Niespodziewane.

1.7K 56 2
                                    


Asher

Myślałem, że oszaleję.

Siedzenie w pustej chacie nigdy nie wydawało mi się czymś złym, ale dziś nie umiałem usiedzieć na tyłku. Ciągle podchodziłem do okna. Spoglądałem na pusty plac i bramę mając nadzieję, że małolata wróci do domu. Było już kurwa prawie wpół do trzeciej.

Niespodziewanie poczułem wibracje w kieszeni. Spojrzałem na ekran.

-Co chcesz Liam? -odezwałem się przykładając urządzenie do ucha.

-Wracamy. -mruknął niemrawo. -Madi już wróciła?

Zamyśliłem się przez chwilę. Nie wróciła i kurwa właśnie, dlatego nie umiałem złożyć myśli do kupy, a co dopiero zabrać się za jakąś sensowną robotę.

-Nie.

-Nieźle. -zagwizdał. -Moja siostrzyczka musi się nieźle tam bawić.

-Ona powinna kurwa dostać szlaban. -syknąłem na niego. -Nie mam zamiaru siedzieć na dupie i oczekiwać przyjazdu tego rozpieszczonego aniołka, jakby była jakąś królową, do chuja.

-Uspokój się. -niemal widziałem, jak przewraca oczami. -Jest duża. Możesz iść spać.

-Yhym. -mruknąłem i zakończyłem tą durną konwersację.

Nie wiedziałem, dlaczego on jest kurwa taki spokojny, gdy ja jak idiota ciągle wyglądałem przez okno. Całe szczęście, że nie ma tu Marco bo drwiłby ze mnie przez najbliższe tygodnie, jak i nie miesiące.

Zresztą sam miałem ochotę jebnąć ze śmiechu. Głupia smarkula, tak mocno wdarła się do moich myśli, że za żadna skarby nie umiałem jej z nich wypierdolić.

Mój telefon kolejny raz zaczął wibrować, a ja na tyle wkurwiony własnymi myślami nawet nie spojrzałem na ekran tylko pewny siebie odebrałem warcząc do słuchawki.

-Czego znowu chcesz Liam?!

-Mamy problem. -głos Marco rozbrzmiał po drugiej stronie urządzenia i był autentycznie przerażony.

W pierwszej chwili pomyślałem o jego matce, ale po chwili uświadomiłem sobie, że prędzej odetchnąłby z ulgą na wieść o jej śmierci niż był przerażony. Wolał, aby się już nie męczyła.

-Towar czy twoja siostra? -zapytałem, pamiętając, że nastolatka od kiedy dowiedziała się czym się zajmujemy zaczęła sprawiać mu niemałe problemy.

Swoją drogą nadal uważałem go za kretyna, że wtajemniczał w nasz biznes nastolatkę, ale on uważał, że dzięki temu będzie ostrożniejsza. Niedorzeczność.

-Wychodziłem z chaty i natrafiłem na Madi.

Moje serca się zatrzymało, a w głowie huczało od nieprzyjemnych myśli. Nie powinno jej tam być. Nie wierzę, że impreza odbyła się w takiej dzielnicy.

-Co...

-Nie daje się dotknąć. Wygląda jak...

-Za ile będziecie? -przerwałem mu, zaciskając szczękę.

-Dwie minuty.

Rozłączyłem się. Złość targała mną w nieopisany dotąd sposób, a musiałem ją jakoś stłamsić. Jeśli coś jej się stało musiałem pokazać swoją drugą stronę, to bardziej przyjazną.

Złapałem jakiś koc z kanapy i podszedłem do drzwi. Brama powoli zaczynała się otwierać. Mnąc koc w dłoni wyszedłem na dwór i przystanąłem przy samych drzwiach.

Terenowe BMW Marco zatrzymało się niedaleko wejścia. Przez przednią szybę widziałem, jak mówi coś do niej i zerka na mnie. Ona też uniosła wzrok, który w sekundzie spuściła. Kiwnęła delikatnie głową, a drzwi od jej strony delikatnie zaczęły się uchylać.

W objęciach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz