Rozdział 11

38 3 1
                                    

Heja moje misiaczki jak zwykle powróciłam po miesiącu ale totalnie o tym zapomniałam bardzo was przepraszam życzę udanego czytania ;3
_________________________________________

Z rana wstałem i poszedłem w piżamie na śniadanie a kogo tam zobaczyłem oczywiście, że moja mamusie i mojego kochanego Kenny'ego.
- Słuchaj kochanie dzisiaj jest sobota a ja muszę isć do pracy Kenny będzie z tobą żeby nie było ci smutno samemu.- Odparła mama
- Cześć!- powiedział ze swoim durnym uśmieszkiem.
- ...- nie odpowiedziałem bo nie miałem ochoty.
- Dobra synku ja już idę bawcie się dobrze. - Następnie pocałowała mnie w czoło i wyszła z domu.
- No to co dzisiaj chcesz zjeść?
- Nie mam pomysłu.
- Hmm... Może jajka?
- Nie.
Nie wiem ile mu zajeło odpytywanie mnie co chce zjeść ale w końcu dotarł do francuskiego chleba. Co to wogóle jest?
Ale się zgodziłem nie chciałem go torturować z odpytywaniem mnie o jakie śniadanie chcę zjeść.
- Umiesz gotować
- Oczywiste byłem głownym kucharzem w moim domu.
- Oh...
- Co zaskoczony?
- Nie przypomniało mi się coś.- Totalnie zapomniałem że Kenny miał przecież problemy z rodziną.
- Coś się stało wyglądasz smutno?- Zapytał patrząc prosto w moje oczy.- Mogłem po nich zobaczyć że coś ode mnie chcę. Oczy nigdy nie kłamią...
- N-niewarzne.- Nagle zaczeła mi się twarz czerwienić. Aaa co się dzieje!
- Okej.- Wrócił do gotowania.
Nawet nie wiem ile czasu minęło ale na pewno trochę lecz w końcu podano do stału.
-Mmm jakie to pyszne nie chcesz?- Wow nie spodziewałem się że to będzie aż tak dobre tym bardziej nie spodziewalem się że Kenny na serio umie gotować.
- Huh aż tak dobre?- Popatrzył się na mnie z dumnym z siebie uśmiechem.
- N-no to chcesz czy nie?- Zapytałem ponownie z rumieńcem na twarzy.
- Jak aż takie to dobre to daj.- Po czym otworzył swoją buzię.
- Nie będę cię karmić.
- Coo czego.- powiedział zawiedzionym głosem.
- Ugh nie jesteś dzieckiem!- Krzyknąłem.
- Nawet swojego chłopaka nie nakarmisz?
- Tak... Znaczy co nie! Nie jesteśmy razem- On na serio działa mi na nerwy.
- A kto powiedział że nie jesteśmy?- Zapytał.
- N-no jak wyjechałeś nie zerwaliśmy?- Zapytałem.
- Nigdy...
Nagle cisza opanowała cały dom.
- Ahh...- Przecześał włosy ręką- Ja nigdy nie chciałem z tobą skonczyć się spotykać nie dałeś mi wyjaśnić dlaczego wyjeżdżam i nawet nie miałem jak się skontaktować z tobą więc nie mogłem ci tego wytłumaczyć.
- Oh... Nie wiedziałem.- Czemu jestem takim idiotą moze gdybym go posłuchał to moje życie wyglądało by inaczej
- Nie szkodzi.
- Teraz cię mogę wysłuchać...- Powiedziałem.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Bo coż ogólnie jak wiesz i chyba każdy wie nie dorastałem w dobrych warunkach ani nawet ze starającymi się rodzicami. Żyłem w piekle nigdy nie wiedziałem że miałem jeszcze jakąś inną rodzinę ale dowiedziałem się kiedy moja ciotka przyjechała do mojego domu. Ona przyjechała do nas nie miałem wogóle wyboru żeby zostać w naszym miasteczku. Nasza ciocia zabrała nas do innego miasta pomimo że błagałem ją żeby chociaż na jeden dzień moglibyśmy przyjechać tutaj ale mowiła że to dla naszego dobra nie mówię że było z nią źle jest bardzo miła i szczera mowiła że nigdy nie lubiała mojej matki więc jak przyjechała ją odwiedzić zobaczyła w jakim stanie żyjemy to nas zabrała jestem jej bardzo wdzięczny i że pozwoliła mi tu przyjechać.
- Jeju p-przykro mi z tego powodu może jak bym dał ci dokończyć to wszystko byłoby inne.- Czułem jak łzy mi spływają z policzków.
- Rany Butters nie płacz.- Podszedł do mnie i obją mnie swoimi rękoma i szepną mi- Zawsze cię kochałem.

_________________________________________
No to co na dzisiaj to koniec mam nadzie że się wam spodobało i spokojnie to nie koniec jeszcze dużo się zadzieje w tej książce dzisiaj nie chciało mi się przecinków więc bez będzie i za jakią kolwiek literówkę czy coś innego przepraszam czasami nie dostrzegam podczas sprawdzania życzę miłego wieczorku papa

Soon we will meet again-BunnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz