7. Sebastian

79 12 50
                                    


 Sebastian szedł obok Avery. Był na tyle blisko, by przyjrzeć się detalom jej twarzy. Zwrócił uwagę na lekko zadarty nos i kształt jej ust. Twarz dziewczyny była proporcjonalna, a z policzków wciąż nie schodził ten rozkosznie rumiany kolor. Nie przeszkadzało mu to, że jej włosy przypominały siano, a nie tak dawno bujne i zadbane loki, teraz odstawały w każdą stronę, piętrząc kołtun na kołtunie. Na jej skórze na policzkach i podbródku dostrzegł ceglastoczerwone zadrapania, których mogła nabyć, przedzierając się przez krzewy Zakazanego Lasu podczas ucieczki przed kłusownikami. Jej żółty mundurek – przypomnienie o jej przynależności do Hufflepuffu – był cały pokryty ziemią. Brunatne ślady kontrastowały przede wszystkim z jej białym kołnierzykiem lnianej koszuli. Sebastian zastanawiał się nad tym, jak to możliwe, że wyglądała ładnie nawet w stanie absolutnego chaosu.

Starał się nie zerkać za często, ale ciężko było się powstrzymywać, kiedy obok niego kroczyła zagadka. To mogła być osoba, która nie bała się przechadzać z dementorem. I choć Sebastian nie lubił ulegać uprzedzeniom, tak w tej chwili ciężko mu było uwierzyć, że ta słodka Puchonka mogłaby mieć cokolwiek wspólnego z czarną magią. Musiał się wewnętrznie skarcić za powątpiewanie, bo tezę badawczą już zdążył założyć, a w dodatku ocena po pozorach nie należała do postaw godnych takiego badacza jak on. Znał to z doświadczenia. Doskonałym tego przykładem był Ominis, który pochodził ze starego rodu czystej krwi, wywodzącego się od samego Salazara Slytherina, a mimo tak sławnego przodka odrzucał wszystko, co było z nim związane. Choć ambicji mu nie brakowało, Sebastian zastanawiał się czasem, czy Ominis w ogóle powinien był trafić do domu Ślizgonów. Jakby zadecydowało o tym wyłącznie jego dziedzictwo, a nie cechy charakteru.

Niuchacz wyczuł, że Sebastian patrzył na Avery trochę za długo, dlatego zaczął popiskiwać, by zwrócić na siebie jej uwagę. Kiedy dziewczyna na niego spojrzała, zaskoczona niespodziewanym zachowaniem zwierzątka, on wyciągnął ze swojego złotego brzuszka perłową spinkę, którą od razu jej wręczył.

— Oh, dziękuję, Gilderoy. — Uśmiechnęła się do niego i przyjęła niespodziewany podarunek.

Było w tym widoku coś niebywale rozkosznego. Sebastian poczuł, że sam miał ochotę się uśmiechnąć i w jednej chwili włożył rękę do kieszeni, jakby sam trzymał tam jakąś biżuterię, którą mógłby jej podarować. Jednak znalazł tylko parę knutów i cukierka z Miodowego Królestwa.

— Więc Gilderoy jest twoim zwierzęciem? — zapytała Lina.

Głos przyjaciółki na moment wyrwał go z własnej głowy. Sebastian zrozumiał, że od kilku minut toczyła się rozmowa, której kompletnie nie śledził. Przejechał dłońmi po głowie, odgarniając swoje włosy do tyłu. Niestety jego fryzura nie układała się tak dobrze jak włosy Ominisa, którego pasma rozchodziły się perfekcyjnie same z siebie. Kosmyki Sebastiana wyglądały teraz jakby się naelektryzowały, śmiesznie stercząc do góry. Może to nawet lepiej – teraz Avery aż tak nie odstawała ze swoim wyglądem rozbitka.

— Tak. Znaleźliśmy się nawzajem. — Avery zwróciła głowę do Liny. — Przekonanie Blacka, że nic nie ukradnie, trwało co najmniej miesiąc.

— Cóż, nasz dyrektor utrudnia życie wszystkim, bez wyjątku.

Avery pokiwała głową, niemo zgadzając się z Liną. Była tutaj dopiero drugi dzień, ale pewnie zdążyła już doświadczyć arogancji Blacka. Nikt nie czarował się, że był on pedagogiem z pasji, ale przynajmniej mógłby zachować nieco pozorów. Jednak Sebastian zauważył, że Ślizgonów traktował nieco lepiej niż pozostałych. Nie chciano o tym głośno mówić, ale podejrzewano, że miała na to wpływ czysta krew większości członków Slytherinu. A jaką krew mogła mieć Avery? Skąd w ogóle pochodziła? Sebastian złapał się na tym, że naprawdę chciał to wiedzieć, choć przecież priorytetem było rozwiązanie zagadki dementora.

Niewypowiedziana obietnica || Hogwarts LegacyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz