☾ Rozdział 42 Awans ☽
Nie do końca docierało do niej, że za sprawą jednego podwieczorku jej rola w pałacu się zmieniła. Tego ranka w swoim pokoju nie zastała żółtego stroju, a granatowy. Pomimo niewielkiego stażu przydział do osobistej świty sprawił, że przestała podlegać zasadom, które obowiązywały nowicjuszy. Teraz nikt, poza królem, nie mógł jej wyrzucić z zamku bez zgody księcia Esiasa.
Westchnęła, przeczesując włosy i spoglądając na swoje odbicie w kubku wody. Ścięte kosmyki powoli zaczynały odrastać. Nie lubiła patrzeć na swoją twarz, gdy to była w tym stanie. Z drugiej strony coraz bardziej zapominała o tym, jak wyglądała bez kamuflażu. Mogłaby unieść wzrok, ale nie chciała mierzyć się ze spojrzeniami zgromadzonych. Starała się wygłuszyć szepty, które ją otaczały. Siedziała na swoim standardowym miejscu, a więc wśród osób w żółtych strojach, gdy tak naprawdę już do nich nie należała.
Teraz była służką księcia i musiała przemyśleć, co zrobić z tym faktem. Dochodziło do tego spotkanie z Laithem. Z racji rozmówcy analizowała je niezliczoną ilość razy, rozważając, czy powiedziała coś nieodpowiedniego.
Sądziła, że nie, ale nigdy nie było pewne, co ten smok pomyśli.
– Prawdopodobnie uwiodła księcia. Niektórzy naprawdę szukają prostszych metod.
Czyjeś mruknięcie przedarło się do umysłu Demalis, która niespodziewanie uniosła głowę i spojrzała wprost na tego, kto przemówił. Ową osobą okazał się Victor, z którym służyła tamtego dnia.
Mogła to zignorować, ale nie zamierzała. Pora było zaakcentować kilka spraw, zwłaszcza że teraz mogła więcej niż wcześniej.
– Brzmisz, jakbyś sam ich szukał – spostrzegła, włączając się do trwającej przy stole wymianie szeptów. Specjalnie odezwała się głośniej.
Victor spojrzał na Demalis swoimi szarymi oczyma i zmrużył lekko krzaczaste brwi w barwie miodu. Nie był brzydkim młodzieńcem. Przynajmniej z wyglądu.
– Co tak milczysz? – zaczepiła. – Wstyd?
Zacisnął usta.
– Niedowierzanie – poprawił. – Niewiarygodne, że zachowujesz się w ten sposób, zupełnie...
– Oczywiście, dla ciebie i innych lepiej by było, jakbym milczała i pozwoliła wam mówić, co chcecie – podsumowała, przerywając mężczyźnie w połowie zdania. – Znosiłam wasze docinki, ale dość. Już nie jestem adeptką, Victorze, a sługą księcia, ciekawe, co ten by powiedział, jakby usłyszał, o czym plotkujecie? – rzekła, kryjąc wśród swoich słów ostrzeżenie. – Może się przekonamy? – zaproponowała.
Rozmówcy umilkli, nawet Victor zacisnął szczękę i pięści, ale nie odważył się niczego dodać. Demalis parsknęła, kręcąc głową.
– Tak sądziłam – podsumowała i wróciła do jedzenia.
Smok był smokiem, a gdy dojrzy, że jego potencjalna ofiara jest silniejsza, przestanie zachowywać się wobec niej swawolnie. W obliczu zmian Demalis znalazła się wyżej w hierarchii, nawet jeśli to za sprawą księcia, który nie mógł się poszczycić potęgą. Miał jednak dwóch, starszych braci, którzy o niego dbali.
Jadła, czując na sobie spojrzenia, ale tym razem nikt już nie szeptał. Pokazanie pazurków zadziałało dezorientująco i Sora wiedziała, że przez jakiś czas będzie mogła cieszyć się spokojem. Później na pewno ktoś wymyśli metodę na wbicie jej jednej bądź dwóch szpilek. Bycie sługą czasami przypominało dyplomację.
Musiała zacząć siadać przy innym stole, ale nie była pewna, czy to był odpowiedni ku temu czas. Nie chciałaby sobie narobić wrogów wśród świty, do której zaczęła należeć.
CZYTASZ
Kochankowie Głębin
RomanceIch pierwsze spotkanie wypełnione było wonią krwi i stertą trupów. Pozostało po nim jedynie wspomnienie i łuska podarowana z obietnicą zjednoczenia. Nikt się jednak nie spodziewał, że ponowne spotkanie zniszczy wszystko. Król i wroga dyplomatka. Za...