8.

257 12 2
                                    

Po powrocie do Barcelony rzuciłam się w wir pracy. Przez dość długą nieobecność miałam kilka rzeczy do nadrobienie. Moje obowiązki opierają się na zajmowaniu się prowadzeniem dziennikarskiej części strony internetowej i aplikacji FC Barcelony co nie należy do jakoś super wymagających zadań. Kiedy tak jak zazwyczaj siedziałam w swoim biurze przed laptopem z kawą, pracę przerwało mi pukanie do drzwi.

- Nie ma mnie! - krzyknęłam mając nadzieję, że przybysz odpuścić i odejdzie, jednak bardzo się myliłam, ponieważ usłyszałam ponowne pukanie oraz dzwonek. - Jezu idę!

Po otworzeniu drzwi zobaczyłam za nimi Gonzáleza razem z Torresem i Balde uśmiechniętycz od ucha do ucha, czyli tak jak zawsze. Przez nawał pracy nie miałam czasu na spotkania z przyjaciółmi, dlatego widziałam ich wszystkich raz od powrotu do Barcelony, dokładnie wtedy kiedy przyjechali, żeby dowiedzieć się jak wygląda sytuacja w Madrycie i co dokładnie się tam stało.

- Wychodzimy na miasto i to nie jest pytanie. - to pierwsze słowa jakie opuszczają usta ciemnoskórego Hiszpana.

- Po pierwsze to was też miło widzieć, po drugie nie mam na to czasu, po trzecie nie gracie jutro meczu z Valencią? - ostatnie pytanie było retoryczne, bo miałam całą rozpiskę ich meczy w swoim biurze oraz na mailu, ale chciałam im o tym tylko przypomnieć, jakby jednak zapomnieli.

- Tak mamy jutro mecz, dlatego idziemy porobić coś razem w ramach rozluźnienia przedmeczowego. - powiedział Ferran wchodząc do mojego mieszkania jako pierwszy kiedy tylo odsunęłam się do drzwi dając piłkarzom na to nieme przyzwolenie.

- Masz ... - zaczął Pedro spoglądając na godzinę na telefonie. - niecałą godzinę na przygotowanie się, więc radzę Ci mniej gadać i iść się ogarniać, bo za chwilę będziesz narzekać, że nie zdąrzysz.

- I tak będę narzekać. - mruknęłam pod nosem idąc w stronę schodów. - Rozgośćcie się. - machnęłam ręką w kierunku salonu.

- Masz Fifę, prawda? - krzyknął z dołu Teneryfczyk, kiedy właśnie stanęłam u szytu schodów.

- Mam, nawet sam ją tu przywlokłeś razem z Gavirą zaraz po tym jak się tutaj wprowadziłam Pepi. Leży gdzieś obok telewizora. - odkrzyknęłam wchodząc do swojej sypialni, a potem do garderoby w celu odnalezienia czegoś do ubrania na to spotkanie.

Równo godzinę później ubrana w beżowy top, czarne spodenki i biało beżowe Jordany 1 schodziłam po schodach do trójki przyjaciół świetnie bawiących się przy Fifie 22. Nie sądziłam, że aż tak się zadomowią w moim lokum, ale lepsze to niż jakby mieli siedzieć nade mną i pytać ile jeszcze potrzebuję czasu, bo jesteśmy spóźnieni. Z mieszkania razem z trzema piłkarzami wyszłam chwilę później i od razu pokierowaliśmy się w stronę samochodu Pedriego, który stał centralnie pod moją klatką.

Ten to wie jak się ustawić.

Resztę grupy mieliśmy spodkać na Plaza de Catalunya, na którym byliśmy już siedem minut później. Do naszej dzisiejszej grupy oprócz naszej czwórki należeli też Frenkie razem z Mikky, Ansu, Ronald, Raphinia, Gavi, Sira i Joel - chłopak, którego poznałam na sylwestrze u Pedriego, o ile dobrze pamiętam jeden z przyjaciół Alejandro.

- O proszę, któż to postanowił zaszczycić nas swoją obecnością. - powiedział Ansu kiedy tylko zobaczył naszą czwórkę, dzięki niemu zostaliśmy zauważeni przez pozostałą część grupy.

- Wcale nie widziałeś się ze mną jakieś ... - zanim dokończyłam zerknęłam na zegarek znajdujący się na moim prawym nadgarstku. - ... trzy godziny temu na wywiadzie przed jutrzejszym meczem.

- No właśnie to aż trzy godziny. - odpowiedział ciemnoskóry.

- Ty się z nią przynajmniej widziałeś. - powiedział chłodnym tonem Gavira, co trochę mnie zdezorientowało.

Mi mariposa || Pablo "Gavi" GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz