Nadszedł kolejny dzień, czyli dwudziesty ósmy grudnia. Dzisiejszej nocy nie miałem koszmarów; po miłym wieczorze z Harry'm, podczas którego tłumaczyłem mu działanie trudnych w przygotowaniu eliksirów, nie śniło mi się nic. Obejmował mnie teraz rękoma, ciągle śpiąc. Wiedziałem, że przerwa świąteczna dobrze mu zrobiła - był wypoczęty, miał jeszcze lepszy humor niż zazwyczaj. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło. Naprawdę byliśmy razem. To prawie tak, jakbym uderzył James'a w twarz. Skrzywiłem się - Merlinie, nie chciałem myśleć o związku jak o zemście.
Przyjrzałem się bliźnie Harry'ego. Zacząłem zastanawiać się nad opinią chłopaka na jej temat. Musiała przypominać mu wojnę. Wojnę z Voldemortem, która z tego co było mi wiadomo, skończyła się rok temu. Harry z pomocą swoich przyjaciół uratował świat, zabijając Czarnego Pana. Nie znałem szczegółów, ponieważ nikt nie chciał mi o tym opowiedzieć. Podobno było niewielu świadków śmierci Voldemorta. Krążyły jedynie plotki, wszystkie brzmiące jak brednie. Chciałem spytać Harry'ego, jaki byłprzebieg zdarzeń, jednak chłopak krzywił się, gdy tylko słyszał ten temat. Chciałem, żeby był szczęśliwy, więc do tego nie wracałem.- Nie patrz się tak na mnie. - wymamrotał Harry, uśmiechając się. Odwzajemniłem uśmiech. Miał bardzo potargane włosy, był nieco blady z twarzy. Tylko policzki pokrywały się miłym dla oka rumieńcem. Na chwilę otworzył zielone oczy, by upewnić się, że rzeczywiście na niego patrzyłem. Czerwieniąc się, spuściłem wzrok na kołdrę.
- Pięknie wyglądasz. - przyznałem. Gryfon westchnął i powoli podniósł się na łokcie. Zbliżył twarz do mojej.
- Mogę to samo powiedzieć o tobie.. - wymruczał zaraz przed pocałowaniem mnie. Poczułem, jak kolejny raz rozpływam się pod dotykiem Harry'ego. Przymknąłem oczy, od razu oddając pocałunek. Po kilku chwilach usłyszeliśmy głośny trzask. Rzuciłem spojrzeniem w stronę hałasu, natychmiast się odsunąłem. W drzwiach kwatery stał nikt inny jak Ron. Rozszerzył oczy w zdziwieniu. Szukałem wyrazu obrzydzenia, czy urazy, jednak nie mogłem się tego dopatrzeć.
- Merlinie, nie chcę wam przeszkadzać ani nic, ale zostawiłem tutaj paczkę z przysmakami dla Parszywka. - uśmiechnął się i niepewnie przekroczył pokój. Znałem rudzielca dosyć długo i nie sądziłem, że zareaguje z takim spokojem. Zwykle, gdy się denerwował to jego głos robił się piskliwy, jednak dzisiaj był jak zawsze. Może już o tym wiedział? Kurwa, no jasne, Hermiona mu powiedziała. Musiała go ostrzec. Weszliśmy z chłopakiem w krótką rozmowę. Śpieszył się, ponieważ kot jego dziewczyny, Krzywołap, zapędził szczura pod kredens. Tylko te chrupki mogły wybawić zwierzaka na powierzchnię.
- Spędzasz święta z Hermioną? - zainteresował się Harry. - Myślałem, że spędza Wigilię u rodziców. - Ron zarumienił się nagle.
- Ona tak jakby przyszła do mnie w nocy. - pisnął, uniosłem brew.
- Co ją kierowało? Potrzebuje pomocy? - spytałem, nieco zmartwiony.
- Ta, z orgazmem. - niemal niesłyszalnie powiedział Ron do siebie, przewracając oczami. Oboje go jednak usłyszeliśmy. Idiota stał dwa metry od nas.
- Co? - Harry zasłonił usta ręką, powstrzymując śmiech. Weasley rozwarł usta, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Wyglądał jak jedna wielka marchewka.
- Nie słyszeliście tego! - pisnął cieniutkim jak nitka głosem. Harry zaśmiał się, nie mogąc dłużej się powstrzymywać. Niedługo potem Ron musiał nas opuścić. Spowrotem przysunąłem się do bruneta. Miał dziwny wyraz twarzy; wpatrywał się w ścianę niepewnym, pozbawionym emocji wzrokiem. Skrzywił usta w grymasie.
- Nie wiedziałem, że Ron serio uprawia z nią seks. - prychnąłem z rozbawieniem, nie wiedząc za bardzo czemu. Chyba dlatego, że tamto zdanie po prostu dziwnie zabrzmiało w jego ustach.
CZYTASZ
Śpiączka // Snarry
RomanceSeverus podczas jego czternastych urodzin zapada w magiczną śpiączkę, podczas której nie zestarzał się nawet o dzień. Przespał 20 lat, a w Hogwarcie ludzie dalej szaleją za Potterem. Nie chcąc się narażać, chłopak stara się spokojnie skończyć szkołę...