Pierwszy pocałunek to przeważnie wyjątkowy i niezaprzeczalnie ważny moment między kochankami – pozwala umocnić więzi miłosne poprzez przekroczenie bariery intymności, wzajemnie odkrywać siebie na nowo, wznieść relację na wyższy stopień. Dlatego szalenie ważny aspekt stanowi fakt, aby dzielić ten niewinny kontakt fizyczny z kimś, do kogo żywi się szczere uczucia. W przeciwnym wypadku cały zabieg nie przyniesie zamierzonego efektu, a w rezultacie poprowadzi jedynie do zguby.
Jaki powinien być pierwszy pocałunek? Subtelny, czuły, przepełniony miłością. Przynajmniej według Jimina. W rzeczywistości ten, którego doświadczył, daleko odbiegał od pierwotnych wyobrażeń chłopaka – był agresywny, oschły, przesiąknięty żądzą do szpiku kości. Miał wrażenie, jakby Jungkook pożerał go żywcem. I choć od zaskakującego zdarzenia między nimi minęło już kilka dni, wciąż doskonale pamiętał nienaturalne, przerażająco przyspieszone bicie swojego serca oraz otulającą nozdrza woń mięty połączonej z intensywną lawendą.
Od tego czasu Jungkook odwiedzał restaurację tylko sporadycznie. Znów traktował Jimina jak powietrze, a kelner nie rozumiał, dlaczego czuł się pusty i przygnębiony. Wszystko wydawało się wrócić do punktu wyjścia. Brunet przestał go niepokoić, więc powinien się cieszyć, prawda?
– Hyung, mówiłem, że jest w porządku. – Jimin wydął policzki i powoli wypuścił powietrze z płuc, stercząc cierpliwie przed restauracją, gdzie Yoongi dopadł go, nim miał szansę choćby postawić jeden krok.
– Nie dyskutuj ze mną, dzieciaku. Jak długo masz jeszcze zamiar paradować w cienkiej bluzie przy minusowych temperaturach? – rzucił Min z reprymendą w ochrypłym głosie, kończąc skrupulatnie owijać odsłoniętą, wystawioną na niekorzystne warunki atmosferyczne szyję młodszego chłopaka swoim długim, czerwonym szalem, jakby co najmniej zwijał burrito.
– Jesteś głupi? Naucz się ubierać adekwatnie do pogody. – Jungkook wypuścił głośno powietrze spomiędzy spierzchniętych mrozem warg, odwijając z szyi bawełniany, czarny szalik. Zbliżył się do przybranego brata i okrył go szczelnie materiałem. Czarnowłosy zachichotał, niezrozumiale uradowany.
– Jimin? – zawołał, skutecznie przepędzając wyblakły przebłysk wspomnień dwudziestodwulatka.
– Nie jest jeszcze tak zimno – mruknął, podziwiając wzrokiem nagle niezwykle ciekawą kostkę brukową.
Kłamstwo.
Było cholernie zimno.
Zbliżał się grudzień. W powietrzu unosiła się wyraźna, charakterystyczna woń konającej jesieni oraz nadchodzącej zimy.
Jimin odetchnął głęboko. Zapach jesiennych liści zawsze otulał go z każdej strony i dziwnie uspokajał, jak gdyby wspierał go w oczekiwaniu na nadejście pochłaniającej wszystko wokół białej damy.
Miał wybór – wydać ostatnie pieniądze na cieplejsze ubrania albo głodować do końca miesiąca. Decyzja wydawała się prosta.
Zawstydzony sięgnął do miłego w dotyku, ciepłego materiału, usiłując zdjąć szal w geście odmowy, jednak powstrzymała go przed tym druga dłoń.
– Dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć.
– Nie ma o czym mówić – wtrącił Yoongi, nadal przytrzymując szczupły nadgarstek blondyna. – W przeciwieństwie do ciebie, mieszkam w okolicy. Zdecydowanie bardziej ci się przyda.
– Hyung, naprawdę nie trzeba – kontynuował zażenowany i jednocześnie jak zwykle przytłoczony niecodzienną troską, jaką otrzymywał od starszego kolegi.
– Nie marudź, starszym się nie odmawia. – Yoongi z serdecznym uśmiechem zmierzwił mu żartobliwie włosy. Pokryte lodem ściany żołądka chłopaka ociepliły się w przyjemny sposób. – Muszę już iść, wracaj bezpieczne. – Mężczyzna energicznie oddalił się w swoim kierunku i pomachał młodszemu na pożegnanie. Jimin wiedział, że w rzeczywistości po prostu "uciekł", aby nie sprzeczać się już z nim więcej o szalik.
CZYTASZ
Obudź mnie, gdy skończy się grudzień | Jikook
FanficBiały puch pokrył się szkarłatną cieczą. Jimin upadł na kolana, a jego klatką piersiową szarpnął rozrywający serce szloch. Zdręczona dusza chłopaka rozdzierała się boleśnie, podczas gdy niedaleko dzieci bawiły się wesoło. I choć wokół nie brakowało...