Niespodziewane spotkanie

1.3K 48 9
                                    

Madison

-A ty dokąd moja droga?

Donośny głos ojca prawie przyspawał mnie do ziemi. Zatrzymałam się w pół kroku i odwróciłam w kierunku głosu. Kluczyki w mojej dłoni delikatnie zabrzęczały zwracając jego uwagę.

Kurwa...

-Eee... ja... muszę jechać do Liama. Zostawiłam u niego legitymacje szkolną.

Nie było to podejrzane, bo naprawdę często bywałam u brata, kiedy okazało się, że Asher King wyjechał i nikt nie wiedział kiedy wróci. Szukałam tam informacji, ale było to prawie nierealne z trzema facetami na karku, a dziś miało ich nie być. Od dwóch tygodni biadolili o jakiejś dużej dostawie aut.

-Po co ci legitymacja? -zaciekawił się, nie spuszczając ze mnie wzroku.

-Sekretarka kazała nam przynieść. -wyjaśniłam spokojnie.

Nie było to kłamstwo, bo rzeczywiście miałam dostarczyć dokument. Był już koniec lutego i dyrekcja musiała ogarnąć papierkowe sprawy dla uczniów kończących szkołę.

-Eh... -westchnął i machnął ręką. -Jedź ostrożnie.

-Zawsze jeżdżę ostrożnie! -oburzyłam się. Przecież tylko raz zarysowałam auto, że na pół drzwi to inna sprawa.

-Ależ oczywiście. - odparł lakonicznie i zniknął w kuchni.

Odwróciłam się na piecie korzystając z pozwolenia i ruszyłam do samochodu zadowolona z wymyślonego na poczekaniu półkłamstwa.

-Dziś się dowiem. -mruknęłam do siebie, przekręcając kluczyk w stacyjce.

Byłam pewna swojego zwycięstwa. Przecież przygotowywałam się do tego. Dopracowałam każdy szczegół. Mijałam dobrze mi znane ulice i w końcu zatrzymałam się pod ogromna bramą. Szkopuł w niej był taki, że była zamknięta. Zgasiłam silnik i gotowa na wspinaczkę po metalowych prętach ruszyłam w jej stronę.

-Kim pani jest i czego pani tu chce?

Męska sylwetka wyłoniła się zza winka. Mężczyzna miał może ze trzydzieści lat, długie wręcz granatowe włosy zaczesane w idealnego kitka i dość oficjalny uniform ochroniarski z nieznanym mi logo.

Odsunęłam się od krat i przybrałam neutralny wyraz twarzy.

-Eee... nazywam się Madison Dillon. Jestem siostrą Liama. Zostawiłam u niego legitymacje szkolną. -wyjaśniłam robiąc do niego słodkie oczka.

Musiał mnie wpuścić!

-Pana Dillon nie ma w domu. -niemal warknął.

-No tak... ja wiem, ale... ja naprawdę jej potrzebuję. -jęknęłam, składając ręce jak do modlitwy. -Proszę

Mężczyzna zmieszał się. Potarł dłonią kark i mrukną coś pod nosem, co wydawało się myć przekleństwem.

-Nie wiem. -westchnął i rozejrzał się, a jego oczy w pewnej chwili rozbłysły. -Ej! Matt! Chodźże tu na chwilę!

Stałam czekając na rozwój wydarzeń, ale nic nie zwiastowało tego, że zostanę wpuszczona. Niestety nie mogłam odpuścić. Drugiej takiej szansy mogło nie być. Musiałam tam wejść dziś. Kiedy jeszcze miałam w sobie na tyle odwagi aby to zrobić.

-O co chodzi? –zapytał blond włosy mężczyzna podchodząc do bramy i zerkając na mnie stanął jak wryty–To ty! –krzyknął zdenerwowany.

-Cholera... -szepnęłam pod nosem.

Mężczyzna, który właśnie do nas doszedł, był tym samym, któremu złamałam nos.

No to dziś nie wejdziemy...

W objęciach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz