Rozdział 2 To nie jego wina

597 76 66
                                    

Rozdział 2 To nie jego wina 

Powrót do Orinii spotęgował ciężar w piersi Keona. Smoczy Król nie potrafił się skupić i nie miał apetytu. Były to skutki tęsknoty. Uczucie nie było mu obce, ale nigdy nie atakowało go aż tak mocno. Gdy po raz pierwszy spotkał Demalis, miał osiemnaście lat i już od trzech walczył na froncie. Sytuacja Yanny i Orinii była bardzo skomplikowana. Dotąd nie wiedział, jak siedmiolatka mogła znaleźć się w tym piekle. Możliwe, że to sami Smoczy Przodkowie doprowadzili do tak dziwnej sytuacji. W końcu, gdyby nie tamto spotkanie, nigdy tak naprawdę nie dążyłby do zyskania siły i cementowania własnej władzy.

Został królem, który pragnął pokoju. Według wielu szarpnął się na rzecz, która wymagała niewyobrażalnego poświęcenia, którym było zapomnienie o smoczym honorze. Żaden z poprzednich królów nie potrafił wygrać z samym sobą. Według opinii Keon to zrobił. Wygrywał starcia, a ostatecznie wygrał też sam ze sobą.

To nie było tak. Zrobił to dla ludu, ale również stąd, że chciał mieć w przyszłości szansę ponownie ją spotkać.

Minęło dwadzieścia siedem lat i w końcu jego życzenie się ziściło. Radość jednak była przytłumiona przez smutną rzeczywistość.

Demalis nie była po prostu obywatelką Yanny, czy też córką jednego z żołnierzy. Była dyplomatką, potomkiem wybitnego rodu dowódców, a jej zmarły ojciec był jednym z najgroźniejszych przeciwników w trakcie wojny.

Keon postukał palcami o blat biurka i gwałtownie wstał. Ciszę w pomieszczeniu przerwało szuranie krzesła, które odsunął. Tym razem nie przesiadywał w królewskim gabinecie, a własnym pokoju. Stąd blat był o wiele mniejszy, a krzesło mniej strojne. Pokój miał kształt prostokąta, gdzie to drzwi znajdowały się dokładnie naprzeciw stanowiska pracy. Na lewo za drewnianym, pozłacanym baldachimem znajdowała się część sypialniana. Było tam łóżko z kremową pościelą i stojącymi po obu jego stronach małymi szafeczkami, skrzynia, o którą opierał się używany do treningów miecz, szafa z ubraniami, kosz, puchaty dywan wykonany ze skóry białego niedźwiedzia i niewielki fotel, który wciśnięto w kąt niedaleko kominka. Wszystkie meble wykonano z jesionowego drewna, a dodatkowym akcentem było złoto bądź beż. Na szafkach nocnych za to leżały księgi i listy, które król czytywał przed pójściem spać. Dość często zabierał pracę do swojego pokoju, świadom, że kraj nigdy na nikogo nie zaczeka.

W tej jednak chwili Keon nie myślał o tym, że ma pracę. I tak nie mógłby się na niej skupić. Wpadł za to na inny pomysł.

W krótkiej chwili król znalazł się na korytarzu, sprawiając, że strażnicy się wyprostowali. Nie zwrócił na nich uwagi, po prostu idąc przed siebie. Ktoś go wołał, co również zignorował. Służący nie ośmielił się za nim gonić.

Korytarze zamkowe oświetlały świeczniki i kryształowe żyrandole. Ściany tych prowadzących do lewego skrzydła, które zamieszkiwała rodzina królewska, zdobiły freski, przedstawiające historię Orinii. Całe to miejsce było jak dzieło sztuki i było podziwiane przez licznych artystów. Wielu marzyło o zobaczeniu ich na żywo. Nie chcąc ich zasłaniać, w tej części nie było żadnych rzeźb czy obrazów. Te umieszczono w pozostałych, pozbawionych fresków miejscach, gdzie ściany były po prostu kremowe bądź po prostu kamienne.

W zamku łatwo było się zgubić, ale nie komuś, kto się w nim wychował i żył.

Keon z hukiem otworzył drzwi do pokoju Laitha, nawet nie próbując zapytać o pozwolenie. Hałas sprawił, że przechodzący nieopodal sługa podskoczył, a gdy obejrzał się i ujrzał skupioną twarz króla, pośpiesznie uciekł.

Laith poruszył się leniwie w łóżku, wciskając twarz mocniej w poduszkę. W jego komnacie panował półmrok, a okna były zasłonięte. Wszystko jasno wskazywało, że jeszcze nie wstał. Keon westchnął, wchodząc do środka, a drzwi zamknął równie głośno, co je otworzył. Z politowaniem w brązowych tęczówkach spojrzał na zaspanego smoka.

Kochankowie GłębinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz