☾ Rozdział 11 Dziwny książę ☽
Czarne włosy chłopca były w nieładzie, co tylko podkreślało nieszczęście, z jakim się borykał.
Pierwszym odruchem Demalis było wykonanie delikatnego ukłonu. Nawet zmęczenie nie potrafiło stępić wyuczonych nawyków. Nie spodziewała się, że o tej porze natknie się na członka królewskiej rodziny.
O Esiasie słyszała, że nie był wojownikiem, a artystą i jak zdążyła się przekonać przez tę krótką chwilę, dość dobrym. W końcu grana przez niego melodia miała w sobie coś szczególnego. Wszystko przez to, że doskonale oddawała emocje grajka. Sora nie była tylko pewna, czy aby był to w tej chwili celowy zabieg.
– Wybacz mi, książę – poprosiła, nie prostując się. – Sądziłam, że to może być ktoś inny i chciałam uchronić go od kłopotów – wytłumaczyła.
Esias nie odzywał się, próbując stłumić szloch. Rzucił Demalis krótkie spojrzenie i to wystarczyło, aby przyuważyć, że jego oczy wypełnia coraz więcej łez, które próbował zetrzeć. Ilekroć to robił, przychodziły kolejne. W końcu cicho się roześmiał. Nie było w tym geście jednak wesołości.
– Wyglądam żałośnie – stwierdził cicho ochrypłym głosem. – Nie tak powinien wyglądać książę. Przepraszam, panno Soro za tak paskudny widok.
Demalis była zaskoczona. Zamiast ją skrytykować, kierował ostre słowa do samego siebie. Zacisnęła usta. Zwykle nic by nie powiedziała, czekając na możliwość odejścia, ale teraz, stojąc przed tym dzieckiem, nie widziała w nim tylko księcia. Był również bratem osoby, która stawała się jej coraz to bliższa.
– Żaden sposób okazania żałoby nie jest żałosny, wasza wysokość. To wyraz uczuć. Jestem pewna, że twoja siostra docenia każdą twoją łzę i nutę. Pokazują bowiem, jak bardzo ją kochałeś.
Esias milczał, wpatrując się w Demalis z szeroko otwartymi oczyma. Wyglądał jak zagubiony szczeniak. Trwało to jednak tylko chwilę, bo książę niespodziewanie drgnął, odkładając instrument na kamienną ławkę i się przesunął.
– Usiądziesz obok mnie, panno Soro? – zaproponował cicho.
Jego postać wciąż przywodziła na myśl pobitego i zranionego szczeniaka. Demalis nie potrafiła mu odmówić. Stan młodzieńca łamał jej serce. Nie znała chłopca, nie było pewności, że swojej niewinności nie udawał, bo i takie przypadki spotkała, ale czuła się za niego odpowiedzialna.
Esias zadarł głowę ku górze, zerkając na niebo.
– Moja ciocia nie zgodziłaby się z panią – wyznał. – Uznałaby, że mężczyzna nie ma prawa do łez.
Nie patrzył na nią, a jego profil ujawniał, że choć delikatny, to Esias był piękny. Nie prezentował siły, jak Keon i Laith, ale coś o wiele głębszego i bardziej ulotnego. Przypominał w pewien sposób księżyc, którego to światło obecnie oświetlało jego twarz.
– Każdy ma prawo do łez, wasza wysokość. Mój brat płakał, gdy zmarli nasi rodzice. Umiejętność odczuwania i emocje nie czynią kogoś słabszym – powtórzyła z uporem.
Nie wiedziała, która z królewskich krewnych miała takie nastawienie, ale nie potrafiła się z nim zgodzić. Nawet wielcy i silni powinni potrafić płakać. Dzięki temu byli ludzcy, ciepli i potrafili zrozumieć innych.
Nawet on płakał.
Przypomniała sobie o czymś niezwykle odległym, o ojcu, który dowiedziawszy się o śmierci drogiego sobie krewnego, płakał. On, wielki generał i mężny wojownik, ronił łzy z powodu straty kogoś, kogo kochał.
CZYTASZ
Kochankowie Głębin
RomanceIch pierwsze spotkanie wypełnione było wonią krwi i stertą trupów. Pozostało po nim jedynie wspomnienie i łuska podarowana z obietnicą zjednoczenia. Nikt się jednak nie spodziewał, że ponowne spotkanie zniszczy wszystko. Król i wroga dyplomatka. Za...