Ominis nie do końca zrozumiał, dlaczego po zajęciach musiał od razu opuścić szkolne mury. Chciał pójść do dormitorium Ślizgonów albo do Wielkiej Sali poza godzinami posiłków, by trochę się pouczyć po pierwszym tygodniu zajęć. Niektórzy uznaliby to za nudne podejście do szkolnego życia, ale Gauntowi to nie przeszkadzało. Dotychczasowa moc wrażeń wystarczyła mu na najbliższe czterdzieści lat, jednak Lina miała wobec niego inne plany.
Po zajęciach z numerologii, jak i po lekcjach popołudniowych z zaklęć i ze znienawidzonych przez Ominisa eliksirów, został zaczepiony przez przyjaciółkę, która enigmatycznie zaproponowała mu spacer po Błoniach Hogwartu. Choć nie miał nic przeciwko wspólnym wypadom, tak ostatnie eskapady bardzo ostudziły jego entuzjazm wobec pozaszkolnych wędrówek. Jednak nie potrafił odmówić Linie. Nie wiedział, co na niego tak działało – jej kojący głos, lekkość, z jaką wypowiadała te swoje niesprecyzowane propozycje czy wysoka charyzma i inteligencja wypowiedzi, dzięki którym myślał, że ma do czynienia z profesjonalnym mówcą. Innymi słowy, Lina mogła mu powiedzieć cokolwiek, a on by jej przytakiwał jak zaczarowany. Może starożytna magia płynąca w jej żyłach nie była jedyną czarodziejską umiejętnością, którą skrywała?
Powędrowali we dwójkę w kierunku wyjścia bez towarzystwa Sebastiana. Chłopak podobno bardzo szybko się ulotnił, ale Lina i tak nie miała w planach go zapraszać na to spotkanie. Podobno nie chciała mu przeszkadzać w jego „prywatnych sprawach". Ominis rozumiał, że w szkolnych murach posługiwała się ogólnikami, by nic nie wpadło nikomu nie powołanemu do ucha. Plotki w Hogwarcie rozchodziły się znacznie szybciej niż dostawa specjalnej edycji czekoladowych żab w Miodowym Królestwie. Dziwiło go jednak, że nawet nie postanowiła powiedzieć Sebastianowi o tym, że z jakiegoś powodu idą poza szkołę. Warto byłoby go poinformować, gdyby sobie przypomniał, że ma przyjaciół poza książkami.
Idąc korytarzami, nie rozmawiali o niczym nadzwyczajnym. Lina komentowała zdarzenia rozgrywające się w hogwarckich salach. Minęli woźnego drażniącego się z Irytkiem, potem spotkali paru znajomych, którzy próbowali ich zatrzymać na parę słów, ale Lina sprawnie tłumaczyła się, że nie mieli czasu, bo musieli zdążyć do Magicznej Rzepy w Hogsmeade przed zmierzchem. Przez te wszystkie beztroskie rozmowy o lekcjach i szkole Ominis nawet uwierzył, że może porzucą szpiegowanie Mrooke i skupią się na byciu uczniami, ale jego naiwna wiara nie trwała długo. O kontekście ich wyprawy dowiedział się, gdy tylko przekroczyli próg szkoły, a ich stopy stanęły poza terenem zamku.
Ominis poczuł na twarzy podmuch wiatru. W nozdrza uderzył go zapach świeżo skoszonej trawy i słodka woń przekwitających polnych roślin. Ciepłe promienie słońca muskały jego twarz, przypominając o tym, że warto doceniać ostatnie ciepłe dni przed jesiennym sezonem.
— Więc z jakiego powodu wyrwaliśmy się tak nagle ze szkoły? — zapytał w końcu. — Raczej nie chodzi o dodatkowe ziarna dyptamu.
— Musimy obgadać parę spraw — odpowiedziała nonszalancko Lina.
— I nie mogliśmy zrobić tego w krypcie?
— Ta wycieczka terenowa ma swój cel, Ominisie.
Ten cel się mu nie spodobał, gdy zrozumiał, że kierowali się do Zakazanego Lasu. To miejsce pachniało inaczej, powietrze wydawało się w nim cięższe i nie trzeba było widzieć, by czuć się tam niekomfortowo. Wraz z pierwszym krokiem postawionym na tym mrocznym terenie, na karku pojawia się gęsia skórka, jakby ciało reagowało na nieprzyjemną atmosferę. To było takie wrażenie, jakby czuło się na sobie czyjś wwiercający się wzrok – kogoś, kogo nie było w pobliżu.
— Czy my naprawdę nie możemy mieć jednego spokojnego dnia? — zapytał ironicznie.
— Nie, kiedy dzieje się zbyt dużo podejrzanych rzeczy.
CZYTASZ
Niewypowiedziana obietnica || Hogwarts Legacy
FanfictionKolejna tajemnica zagościła w murach Hogwartu i tylko trio zdeterminowanych Ślizgonów jest w stanie ją rozwikłać! Lina Ewing powraca do Hogwartu po tym, jak rok wcześniej odkryła ściężkę starożytnej magii, pokonała Ranroka i Rookwoda i nawiązała now...