Wiecie jaka jest trzecia rzecz, której nienawidzę?
Spadania z wysokości.
Ziemia była coraz bliżej i przysięgam, myślałem że to mój koniec. Wtedy z moich pleców wyrosły skrzydła, które mnie uratowały. Dzięki nim wylądowałem gładko na ziemi. Od razu oparłem dłonie o drżące kolana i próbowałem unormować pracę mojego szalejącego serca. Teraz wiedziałem jak czuł się Hefajstos, gdy Hera go zrzuciła. To nie jest normalne tak zrzucać ludzi ze szczytu Olimpu. Ona powinna iść na terapię czy coś. Nie komentujcie mojego lęku wysokości i boskiego rodzica, proszę. To żenujące.
Prawie pół godziny zajęło mi uspokojenie się. Po tym czasie usiadłem na trawie i sprawdziłem zawartość plecaka. Znalazłem tam kilkanaście praktycznych rzeczy takich jak ubranie na zmianę, portfel z dokumentami i pieniędzmi, suchy prowiant, wodę, dwa sztylety i jeszcze jakieś inne rzeczy, na które nie zwróciłem zbytniej uwagi. Bardziej zainteresował mnie egzemplarz mitologii greckiej. No bo po co mi książką na misji ratowania ojca i przy okazji świata? Nie zdążyłem nad tym dłużej pomyśleć, bo obok mnie pojawił się jeszcze jeden tobołek. Znajdował się w nim napierśnik, miecz i tarcza. Uznałem, że ochrona na ciało może mi się przydać, więc założyłem ten kirys i powoli wstałem. Spakowałem się spowrotem.
Co ja mam teraz zrobić? Gdzie dokładnie się udać? "Musisz udać się na południe". Dzięki wielkie Hero, jesteś super (wyczujcie sarkazm)...Skoro mam iść na południe...odnaleźć dziecko Posejdona... to może powinienem poszukać nad morzem? Albo udać się na którąś z wysp? Mam pojechać tam i pytać ludzi o boga mórz? Przecież w tych czasach większość ludzi to katolicy... Boże...już mam dość a nawet nie ruszyłem się z miejsca. Jestem beznadziejny.
Wziąłem głęboki wdech i uniosłem się kilka centymetrów nad ziemię. Bałem się nawet tego, ale stwierdziłem, że muszę wziąć się w garść i zaufać samemu sobie. Wzniosłem się trochę wyżej i poleciałem kilka metrów. Po wielu próbach byłem w stanie polecieć na niego dłuższy dystans (wiwat ja).
Częściowo chodząc, częściowo latając, dotarłem do Litochoro* pod wieczór. Zadzwoniłem do mamy, lecz nie odebrała. Nagrałem się jej na pocztę i kupiłem bilet na autobus do Aten**. Podróż miała trwać pięć i pół godziny. Zająłem miejsce w ostatnim rzędzie i oparłem głowę o szybę. Miałem zamiar przespać ten czas, ale nie mogłem zasnąć. Ciągle myślałem o tej wyprawie, o ojcu, tym dziecku Posejdona i o mamie. Za ile znowu ją zobaczę? Umre na tej misji? I...dlaczego ja?
______________________________________
*Litochoro - miejscowość w Grecji w regionie Macedonia Środkowa. Ok. 18 km od góry Olimp
**Ateny - stolica Grecji

CZYTASZ
Legion Herosów
AdventureJestem normalnym nastolatkiem, który musi zmierzyć się z przeciwnościami losu jakimi są: szkoła, wrogowie mojego ojca, znienawidzona macocha i jeden wkurzający blondyn...no dobra, nie jestem normalny...moje przeciwności losu też nie. Zresztą, chodźc...