rozdział 5

264 13 0
                                    




Pov. Achille

Wchodząc do domu po zajęciach nie spodziewałem zostać kogokolwiek mając na uwadze że wyrwałem się z ostatnich lekcji by mieć czas naprawić to i owo w moim starym gracie. Dziś znowu nie chciał odpalić dlatego musiałem dzwonić po Neal'a by mnie zgarnął po drodze. Oczywiście z powrotem wracałem pieszo gdyż mój najlepszy kumpel nie mógł się zwolnić. Tak to jest jak nie zdaje się egzaminu za pierwszym razem z biologii.

Drzwi były otwarte chodź nie powinny. Nie zastanawiając się chwyciłem łyżkę do butów na którą natrafiłem w przed pokoju. Ostrożnie po cichu wszedłem w głąb domu, przy okazji zamykając powoli drzwi. Wychyliłem się ostrożnie, normalnie tak jakbym oczekiwał jakiegoś wielkiego pitbulla który zaraz wyskoczy gdy tylko szybciej się poruszę.

Nie słysząc żadnego dźwięku skierowałem się w stronę kuchni.

- Aaa!!!- japierdole, chyba dostałem zawału. - Mamy cię!- dwójka dziewięciolatków właśnie wystraszyła wyćwiczonego mającego metr dziewięćdziesiąt siedemnastolatka

- Co wy tu robicie o tej porze? Nie powinniście być w szkole?- Zapytałem gdy już ochłonąłem po tym ataku

- Mama nas odebrała szybciej- odpowiedziała mała blondyneczka która była znacznie niższa od swojego brata

-Nieźle Cię wystraszyliśmy nie?- widzę w nim potencjał na profesjonalnego zamachowca

- Taa jasne- powiedziałem od niechcenia próbując nie dawać im tej satysfakcji wystraszenia starszego brata- Gdzie poszła mama?- zapytałem

- Siedzi na ławce- odparła Susan

- Idę do niej- odparłem ruszając w kierunku rodzicielki

- Tylko jej nie wystrasz- ciekawe po kim on to ma

- Postaram się- odparłem na odchodne

Jak na połowę Lutego to pogoda jest bardzo ładna. Nie ma ani za mroźnego wiatru, ani nie pada ciągle. Taka ala wczesna wiosna. Chodź na drzewach jeszcze łyso.

- Część- dosiadłem się do rodzicielki które odpoczywała na łonie natury czytaj w naszym małym ogródku który sama stworzyła w wolnym czasie

- Achi, co tu robisz tak wcześnie w domu?- spojrzała na mnie wymownie tym matczynym wzrokiem- Znowu zerwałeś się z lekcji?- ta kobieta za bardzo mnie zna

- Wiesz jak jest- odparłem dla rozluźnienia- Ile można wytrzymywać w tym budynku?

Za dobrze mnie zna bym miał ją okłamywać. Nie ważne by bym wymyślił ona i tak wie już wszystko

- A tak na poważnie?- a nie mówiłem! Matki wiedzą wszystko

- Znowu mi się wóz zepsuł- przyznałem- Chciałem do niego wcześniej zajrzeć zanim wyjadę

- Do kogo tym razem?- już nawet wie że mnie nie powstrzyma, chodź nigdy mi nie zabroniła. Zakazała jedynie pić w dużych ilościach napoju wysokoprocentowego.

- George organizują małą imprezkę

- Małą? Niepodobne

- Oj wiesz jak jest- odparłem patrząc na nią

Zapadła cisza której nie chciałem przerywać. Można było usłyszeć szum miasta wyrywający się z daleka czy odgłos liści które znajdowały się na niektórym krzewach.

- Tylko uważaj na siebie- przerwała tą ciszę mama- Nie chce Cię widzieć leżącego gdzieś w krzakach- zaśmiała się cicho

- Ej no weź, tylko raz mi się zdarzyło- odparłem krzyżując ręce udając obrażonego

Niechciane reflektoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz