11.

141 4 0
                                    

Dobrze znany mi już dziewiętnastolatek zmierzył mnie z groźnym wyrazem twarzy, z trudem tłumiąc uśmiech, kiedy po raz kolejny próbował przerwać moją pracę.

- Pablo Martínie Páez Gaviro! Jeszcze raz spróbuj zamknąć tego laptopa, to ci głowę urwę! - rzuciłam z udawanym oburzeniem, choć sama już czułam, że jestem na granicy wyczerpania.

- Rosalíno Carlo Sanchez Martínez, nie musisz już nic poprawiać, po prostu to wyślij. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego za każdym razem wątpisz w to, że twoja praca jest dobra - powiedział, wyraźnie niezadowolony z mojej postawy, ale i z nutą troski.

Westchnęłam, czując lekkie ukłucie wstydu. Może rzeczywiście przesadzałam? Zamiast korygować każde słowo, zaczęłam przypominać sobie momenty, gdy dostawałam pozytywne komentarze od redakcji. Gavi miał rację - przecież nie popełniałam wielkich błędów, a moje teksty od dawna były doceniane. Ostatecznie, po chwili zawahania, zapisałam plik i wysłałam go do redaktora naczelnego FC Barcelony.

Gavi uśmiechnął się triumfalnie, widząc, że w końcu ustąpiłam.

- Tak trudno było? - zapytał z udawanym oburzeniem, sięgając po kolejne ciastko, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.

- Zobaczysz, że Miguel odeśle mi to z powrotem i każe poprawiać - odpowiedziałam, choć nieco mniej pewnie.

- Najwyżej - rzucił Gavi z pobłażliwym uśmiechem. - A teraz możemy w końcu iść do salonu obejrzeć jakiś film. No chyba, że wolisz przegrywać w FIFĘ.

Zastanowiłam się chwilę, odwracając głowę w stronę laptopa, jakbym jeszcze rozważała kolejne korekty. W końcu jednak wzruszyłam ramionami.

- Wiesz, chyba zostanę przy oglądaniu filmu.

Kilka minut później leżeliśmy obok siebie na kanapie, zasłoniwszy zasłony w salonie, żeby poczuć się trochę jak w kinie. Pachniał świeży popcorn, który Gavi właśnie wsypał do miski, a na ekranie wyświetlały się już pierwsze kadry filmu Diabeł ubiera się u Prady. Widziałam ten film setki razy, ale za każdym razem czułam ten sam dreszcz emocji.

- Naprawdę musimy to oglądać? - zapytał z lekką pretensją Andaluzyjczyk, patrząc na mnie, jakby liczył, że zaraz zaproponuję coś innego.

- Tak, sam pozwoliłeś mi wybrać film, Pablo. Teraz musisz przecierpieć - odparłam z uśmiechem, skupiając się na ekranie.

Film ledwo się zaczął, a ja już widziałam, jak Gavi nerwowo się wierci. W pewnym momencie próbował niepostrzeżenie sięgnąć po pilota, jakby zamierzał przełączyć na mecz albo co gorsze na jakiś horror, ale skutecznie go powstrzymałam, chowając pilot pod poduszką.

- Nie tym razem, Gavi - szepnęłam ze śmiechem.

Przez kolejne dwie godziny wspólnie oglądaliśmy film, choć wiedziałam, że Gavi co jakiś czas próbował podkraść się do pilota lub wymigać się do kuchni, by po prostu oderwać wzrok od ekranu. Jednak z uporem zostawał przy mnie do samego końca, a na koniec przyznał, choć niechętnie, że "nie było tak źle".

Po skończonym filmie przyszła kolej na film wybrany przez piłkarza. Jak moża było się domyślić nie wybrał on ani komedii ani innego gatunku filmu, który przypadłby mi do gustu.

- Pab, dobrze wiesz, że nienawidzę horrorów - powiedziałam z wyrzutem, wstając gwałtownie z kanapy po przeczytaniu napisu znajdującego się na ekranie telewizora Egzorcysta z 1973 roku. Wciągnęłam głęboko powietrze, bo już sam tytuł przyprawiał mnie o dreszcze. Tylko ten film, ze wszystkich horrorów na świecie musiał wybrać właśnie ten?

Mi mariposa || Pablo "Gavi" GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz