Rozdział 9 Najmłodszy książę

271 57 47
                                    

Rozdział 9 Najmłodszy książę 

To miał być zwyczajny poranek. Demalis przesiadywała przy biurku we własnym pokoju, sprawdzając informacje, które przesłano jej, aby mogła lepiej poznać umowy między Orinią, a Yanną. Była ambitna. Poświęciła wiele godzin, chcąc zrozumieć zasady, na jakich te dwa, dość niechętne do siebie królestwa współpracowały.

Nic nie zapowiadało tego, że nagle przybędzie do jej domu posłaniec i przekaże tak okropne wieści. Demalis nerwowo podeszła do okna, patrząc na kamienny dziedziniec i dość zaniedbany ogród. W końcu skierowała uwagę na młodzieńca, który lekko się kłaniał, czekając na możliwość odejścia.

– Jesteś pewny? – zapytała cicho, nieco nerwowo.

– Tak, pani – odparł posłaniec. – Rozkaz poinformowania cię wydał osobisty sługa jego wysokości. Nie ma mowy o pomyłce – zapewnił.

Demalis zacisnęła palce. Aloisia Argenis była umierająca. Zaledwie dzień po przybyciu księżniczki Thany, stan jej siostry uległ niespodziewanemu pogorszeniu. Sprawą zainteresowało się wiele osób, a w Orinii musiało wrzeć. W końcu Yanna zapewniała, że chora ma się coraz lepiej. Demalis znalazła się w bardzo trudnym położeniu. I to nie tylko dlatego, że musiała uspokoić emocje orińskich możnych, ale i dlatego, że sama się martwiła. Nie tyle o Aloisię, ile o Thanę. Mogła się zarazić, a po ostatnim spotkaniu zaczęła czuć wobec niej cień sympatii.

– Sprawdź, czy jej wysokość Thana jest bezpieczna. Masz przynieść mi te wieści w ciągu godziny – nakazała, po czym chwyciła za pióro.

Czekało ją sporo pracy, a sytuację musiała rozłożyć na czynniki pierwsze, aby w dniu przybycia do Orinii móc udzielić królewskiemu dworowi zadowalające wytłumaczenie. Takie nie istniało, ale musiało być coś, co nie spowoduje ataków i nie pogorszy sytuacji Yanny w oczach kapłanów i innych królestw.

» ✧ «

W Orinii nastał pochmurny dzień. Wieści o złym stanie księżniczki Aloisi rozniosły się po pałacu, rodząc przy tym wiele plotek. Służba pałacowa skrupulatnie obserwowała rodzinę królewską, nie chcąc stać się ofiarą złych nastrojów.

Każdy reagował na to inaczej. Książę Laith terroryzował swój oddział wymagającym treningiem, król Keon zaszył się w swoim gabinecie, a jego wysokość Esias grał smutne melodie. Ponure nuty rozbrzmiewały w całym zamku, pokrywając go aurą smutku i melancholii. Dźwięk i nastrój nasilały się, im bliżej było się komnat najmłodszego z książąt, stąd większość starała się trzymać od nich z daleka. Jedynie osobiści służący nie odstępowali swojego młodego pana na krok.

Nagle zapanowała głucha cisza. Nie trwała ona jednak długo.

Ktoś wtargnął do gabinetu króla. Keon gotowy był ukarać śmiałka, ale gdy tylko sługa Esiasa przemówił, zamarł.

– Wasza wysokość, książę Esias...!

To wystarczyło, aby zaalarmować najstarszego Argenisa. Gwałtownie wstał i niczym strzała umknął z pokoju. Troska uderzyła w niego z podwójną siłą. Siostra była umierająca, a teraz coś było nie tak z jego młodszym bratem. Blond włosami targał wietrzyk, który ciągnął się i otaczał władcę. Emocje nie sprzyjały pełnej kontroli nad mocą.

Esias miał bardzo delikatne ciało. Był słaby i niezwykle chorowity. Smoki ceniły siłę, przez co wielu uważało młodego królewicza za zakałę swojego rodu. Sądzono, że bracia go odrzucą, w końcu nie mógł się im równać. Rzeczywistość zaskoczyła wszystkich. Nie tylko Keon, ale i Laith gotowi byli potrząsnąć każdym, kto ośmielił się obrażać ich brata. Chronili go i umożliwili mu rozwój w kierunku, który sam wybrał. Niejako realizował ich marzenie o wolności.

Kochankowie GłębinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz