Upał, jaki był dokuczliwy, taki był i utrzymywał się nad Paryżem, nie chcąc dać za wygraną. Minęły dwa dni, od kiedy Daniel widział się z Alexem w restauracji na śniadaniu.
Wrócił właśnie z pracy i wchodząc do chłodnej klatki schodowej swojej kamienicy, poczuł jak zwykle przyjemną ulgę od gorąca. Sprawdził skrzynkę pocztową, a że nie było w niej tym razem ani jednego listu, wspiął się na ostatnie piętro z uczuciem ulgi i wszedł do mieszkania. Koszyczek z truskawkami, które kupował codziennie, od kiedy te sezonowe pojawiły się w sklepach, położył na blacie aneksu kuchennego i przeszedł do pokoju. Otworzył jak zwykle okno na oścież, a jego oczom ukazał się widok na Plac de l'Odeon. Rozstawione stoliki, krzesła i parasolki na tej części placu przed teatrem, która nie była rozkopana, ściśnięte były jak kwiatki w bukiecie i równie kolorowe. Przy jednym z nich zobaczył znajomą postać. Zastygł w bezruchu i zmrużył oczy, żeby wyostrzyć obraz. Siedział tam Alex. I choć był odwrócony do niego plecami, to Daniel był na sto procent pewny, że to on. Znów miał na sobie tę dżinsową koszulę z wywiniętymi nonszalancko rękawami do łokci, jak wtedy, gdy widzieli się po raz pierwszy i Daniel był przekonany, że gdyby się odwrócił, zobaczyłby trzy rozpięte guziki ukazujące umięśniony tors i kilka rzemyków zawieszonych na jego szyi. Naprzeciw niego siedział mężczyzna z burzą kasztanowych loków na głowie. Wyraźnie starszy, dojrzalszy, ale nie jakiś staruszek. Ot facet po czterdziestce. Może przed pięćdziesiątką. Rozmawiali, pili piwo i śmiali się co chwila.
Daniel poczuł dziwny uścisk w żołądku.
To jego kolejny klient? — zadał sobie pytanie w głowie, ale szybko się opamiętał. — To nie moja sprawa. O czym ja myślę? — upomniał samego siebie i usiadł na sofie.
Rozłożył laptop na kolanach i zalogował się przez wpięcie VPN do systemu swojej firmy. Miał kilka rzeczy do dokończenia, zwłaszcza raport, z którym zalegał od kilku dni, ale bez względu na to, jak bardzo starał się na nim skupić, jego nieposłuszne myśli uciekały na plac przed teatrem. Po kilkunastu minutach wstał z sofy zirytowany i zerknął znów przez okno. Tym razem dyskretniej, wychylając się jedynie zza jego krawędzi, jakby się spodziewał, że Alex się obejrzy, spojrzy w górę i go zauważy.
On przecież nie wie nawet, gdzie mieszkasz idioto — zakpił sam z siebie, ale nie wychylił się z okna bardziej, niż było to konieczne.
Alex wciąż siedział przy stoliku i żywo rozmawiał z facetem siedzącym naprzeciw. Rozparty na oparciu drewnianej ławki, co chwila poprawiał przydługawe włosy palcami lub trzymał złożone dłonie na szerokim karku. Daniel zastanawiał się, jaki jest w dotyku. Dosłownie świerzbiły go palce, żeby je opleść wokół tej jego męskiej szyi. Potem potrząsnął głową, przymykając powieki, żeby wypadły z niej te myśli i z trudem znów usiadł na sofie, ale nawet się nie starał zagłębić w maile. Jego myśli lgnęły do tego seksownego faceta na dole i nie umiał się im oprzeć. Właściwie nawet nie wiedział, czemu miałby to robić, a w głowie zadźwięczały mu słowa Alexa: Nie całuję w usta, nie chodzę z klientami do łóżka...
To tylko pożądanie — uspokoił sam siebie. — Nic wielkiego. Przecież z jego wyglądem na pewno wzbudza je nie tylko u mnie — stwierdził rzeczowo, ale... zerwał się znów na równe nogi i podszedł do okna.
Alex siedział teraz z tym facetem na jednej ławce i obejmował go ramieniem. Robili sobie selfie. Daniel zrobił zdumioną minę. W akcie desperacji złapał za telefon i wyszukał numer.
Ciekawe czy odbierze? — pytał sam siebie jadowitym tonem, a opuszkami palców automatycznie złapał za perełki, które Alex skomplementował.
Nie wiedzieć kiedy zawładnęła nim nieposkromiona zazdrość. Chciał więcej tych komplementów. Tylko dla siebie.

CZYTASZ
Chłopak do wynajęcia
RomansaDaniel to młody, zapracowany facet, mieszkający samotnie w Paryżu. Z dala od imprez, alkoholu i szerokiego grona przyjaciół, żyje sobie wolny od homofobicznego domu rodzinnego mieszczącego się w Jacksonville w Stanach Zjednoczonych. Wiedzie mu się...