dziwny gość

48 4 0
                                    

Przez parę następnych dni prawie że nie wychodził poza granice posiadłości, zwiedzając kolejne to pomieszczenia, zapoznając się dyskretnie ze służbą i uzupełniając brakujące sprawy co do dokumentów i testamentu. Wciąż czuł się niesamowicie nieswojo z faktem, że tak spora część zabytkowego dziedzictwa jest również teraz i jego.

Oczywiście spodziewał się, że matka mogła przed nim sporo ukrywać, ale to..wykraczało nieco poza granice jego wyobrażenia. Poza tym wciąż zdawało mu się, że wszyscy ludzie tu, ze służbą włącznie dziwnie się na niego patrzą, są momentami poddenerwowani i zakłopotani jego obecnością, co w mniejszym bądź większym stopniu udaje im się ukryć. Jednak on doskonale znał ten stan rzeczy i coś w tym wszystkim mu nie pasowało. Miał przeczucie, że coś się tu wydarzyło, lub dopiero miało wydarzyć..a może działo się cały czas. A przeczucie zazwyczaj nie myliło go bo instynkt miał dość dobry by zostać szanowanym adwokatem. 

..Choć brał też pod uwagę fakt, że przez chorobę jest zwyczajnie przewrażliwiony i nadpobudliwy, a ta zmiana otoczenia, śmierć matki i wszystkie pozostałe szokujące wiadomości miały wpływ na jego stan ducha. Nie przejmowała go zbytnio bardziej żadna z wersji, postanowił przeczekać aż stan ten minie, lub chociaż, dopóki nie znajdzie faktycznych i racjonalnych powodów swoich podejrzeń. Niby był na urlopie ale drobne śledztwo by nie zaszkodziło..w końcu było co odkrywać.

Zygmunta często nie widywał, a jeśli już widywał to wraz z jego serdecznym uśmiechem na ustach. Prowadzenie firmy ojca na odległość nie było łatwym zadaniem dlatego przez pierwsze parę dni został w majątku z grzeczności i by dopełnić formalności, a potem począł wyjeżdżać do miasta.

Jednak samotność Juliuszowi nie doskwierała tak bardzo jak można by było pomyśleć. Miał Dantego. Szczerze to właśnie kociak można by rzec, że prowadził go po dworze i pokazywał różne pomieszczenia, a przede wszystkim, bibliotekę. Ku powszechnie w jego otoczeniu panującej opinii, Juliusz od zawsze uważał koty za mądre i rozgarnięte, a do tego rozczulające stworzenia, więc nie myślał o prawdopodobnej absurdalności tego całego "zwiedzania". 

Biblioteka, ogród oraz jego obecna sypialnia. Te trzy miejsca były dla niego na ten moment najbardziej interesujące. Spędzał w nich większość swojego czasu, a Dante zazwyczaj mu towarzyszył, choć bywały momenty, w których kociak wybierał się gdzieś na dłuższy czas, Juliusz nie wiedział gdzie, jednak nie ingerował w to.

Ten dzień był następnym kiedy przeglądał książki w bibliotece i szczerze zadziwiała go wciąż jej zawartość. Bogaty wybór literatury nie tylko go zachwycił, ale również zachęcił do dokładniejszego przeszukania biblioteki.

Odłożył więc jedną z przeglądanych wcześniej książek na zakurzony regał ostrożnie, czytając zaraz kolejne tytuły obok niej z wielkim skupieniem. Zauważając jeden ciekawszy, sięgnął po książkę, gdy w momencie wyjęcia jej z rzędu wypadło z niej coś co zwróciło natychmiast jego uwagę. Mały świstek papieru leżał teraz u jego stóp jakby specjalnie odwrócony tyłem, by ten zmuszony przez ciekawość, musiał go podnieść.

Tak też się stało. Juliusz schylił się i podniósł kartkę, odwracając ją od razu. Na drugiej stronie potarganego pergaminu widniały słowa zapisane wyblakłym już tuszem. Treść na pierwszy rzut oka przypominała nieco, wyrwany z kontekstu, kawałek czyjegoś ważnego i prywatnego listu. Jednak jakimś sposobem znalazł się on pośród stron jednej z mniej ważnych ksiąg zakurzonej biblioteki. Być może nadawca ukrył go w tym miejscu i nie zdążył wysłać? Juliusz zmarszczył brwi zaintrygowany i począł czytać zawartość.

Do C-

Dziś słońce nie jaśnieje, a mgła za oknem przyćmiewa wszystko wokół jakby zwiastując mi pełne goryczy dni. To dziwne, jednak mam wrażenie, że szykuje się coś niedobrego. Od pogrzebu Zygmunt nie jest sobą i wydaje mi się, że nosi w sercu głęboki żal, zdaje się ma mi za złe to co się wydarzyło. Znów posprzeczał się z Ludwikiem, wiesz o co.  Doskonale zdaję sobie sprawę, o co mnie podejrzewa, jednak sprawa jest jasna. Nic nie mogę na to poradzić. Ja również zaczynam myśleć, że on.. - zdanie to było skreślone parę razy, jednak dało się je odczytać. Najwyraźniej ktoś pisał w pośpiechu bo nie przepisał listu od nowa a zwyczajnie poskreślał. -

Ars Moriendi || Słowacki x Mickiewicz ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz