We włoskiej restauracji spędzili półtorej godziny. Shi Qingxuan był tak zadowolony, wręcz rozanielony wspaniałym smakiem herbaty, makaronu z truflami oraz, co nawet było dla niego jeszcze istotniejsze, możliwością spędzenia czasu z He Xuanem, że dał się namówić kelnerce na kieliszek białego wina. Po jej odejściu od stolika trzy razy upewniał się, czy cena nie jest wygórowana i czy nie sprawi swoim widzimisię kłopotu He Xuanowi, ale ten zapewnił, że jeśli mu smakuje, to mogą wziąć całą butelkę lub i dwie, które chłopak zabierze ze sobą do domu. Oczywiście odmówił, używając także uniesionych dłoni, którymi machał jak mucha i dawał znać, że kieliszek w zupełności wystarczy. Z jego aktualnymi zarobkami i tak cieszył się, że mógł posmakować prawdziwych trufli, które przecież są dla ludzi zamożnych! He Xuan wyglądał prawie tak, jakby rozbawiła go ta uwaga. Choć na twarzy nadal nie malowało się ani znudzenie, ani irytacja rozgadanym kompanem posiłku, to wzrok wydawał się zadowolony, nawet ciepły. Złote tęczówki utkwione były w szmaragdowych oczach, jakby słuchał z uwagą i zainteresowaniem. W spojrzeniu tym młody wokalista tonął na długie minuty, tak samo intensywnie je oddając i w pewnym momencie niemal nie zauważając, że jego talerz jest już pusty, w lampce wino zostało tylko na dnie, a herbata już od dawna rozgrzewa żołądek.
Twarz He Xuana nadal nosiła ślady pobicia, prawa dłoń była całkowicie niesprawna, lecz mężczyzna był tu, na wprost niego, dzieliła ich tylko szerokość stolika. W czarnym golfie blada skóra wydawała się jeszcze bielsza, ale i szlachetniejsza. Pianista był przystojny, szczupły, szeroki w ramionach, węższy w biodrach, bardzo męski. Roztaczał wokół siebie aurę niedostępności, lecz Shi Qingxuan zdążył mężczyznę trochę poznać, dlatego nie odbierał go jak inni. On widział opanowanie, cierpliwość i niebywałą grację w każdym ruchu. Nawet dłoń trzymająca widelec, która unosiła go do ust, przypominała grę na fortepianie, idealny nacisk na klawisze, natężenie dźwięku i tempo. To dlatego nie mógł odwrócić od niego wzroku, chłonąc każdy gest. Podziwiał go od lat, więc chyba mógł być w niego tak wpatrzony, zapatrzony, dziecinnie nim zafascynowany?
W końcu czuł do niego ogromny... szacunek!
Wyszli na zewnątrz. Powietrze stało się jeszcze ostrzejsze i zimniejsze, niż kiedy kończył pracę. Zacisnął na szyi szalik, chuchnął w dłonie i włożył je do kieszeni. Osoba obok nie pozwoliła mu zabrać gitary, trzymając ją jak poprzednio – zawieszoną na ramieniu. W przeciwieństwie do chłopaka He Xuan był bez czapki i szalika, nadal nawet nie zapiął guzików płaszcza.
Uniósł głowę w górę, zaciągając się mocno i zanim nie pierwszy już raz usłyszał, że powinien dbać o zdrowie, odezwał się:
– Wkrótce spadnie śnieg.
Shi Qingxuan otworzył usta, chcąc skarcić lekkomyślność swojego towarzysza, ale wnet podchwycił jego uwagę o pogodzie.
– Naprawdę? Po tylu deszczowych dniach miałbym nareszcie zobaczyć pierwszy tegoroczny śnieg?
– En. Czuć w powietrzu.
– Pachnie... – chłopak zrobił kilka krótkich wdechów, próbując wyczuć ten wspomniany śnieg – jedzeniem i dymem z kominów – stwierdził i ruszył powoli w prawo, dopasowując szybkość marszu do osoby obok. – Lubisz śnieg?
– En. Wszystko jest czystsze i wyraźniejsze.
– Wyraźniejsze?
– Wyostrzają się zmysły.
– Hm, tak jak u reniferów? – zapytał, a uzmysławiając sobie, jak dziwnie to zabrzmiało, wytłumaczył: – Oglądałem kiedyś program o reniferach zamieszkujących Finlandię. Im niżej spadała tam temperatura, tym ich węch stawał się czulszy. Nawet przy minus trzydziestu stopniach!
![](https://img.wattpad.com/cover/356682119-288-k572501.jpg)
CZYTASZ
Muzyczna więź || Beefleaf ||
FanficOpowieść o muzyce, która dzięki swojej ponadczasowej mocy połączyła dwie osoby niezwykłą więzią. Gdy spotykają się po raz kolejny, okazuje się, że są sobie bliżsi, niż myśleli. __________ FanFic z Heaven Official's Blessing (Tian Guan Ci Fu). Rodzaj...