Nie ma to jak zaczynać tydzień od treningu o godzinie 9.00. Osoba, która jest odpowiedzialna za ustalanie grafiku i godzin treningów chyba uwielbia znęcać się nad ludźmi. Zbliża się koniec lutego co wiąże się z tym, że pogoda nie ropieszcza. Właśnie siedzę na ławce rezerwowych ubrana w jeden ze swoich grubszych swetrów jaki mam w swojej szafie i oglądam jak piłkarze FC Barcelony przygotowują się do 2 godzinnego treningu.
- Trenerze, nie możemy tego przełożyć, jest zimno. - Fati odkąt tylko wyszedł z szatni narzeka na to, że zamarza.
- Nie możemy tego przełożyć, tak jest zimno, ale chyba dlatego masz klubowe ubrania termoaktywne. - odpowiedział szyderczo Xavi, dlatego, że Anssuname jako jedyny postanowił dzisiaj brać udział w treningu w krótkich spodenkach i koszulce z którkim rękawem.
- To nie moja wina, że nie mam pojęcia gdzie je schowałem. - skarżył się nadal piłkarz.
- Oj Ansu przyznaj się, że wczoraj piłeś i dzisiaj pakowałeś się na szybko, co skończyło się wrzuceniem nie tego kompletu treningowego co powinieneś. - powiedział Pedri święcie przekonany o swojej racji.
- González nie wkurwiaj mnie nawet. - odpowiedział ciemnoskóry na co wszyscy się zaśmiali.
Jako iż po treningu miałam mieć rozmowę z Hernándezem i Laportą stwierdziłam, że pośmianie się z piłkarzy będzie bardzo dobrym pomysłem. Oczywiśnie nie przemyślałam tego, że sama mogę skończyć chora przez temperatuję, która wynosiła równo 4° Celsjusza.
- Rosa nie chcesz może iść jednak do środka? - zapytał trener po tym jak kazał biegać chłopakom dookoła boiska.
- Nie, zostanę tutaj, w środku będę się nudzić, a tutaj przynajmniej będę mogła pośmiać się z tego jak Ansu narzeka na odmrożenia.
- Prawda to może być całkiem zabawne.
- Trenerze, a mogę dzisiaj w kurtce? - próbował wynegocjować zmarznięty Ansu.
- Nie, w kurtce po pierwsze będzie Ci nie wygodnie, a po drugie spocisz się bardziej niż w termo a po późniejszym ściągnięciu kurtki przez przegrzanie skończy się zapaleniem płuc. - odpowiedział mu rozbawiony Xavi.
- Ale teraz też mogę mieć zapalenie płuc.
- Nie, teraz jedyne co możesz mieć to nauczkę. A teraz wracaj do biegania.
Pół godziny później piłkarze mieli przerwę na wodę co oczywiście skończyło się tym, że Gavira siedział i przytulał się do mnie, żeby ,,było mi cieplej", a tak serio to próbował uchronić się przed wiatrem, który sprawiał, że odczuwalna temperatura była jeszcze niższa niż rzeczywista. Pedri nabijał się z przyjaciela co skończyło się oblaniem go wodą przez Pabla.
- No weź! Stary tak się nie robi! - krzyczał oburzony Kanaryjczyk.
- Nie przesadzaj to tylko trochę wody. - zaśmiał się Gavi.
- Tak? Jak chcesz to też możesz tak skończyć. - mówiąc to Pedro wskazał na swoją w połowie mokrą bluzę termoaktywną.
- Nie możesz mnie oblać, bo Rosie na tym ucierpi. - wycwanił się Andaluzyjczyk.
- Wiesz zawsze mogę się od Ciebie na chwilę odsunąć. - powiedziałam patrząc na szatyna.
- Powodzenia. - powiedział mocniej się do mnie przytulając.
- Dobra wracać na boisko! - krzyknął Xavi, który stał na samym środku murawy.
Oczywiście Pablo nie byłby sobą gdyby nie oddał mi swojej kurtki, bo przecież zamarznę bez niego, na co i ja i Pepi się zaśmialiśmy.
***
- Rose, jak wiesz ostatnio mamy problem z Marco, tym chłopakiem od mediów. - powiedział prezydent klubu.
- Obiło mi się o uszy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Dlatego raczej nie przedłużymy z nim umowy. Normalnie szukalibyśmy kogoś na jego miejsce. - powiedział Joan.
- Ale wspólnie stwierdziliśmy, że zaproponujemy to miejsce Tobie. - powiedział trener.
- Oczywiście wiąże się to z podniesieniem Twojej pensji. O to nie musisz się martwić.
- Nie wiem czy się do tego nadaję. - odpowiedziałam zgodnie z moim przeczuciem.
- Ostatnio poradziłaś sobie świetnie. Dasz sobie radę. O to nikt ze sztabu szkoleniowego i zarządu się nie martwi. - potwierdził Laporta.
- Dobrze, jeśli tak Pan uważa mogę się tego podjąć.
- Świetnie, jutro po południu będzie gotowa umowa, także po treningu będziesz mogła przyjść ją podpisać i myślę, że jutro na treningu mogłabyś zacząć pracować.
- Żaden problem. - powiedziałam uśmiechając się.
- Dziękuję Rosalíno, na Ciebie zawsze można liczyć. - powiedział prezes, wyciągając w moją stronę dłoń, którą oczywiście uścisnęłam.
Po całym spotkaniu pokierowałam się na parking, na którym nie powinno być już żadnego z piłkarzy, jednak się myliłam. Obok mojego samochodu nadal stała Cupra Gaviego, a jej właściciel stał oparty o drzwi kierowcy.
- Widzę, że nie spieszy Ci się do domu. - powiedziałam stając niedalego osiemnastolatka.
- Nie jeśli mogę się wcześniej zobaczyć z Tobą. - zaśmiał się. - A tak serio to chciałem zapytać o co chodziło z tym spodkaniem i odzyskać swoją kurtkę.
- Chcą zwolnić Marco, tego chłopaka od mediów. - powiedziałam oddając chłopakowi jego własność.
- I co ty masz do tego?
- Nowe stanowisko pracy.
- Żartujesz?
- Nie, od jutra będę zajmować się mediami i dziennikarstwem.
- To świetnie, tylko proszę, weź jutro ze sobą kurtkę, nie mogę patrzeć jak siedzisz i trzęsiesz się z zimna.
- Tyle, że to nie ja przytulałam się do Ciebie, tylko ty do mnie.
- Pomińmy to. - zaśmiał się Hiszpan. - robisz teraz coś konkretnego?
- Miałam zabrać się za zaległe artykuły.
- Mogę Ci pomóc? Wiesz jak na mundialu.
- Oczywiście, że możesz o ile nie wyjesz wszystkich moich ciastek jak ostatnio.
- Tego nie mogę Ci obiecać. Widzimy się pod Twoim blokiem.
818 Słów
Witam, wiem znowu trochę mnie nie było, ale to przez wyjazdy i moją chorobę. Teraz postaram się nie znikać na tak długo. Do następnego ♡.
CZYTASZ
Mi mariposa || Pablo "Gavi" Gavira
FanfictionOsiemnastoletnia Rosalína Carla Sanchez Martínez po Mistrzostwach Świata w Katarze dostaje multum propozycji pracy jednak decyduje się ona na przeprowadzkę do Barcelony, w końcu to tam mieszakają jej obecni piłkarscy przyjaciele. Nie spodziawała się...