3.

369 11 0
                                    

O godzinie 11:00 obudziło mnie pukanie do drzwi, dlatego niechętnie zwlokłam się z łóżka i zawiązując szlafrok zchodziłam po schodach, aby wpuścić do mieszkania osobą, która postanowiła mnie obudzić.

- Gavira ty potrafisz pukać zanim gdzieś wejdziesz? - zapytałam zwdziwiona widząc po drugiej stronie osiemnastoletniego szatyna.

- Jak widać od mundialu się nauczyłem. Jak Ci idą przygotowania do wyjazdu? - zapytał uśmiechając się delikatnie.

- Właściwie to mnie obudziłeś. - powiedziałam wpuszczając chłopaka do mieszkania.

- Jak to dopiero wstałaś, za 58 minut wyjeżdżamy. - odpowiedział idąc za mną w stronę kuchni gdzie postawiłam sobie wodę na kawę.

- Normalnie, przed chwilą opuściłam pomieszczenie nazywane sypialnią, wiesz to takie miejsce gdzie się śpi.

- Nie jestem tępy. Idź się ogarnąć, zrobię Ci kawę.

- Chce jeszcze trochę pożyć, a ty mnie otrujesz.

- Nie mam takiego zamiaru. Po prostu idź. - wygonił mnie z pomieszczenia, w którym siedziałam, dlatego skierowałam się do garderoby, żeby wybrać ubranie.

Postawiłam na beżowe dresy, biały T-shirt i do tego później miałam ubrać białe Air Force 1. Na szybko spakowałam się też do małej walizki, wzięłam kilka par długich i krótkich spodni oraz koszulek. Z przedmiotem w ręce zeszłam na dół gdzie Pablo siedział z kawą w kuchni przy blacie, odstawiłam torbę na korytarz i usiadłam na przeciwko szatyna wcześniej biorąc do ręki swoją kawę.

- Pojedziemy moim samochodem, bo znając Ciebie i tak ja będę prowadził. - ciemnooki przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę.

- Możemy się wymieniać co jakiś czas.

- Dam radę, przecież 6 godzin to nie tak dużo.

- Nie przesadzaj, tym bardziej, że późno wyszliśmy od Pedriego. - Hiszpan westchnął, ale odpuścił dalsze kłótnie i zgodził się wymieniać, ale zagroził, że jeśli nas zgubię to osobiście urwie mi on głowę.

- Nie zgubię nas, raczej.

- Mam nadzieję.

***

Godzinę później siedziałam w samochodzie na miejscu pasażera i patrzyłam na krajobraz za oknem, który mijaliśmy dość szybko, w końcu za kierownicą siedział największy miłośnik prędkości. Ciszę w aucie przerywała cicho lecąca z radia muzyka i nucenie młodego Andaluzyjczyka.

- Co ty taka małomówna dzisiaj? - zapytał po jakimś czasie Pablo.

- Bo nie mamy o czym rozmawiać. - odpowiedziałam chłodno nawet nie odwracając głowy w jego stronę.

- O co chodzi?

- O nic.

- Rosie... - nie dane mu było dokończyć, bo się wtrąciłam przenosząc swój wzrok na Gaviego.

- Mówiłam Ci już, żebyś mnie tak nie nazywał.

- Mogę wiedzieć o co chodzi?

- Przecież nie jestem nikim ważnym Gavira.

- Tylko o to Ci chodzi?

- Nie tylko o to, nie raczyłeś się nawet przywitać wczoraj, a teraz oczekujesz, że będę zachowywać się jak gdyby nigdy nic?

Mi mariposa || Pablo "Gavi" GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz