✍ Nakarm Elfa cukierkiem! (Maraton świąteczny 2023)

87 5 37
                                    


~🎀~ Przedświąteczna opowiastka ~🎀~

Pamiętacie zeszłoroczną opowiastkę? Cóż, ta historia jest jeszcze dziwniejsza! A wszystko zaczęło się od tego, że poszłam na wielkie wczesnozimowe zakupy żywnościowe...

Wiecie, jak się mieszka w odległym Zasiedmiogórogrodzie, którego pogoda potrafi zaskoczyć usypaniem metrowych zasp w ciągu jednej doby... 😅 lepiej zawczasu uszykować porządne zapasy. W ten sposób znalazłam się w alejce pomiędzy słodyczami a makaronami (byłam w niej oczywiście dla makaronów!), szukając najlepszych promocji i generalnie zajmując się swoją (długą na 33 pozycje) listą zakupów, gdy usłyszałam:

– Daj cukierka!

W pierwszym momencie pomyślałam, że to nie do mnie. Jakieś dziecko pewnie próbuje wysępić słodycz od rodzica... ot, co! Zachrypnięty i dziwnie brzmiący głos u maluchów w tym czasie nie jest niczym niezwykłym, więc wzruszyłam ramionami, myśląc, czy kupić jeden duży ketchup, czy może dwa, gdy...

...poczułam, że coś mnie szarpie za nogawkę!

Patrzę... a tam nic nie ma!

Dziwne...

A później słyszę ponownie ten sam głos:

– Daj cukierka, daj cukierka... daj cukierka! Daj cukierka!

Głos jest coraz bardziej naburmuszony z każdym powtórzeniem, a moja nogawka zaczyna się zachowywać jak sznur na kościelnej dzwonnicy – ostre szarpnięcie przy każdym słowie. Rozglądam się ponownie... i dalej nic nie widzę! Myślę sobie: Ukryta kamera – jak nic!

Wtedy głos odzywa się znów:

– Ej!, ty!, człowiek! Tak!, do ciebie mówię! Głuchy jesteś, czy co?

– Ja...? – pytam cicho, niepewnie, bo wiecie: gadanie do siebie to nie jest najzdrowszy objaw. Wiem, że może nie jestem dobrym przykładem idealnego zdrowia psychicznego, ale słyszenia głosów jeszcze mi nie grali...

– No, ty, ty! A kto? Widzisz tu kogoś więcej?

– Problem w tym, że właśnie nikogo więcej nie widzę...

– No, przysięgam, nie dość, że niedosłyszy, to jeszcze ślepe toto... – zdenerwował się głos. – Ale mi się człowiek trafił... Coraz gorszych was tam robią, czy co? Zresztą powinienem się domyśleć po wynikach szefa, że jacyś niedorobieni jesteście ostatnio coraz bardziej, bo z roku na rok wraca z mniejszymi zapasami ciastek i mleka... Ale prezenty to nadal by się pod choinkę chciało, co?!

– Słucham...?

– No, słuchaj, słuchaj! Mamy przez was, ludzi, problemy z zaopatrzeniem. Długobrodemu brakuje na premie świąteczne i dosłownie czasem przymieramy głodem... A robotą zawaleni jesteśmy po same końcówki uszu! Tak nas urządził Hohoho! I jakby tego było mało, wymyślił sobie, że zatrudni was do pomocy. I wiesz, niby fajnie, bo trochę nas odciążacie, ale jak patrzę na waszą wydajność... oj, marniutko, marniutko! Dlatego zostaliśmy w tym roku wydelegowani do pomocy. Nie chcieliśmy się zgodzić, bo wiesz, preeezeeenty... stosy prezentów do przygotowania nadal czekają, ale szef obiecał, że będziecie nam płacić w cukierkach. Więc pospiesz się i dawaj cukierka!

– Czekaj, czekaj... czyli mówisz, że jesteś wysłannikiem Mikołaja? – dopytałam.

– No, przecież mówię. O!, mam nawet tutaj twoje podanie i kontrakt...

– Kontrakt?!

Ja... blablabla... niżej podpisana, zobowiązuję się wydziergać 3553 biało-zielone skarpety... A nie, czekaj, to nie ten... Gdzie ja to mam...? O! Jest! Ja, niżej podpisana, ...zobowiązuję się przygotować świąteczne literackie upominki i podarować odrobinę radości moim obserwatorom. Niech stanie się magia świąt! Podpisano: Mikołaj Hohoho i... Na miętową laseczkę! Nie mogłaś wymyślić sobie dłuższego pseudonimu?! Nie będę tego czytać! Dobrze, że masz skrótową wersję, Ri! No, ale przechodząc do konkretów...

Przewodnik CzytelnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz