Ziarnko prawdy.

1.5K 49 2
                                    

Madison

Jesteś moim niebem i piekłem Madison Dillon.

Nie spałam całą noc rozpamiętując jego słowa. Romantyczne i tajemnicze zarazem, słodkie i groźne, piękne i niepokojące.

Rozpłynęłam się w tym uczuciu, kiedy nasze usta się spotkały. Byłam taka wściekła na siebie za tą książkę, taka smutna i przygnębiona, bo mnie odrzucił, jednak całując go i czując jego dłonie na swoim ciele pierwszy raz mogłam porównać swoje odczucia do bohaterek książek.

Odczułam na własnej skórze iskierki, które opisywały autorki najróżniejszych romansów i może dlatego następnego dnia wstałam pełna niezdrowego optymizmu i kiedy mama wpadła do mojego pokoju ja już siedziałam przy toaletce nakładając makijaż. Skwitowała to delikatnym uśmiechem i wyszła.

Czułam, że to nowy początek, że właśnie postawiłam kropkę na końcu mojego wcześniejszego życia i rozpoczęłam nowy rozdział. Jak ja bym się ucieszyła, gdyby ktoś raczył mi przypomnieć, że rozdziały również bywają bardzo krótkie i nieprzewidywalne...

Nikt mi o tym jednak nie wspomniał i tylko dlatego wchodząc do szkoły czułam się jak na skrzydłach. Nie powiedział mi tych pięknych słów i nawet o nie nie prosiłam. Wystarczyło mi jego zachowanie względem mnie tak różne w przeciwieństwie do tego jakie otrzymują inni.

-To co piękna? Idziemy na kawę? -zagadnął Matt, gdy wkładałam książki na koniec dnia do szafki.

Zerknęłam na niego z delikatnym uśmiechem. Chodź Asher zaznaczył sobie, że nie chce aby Matt się do mnie zbliżał to nie chciałam tak ordynarnie kończyć naszej krótkiej znajomości. Było mi przyjemnie rozmawiać z kimś na przerwie i wreszcie nie siedzieć samej w ławce. Ale zrozumiałam to dopiero dziś, dopiero po pierwszej nocy bez nowych ran na ciele.

Boże! Jakie to było niedorzeczne! Moje nastroje były uzależnione od jednego mężczyzny i to była chyba najgorsza rzecz jaką mogłam sobie zrobić, bo gdyby on jednak zakończył kolejny raz naszą znajomość ja podłamałabym się na dobre.

-Tylko kawę. -zaznaczyłam zamykając szafkę i opierając się plecami o metal.

-Mam nadzieję, że tym razem nie pojawi się tu ten pies ogrodnika. -mruknął, wywracając oczami.

Pokręciłam głową. Wchodzenie na temat Ashera nie było moim marzeniem. Raczej wolałabym oddzielić naszą relację od szkolnego życia grubą kreską. Był dużo starszy i na sto procent rozpoczęłoby to kolejną falę plotek na mój temat, które na szczęście od kilku tygodni mocno ucichły.

-O kim mowa?

Zerknęłam w bok. Tuż obok mnie przystanęła Misty. Lekko zdziwiłam się jej obecnością. Raczej nie zagadywała do mnie od tak na przerwie. Rozmawiała ze mną to prawda, ale nie wtrącała się gdy prowadziłam konwersację z kimś innym.

Postanowiłam sprzedać jej jakąś zmyśloną historyjkę, gdy usłyszałam swoje imię z ust chłopaka, który już był mi bardziej obcy niż kiedykolwiek wcześniej.

-Madi!

Właśnie żwawym krokiem zmierzał w moim kierunku Carter. Spięłam się nieznacznie i zmarszczyłam brwi. Uśmiech już dawno zniknął z moich ust i pozostawił po sobie jedynie dziwny grymas. Dopiero tracąc przyjaźń z bliźniakami zrozumiałam, jak mocno dusiłam się w tym trójkącie. Carter zatrzymał się niedaleko mnie i przejechał językiem po górnych zębach jakby zastanawiając się czy dobrze robił podchodząc.

-Liam nie mógł się do ciebie dodzwonić i znalazł w komórce numer Belli. -mruknął jakby od niechcenia. -Kazał przekazać ci, że odbierze cię ze szkoły, bo macie jazdy czy coś.

W objęciach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz