10. Nowy początek

190 17 16
                                    


Jungkook od najmłodszych lat tłumił w sobie niezliczone, potężne pokłady złości, które rozpaczliwie szukały ujścia odpowiednim kanałem. W wieku siedemnastu wiosen, przeładowany niebezpieczną agresją, zaatakował na dworcu większego o niemal dwie głowy, wyraźnie wysportowanego mężczyznę, gdyż podczas przepychania się przez tłum, rzekomo za mocno drasnął go ramieniem. Co prawda starcia nie wygrał, jednak facet szybko docenił jego wyjątkowe, godne podziwu umiejętności. Dziwnym zbiegiem okoliczności okazało się, że prowadził zajęcia ze sportów walki i poszukiwał do swojej grupy nowych talentów. Jungkook, zirytowany bezpodstawnym aktem uprzejmości, niechętnie przyjął wizytówkę, tym samym nieświadomie rozpoczynając swoją przygodę z boksem, w którym prędko odnalazł ukojenie.

Jungkook trenował bardzo ciężko. Początkowe, niewinne zainteresowanie zaczęło przeistaczać się w obsesję. Choć był podziwiany przez rówieśników i praktycznie nie miał sobie równych, nigdy nie spoczywał na laurach. Trener, oczarowany ogromnym potencjałem młodego chłopaka, nieustannie wróżył mu świetlaną przyszłość. Niestety brunet wciąż odczuwał niedosyt. Rutynowe zajęcia przestały wystarczać. Własny temperament zaczął pożerać go żywcem, a zaślepiony nauczyciel dostrzegł ten proces zbyt późno, by móc skutecznie zareagować. Pewnego dnia Jungkook  intensywnymi uderzeniami zniszczył worek treningowy, wprawiając świadków sytuacji  w salwy śmiechu. Kolejnym razem podczas sparingu zmasakrował twarz kolegi, wywołując grobową ciszę, przerywaną jedynie odgłosem karetki pogotowia. Ofiara popadła w śpiączkę, lecz licealista nie przejął się szczególnie stanem osiemnastolatka. Uważał, że skoro poszkodowany nie przygotował się odpowiednio na walkę, a rzucił mu wyzwanie jako pierwszy, to wina leżała wyłącznie po jego stronie. Jungkook nie trawił słabeuszów, gardził nimi.

W międzyczasie zapoznawał się z mrocznym światem walk ulicznych. Nie przestawał okaleczać swoich przeciwników, często wszczynał bójki i stawał się coraz agresywniejszy. Nie istniała metoda, która mogłaby okiełznać jego niepohamowany gniew. Wydawało się to niemożliwe. Trener w żalu i bezsilności obserwował jak chłopak się zatraca. Do końca usiłował sprowadzić niewątpliwie utalentowanego ucznia na prawidłowy tor, lecz ostatecznie bez większego skutku. Pluł sobie w brodę – wierzył, że boks ocali impulsywnego nastolatka przed stoczeniem, a stał się bronią przeciwko niemu. Zamiast wykorzystać tę piękną pasję w dobrym celu, zaczął stwarzać realne zagrożenie dla społeczeństwa. Myślał, że przygarnął pod swoje skrzydła zagubionego chłopca. Wytresował bestię.

– Zdejmij rękawice i opuść klub – powiedział twardo przed pamiętnym końcem roku, wbijając w Jungkooka zawiedzione, pełne dezaprobaty, rodzicielskie spojrzenie. Wcześniej odbyły się zawody między wybranymi klubami. Uczeń zaatakował trenera przeciwnej drużyny. Nie mógł dłużej tego tolerować.

– Z przyjemnością.

Brunet wykonał polecenie bez żadnych protestów, chichotając kpiąco pod nosem, zanim ponownie śmiertelnie spoważniał.

– Wróć, kiedy się opamiętasz.

– Nigdy tu nie wrócę.

Gdy opuszczał pomieszczenie dumnym krokiem, mężczyzna jeszcze nie wiedział, że dotrzyma swojej obietnicy.

Po ukończeniu liceum Jungkook wpadł w wir nocnego życia, przemocy i używek. Biernie brał także udział w nielegalnych walkach na gołe pięści, pozbawionych ochraniaczy oraz wszelkich zasad. Publiczność często obstawiała go jako zwycięzcę, ponieważ po prostu nigdy nie przegrywał. Był niepokonany, więc jednocześnie szybko zaczął dostrzegać w bitwach łatwe źródło zarobku. Zła passa trwała, jednak los postanowił okazać łaskę.

Tuż po osiągnięciu pełnoletności przywitał w progu wynajmowanej kawalerki starszego mężczyznę o nazwisku Choi – zaufanego sekretarza Pana Jeona. Ze względu na fakt, że chłopak odziedziczył rodzinną firmę po zmarłym ojcu, jako osoba pełnoletnia, miał oficjalnie rozpocząć przygotowania do przejęcia obowiązków prezesa. Ku zaskoczeniu siwca, brunet zadeklarował sprzedaż wszystkich swoich udziałów, po czym zatrzasnął mu drzwi przed garbatym nosem.

Obudź mnie, gdy skończy się grudzień | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz