Rozdział 18 Jedno niebo

231 57 40
                                    

☾ Rozdział 18 Jedno niebo ☽

Czterdziesty dzień jesieni nadszedł dla Demalis zbyt szybko. Sama nie wiedziała, kiedy przez palce umykają jej dni, a ona sama w towarzystwie Siona przemierza ukradkiem Orinię, aby przedostać się do swojego kraju. Zrezygnowała z prób powrotu, wiedząc, że w tej chwili nic by jej to nie dało. W dniach, gdy kontrolowały ją emocje, zapominała o najważniejszym. W Yannie miała rodzinę, a gdyby zdradziła sługę Luciusa, ta znalazłaby się w niebezpieczeństwie. Kobieta czuła się zobowiązana wobec bliskich. Nie tylko z racji uczuć i krwi, ale i poczucia winy.

Świat dookoła pokrywały barwy złota, brązu i czerwieni. Po opuszczeniu królewskiego zamku roślinność przestała być całoroczna i otoczenie wprost obrazowało trwającą porę roku. Słońce chyliło się już ku horyzontowi, malując niebo ciepłymi odcieniami pomarańczy i purpury.

Demalis i Sion obozowali niedaleko wioski Myken, miejscowości, która znajdowała się najbliżej jednego z przejść granicznych między Yanną i Orinią. Nie pozwolili sobie do niej zawitać, świadomi, że musiał zostać za nimi posłany pościg. Dlatego, teraz gdy to otaczały ich złociste snopy zboża, nie ośmielili się rozpalić ognia. Ogrzewały ich jedynie kryształy, którymi Sion posiłkował się już od chwili wkroczenia do tajnego przejścia pod stolicą. Od tamtego czasu cztery zdążyły zgasnąć, a obecnie posiadany emanował już mniejszą ilością ciepła niż wcześniej.

Zawarta w nim moc była na wyczerpaniu.

Ziemia była ciemna, ale dzięki obecności okolicznych drzew gdzieniegdzie pokrywały ją różnokolorowe liście, których to zapach docierał do nozdrzy smoczycy. Było w tym coś przyjemnego, nawet jeśli towarzyszył jej chłod.

Demalis odgarnęła z twarzy zafarbowane na czerwono włosy i spojrzała ku Sionowi. Mężczyzna rozgniatał kamieniem znalezione zioła, przygotowując jedną ze znanych sobie mieszanek. W trakcie podróży wielokrotnie się mu przyglądała. Początkowo ze względu na planowaną ucieczkę, a później z racji ciekawości jego osobą.

Nie rozmawiali więcej, niż było to konieczne, dlatego przez większość podróży towarzyszyła im cisza.

Sion nie ufał Demalis i bez przerwy podawał jej toksynę, blokującą możliwość używania mocy. Kobieta starała się rozeznać, kiedy to robił, ale nie potrafiła odnaleźć odpowiedzi. Raz zapytała, dlaczego wciąż to robił, jej moc mogła się w końcu przydać, ale smok milczał. Odpowiedź była jasna. Nie ufał jej i z tego powodu kontrolował wszystko, co robiła. Pilnował również, aby nie naraziła swojego przebrania. Barwnikami, które miał przy sobie farbowali włosy, brudzili twarze, a dzięki skradzionym ubraniom mogli nieco wtopić się w tło podczas podróży.

Gorzej było z jedzeniem, bo trudniej było upolować jakąś zwierzynę, więc zdarzały się dni, gdy żywili się korzonkami, które to Sion znalazł. Unikali skupisk ludzi, chociaż nie zawsze było to całkiem możliwe. Na szlaku zdarzało się mijać wędrowców bądź kupców, stąd Demalis wiedziała, że w Orinii wrze.

Tak bardzo chciałabym ci powiedzieć, że to nie tak.

Tak bardzo chciałabym cię przytulić.

Demalis nieznacznie spochmurniała, po czym przełknęła ślinę, okrywając się mocniej płaszczem.

– Kiedy dotrzemy do Yanny? – spytała zrezygnowana.

Sion nawet na nią nie spojrzał, kontynuując pracę.

– Jutro przekroczymy granicę, panno Soro. Zalecam się wyspać.

Odwróciła wzrok, przyglądając się niebu. Ciemną przestrzeń nad jej głową zdobiły nieliczne gwiazdy. Gdy wpatrywała się w ten mrok, miała wrażenie, że widzi swoje serce. Ono również sczerniało z rozpaczy i bólu, a jednak wciąż tliła się w nim nadzieja na to, że w pewnym momencie ona i Keon zdołają się zjednoczyć. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, aby zapobiec wojnie, chociaż ta nie była dla niej najważniejsza. Pragnęła przeprosić i wrócić, ale wiedziała, że najrozsądniej było uporządkować przed tym swoje sprawy. W końcu powinna być ze swoim bratem szczera.

Kochankowie GłębinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz