, gdy ktoś przekracza granicę przyzwoitości i go zwyczajnie krzywdzi, ale po prostu zostawiał mu przestrzeń na osobistą decyzję, co z tym zrobi, do czasu, gdy sam będzie potrafił się przed tym obronić.

Zjedli więc razem śniadanie, potem skorzystali z hotelowego basenu, a jeszcze później wyszli zwiedzić najbliższą okolicę. Po południu zjedli obiad w ulicznym barze, choć Daniel się upierał przy restauracji, a potem wrócili do hotelu. Musieli się przygotować do imprezy kawalerskiej Jai'a, która odbywała się tego wieczoru.

— Jaki on jest? — zapytał Alex, gdy zapinał guziki koszuli. — No wiesz, ten twój kuzyn, Jaime? Jai? Jak mam się do niego zwracać?

Daniel się zaśmiał, przeciągając nogi przez nogawki spodni.

— Ma na imię Jaime, ale możesz mówić na niego Jai. A jest taki jak ty, lekkoduch.

Palce Alexa zastygły w bezruchu, a oczy otworzyły się szerzej.

— Ej, ej, bez takich — pogroził półżartem.

Daniel parsknął śmiechem, ostentacyjnie.

— Ale to prawda, założę się, że się od razu dogadacie — argumentował. — Obaj macie to samo poczucie humoru i to lekkie podejście do życia.

— Ale ja się nie hajtam i wcale nie mam nawet zamiaru — obruszył się Alex.

— To jedyna różnica między wami, żadnej więcej nie widzę — zakpił Daniel. — Jaime jest po prostu od ciebie starszy.

Alex ni to się uśmiechnął, ni czuł się urażony. Sam nie wiedział, co o tej uwadze sądzić.

— To ja znów jestem ten niedojrzały, prawda? — sarknął.

Daniel się skrzywił.

— To ty to powiedziałeś — odepchnął od siebie oskarżenie.

Alex już nic więcej nie powiedział. Napięcie jednak zawisło między nimi w powietrzu i nijak nie dało się zniwelować. Kiedy wychodzili, Alex znów rzucił przelotne spojrzenie w stronę komody. Perełki jak leżały na niej, tak leżały. Porzucone. A gdy znaleźli się w klubie, w którym odbywał się wieczór kawalerski owego lekkoducha Jai'a, od pierwszej chwili, gdy go zobaczył, uśmiechniętego i zabawiającego swoich gości, wiedział, co Daniel miał na myśli. Jaime to był chodzący przykład duszy towarzystwa. Przystojny, rozgadany, pełny charyzmy. Oczy wszystkich lgnęły do niego, ilekroć powiedział choć słowo. Wierzyć mu się nie chciało, że taki ktoś się żeni. Klub był ogromny i calutki zapełniony jego znajomymi. Dosłownie każdy go zaczepiał i chciał pogadać. Ubrany jak spod igły w eleganckie spodnie i jasno-niebieską koszulę, wyglądał jak model albo celebryta. Podobny był do Daniela. Oliwkowa skóra, pofalowane włosy i kilka piegów na nosie, sprawiało wrażenie, jakby byli braćmi.

— Skąd on ma tylu znajomych? — zapytał, dyskretnie rozglądając się wokoło, gdy przystanęli przy barze.

Daniel popatrzył na niego zdumiony, a dłonią skinął na barmana.

Chłopak do wynajęciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz