Shi Qingxuan nie odrywał wzroku od wielkiego, czarnego wilka, który kłapnął pyskiem tuż przy nosie leżącego mężczyzny, ale, wbrew temu jak to wyglądało, nawet go nie zadrapał. Warknął, uniósł głowę i wzrok skierował na pozostałych. To wystarczyło, żeby, przepychając się jeden przez drugiego, uciekli i zostawili swojego towarzysza na łasce przeszywającego spojrzenia złotych ślepi i ostrych kłów. Wilk zszedł z telepiącego się jak w delirium ciała i złapał w pysk coś, co leżało obok na śniegu. Ze spuszczonym łbem podszedł do chłopaka, któremu przez szok prawie stania się ofiarą gwałtu i strachem, co przed chwilą zobaczył, nie mógł się ruszyć. Pod jego stopami wylądował zielony przedmiot, ale on patrzył tylko na śnieg, na leżącego w nim człowieka i zastanawiał się, czy przypadkiem nie znalazł się na planie filmowym, czy może naprawdę właśnie uratowało go... uratował go... przerośnięty "wilk"?
– He-He Xuan...? – Shi Qingxuan zdołał z siebie wydusić ledwo słyszalnym głosem, kiedy ocknął się z pierwszego szoku. Obrócił się przodem do kamienicy, gdzie zwierzę powoli zmierzało. Teraz zatrzymało się, patrząc przed siebie na ciemny budynek. Po chwili ruszyło dalej.
Chłopak popatrzył na zielony materiał pozostawiony przy lewym bucie – własną czapkę, którą mu odebrano podczas przekazywania go z jednych ohydnych rąk do drugich. Następnie przeniósł spojrzenie na prawą łapę wilka, która na dole owinięta była bandażem. Rozwiązał się i ledwo trzymał.
I w tym momencie zrozumiał.
Ten zbieg okoliczności wydawał się zbyt duży. Wilk wychodzący z kamienicy, gdzie mieszkał pianista, ratujący mu życie, nawet przynoszący jego własność. Z wydobywającą się z niego morderczą aurą, kiedy stał naprzeciw zbirom, a nie potrafiący spojrzeć bezbronnemu chłopakowi w oczy. W tym momencie wyglądał wręcz na zrezygnowanego, nawet zakłopotanego, o ile dzikie zwierzę może tak wyglądać, bo nadal unikał jego wzroku. He Xuan miał obwiązaną bandażem prawą dłoń, czarny wilk prawą przednią łapę. Jakkolwiek było to szalone, nieprawdopodobne i ekstremalnie niemożliwe, tak albo He Xuan miał zaprzyjaźnionego, wysoce wytresowanego zwierzęcego przyjaciela, który jakimś cudem miał zranioną łapę, albo, w co nadal trudno było mu uwierzyć, sam się w niego zmienił.
Do tego wszystkiego była pełnia. Mityczny czas przemian i... innych cudów.
– P-poczekaj – poprosił, wprawiając swoje zesztywniałe kończymy w ruch. – Poczekaj, nie odchodź. To... – Wyciągnął dłoń, jakby chciał go dotknąć, choć ten odszedł już na kilka metrów. – To ty, He Xuanie, prawda?
Wilk stanął tyłem do niego, ale po tych słowach przekręcił lekko głowę, pokazując swój lewy profil ze złotym okiem. Shi Qingxuan widział różne zwierzęta, które miały oczy brązowe, żółte, zielone, nawet niebieskie, jak kilka ras kotów, ale nigdy złote, które w blasku księżyca mieniłyby się dziesiątkami barw.
Znał za to osobę z bardzo podobnymi złotymi oczami i teraz był pewny, że to właśnie ją ma przed sobą.
Zrobił kilka niepewnych kroków do przodu. Wcześniej podczas szarpaniny spadły mu rękawiczki, więc skóra na jego dłoniach stała się czerwona od mrozu. Teraz powoli dotknął zwierzęcego boku. Umysł podpowiadał mu, że powinien odczuwać strach i odejść z tego miejsca jak najszybciej – dopóki wszystkie kończyny ma na swoim miejscu, a banda spod ciemnej gwiazdy rozpierzchła się, oprócz jednego mężczyzny leżącego jak dziecko i cicho pochlipującego – ale serce kazało zostać i przekonać się, że jego absurdalne teorie są prawdą.
Przyłożył dłoń do futra z pewną rezerwą i obawą, że zostanie zaatakowany. Przecież jak daleko sięgała jego głupota i naiwność, że ludzie zmieniający się w wilki naprawdę istnieją?
![](https://img.wattpad.com/cover/356682119-288-k572501.jpg)
CZYTASZ
Muzyczna więź || Beefleaf ||
FanficOpowieść o muzyce, która dzięki swojej ponadczasowej mocy połączyła dwie osoby niezwykłą więzią. Gdy spotykają się po raz kolejny, okazuje się, że są sobie bliżsi, niż myśleli. __________ FanFic z Heaven Official's Blessing (Tian Guan Ci Fu). Rodzaj...