Słowa Harry'ego wyrwały mnie z zamyślenia. Obudziliśmy się w tym samym momencie, oboje spoceni i bardziej zmęczeni, niż wczoraj wieczorem. Nie musiałem pytać, by wiedzieć, że Harry miał ten sam sen. To samo ostrzeżenie, ten sam ból głowy. Nie przebierając się z piżam, postanowiliśmy iść z tym do Albusa. Gdy przechodziliśmy pustym korytarzem, ciągle odtwarzałem w myślach wczorajszy sen, który nie dawał o sobie zapomnieć. "Wycofaj się, póki ciebie nie spotkało nic podobnego." Męczyła mnie ciągła ucieczka. Najpierw przed ojcem, później James'em i Syriuszem, czasami przed własnymi myślami, a teraz przed greckim duchem. Kurwa, jakie to żałosne. "Oglądałeś kiedyś telewizję?" zapytał w pewnym momencie gryfon, skutecznie odwracając mnie od tematu Rein'a. Pokręciłem głową.
- Czy to nie mugolskie urządzenie? - odpowiedziałem mu pytaniem. - Nie, widziałem coś takiego tylko raz, gdy byłem w Londynie. Są takie mugolskie sklepy, które mają za szybami kilka takich urządzeń. - dodałem a on podrapał się po karku.
- Widzisz, niedawno w sklepach wyszły płyty, na które nagrali "Matrix". Mój kuzyn - skrzywił się. - Opowiadał swojej matce o tym filmie, bo zabrała go na premierę do kina. Wiesz, moglibyśmy go kiedyś obejrzeć. - zapewne chciał powiedzieć, że kiedy ten burdel się skończy, wtedy to obejrzymy. Sama wypowiedź chłopaka wywołała u mnie sprzeczne emocje. Byłem zadowolony, że chciał ze mną spędzić czas. Jednak fakt, że jego ciotka traktowała go dużo gorzej od Dudley'a, mimo, że był od niego sto razy lepszy, wprawiał mnie w złość.
- Nie ma to, jak być zaproszonym na randkę podczas wyprawy do dyrektora o czwartej trzydzieści. - otoczył mnie ramieniem, udawał zamyślenie.
- Hmm, rzeczywiście to zły moment. Zapomnij o tym, zaproszę cię jak już się z nim przywitamy. - zaśmiałem się cicho, opierając głowę na chłopaku. - Co właściwie zamierzamy mu powiedzieć?
- Myślę, że opowiem mu swój sen. On jest dorosły i mądrzejszy od nas. - zauważyłem, chociaż ja też już byłem dorosły. Kogo to obchodzi, nie miałem doświadczenia z takimi rzeczami, a Dumbledore ze swoim wiekiem wydawał się przeżyć wszystko.
- Chcę chronić Rein'a, ale odkąd ta wiedźma mnie napadła, wyobrażam sobie tylko sytuację, w której mnie atakujesz. - wypalił po chwilii ciszy. Uniosłem brwi, zaskoczony wyznaniem Harry'ego. Chyba nie myślał, że byłbym w stanie mu coś zrobić? To pytanie lekko mnie przygnębiło, odsunąłem się lekko, dalej idąc tym samym tempem. Nie chciałem go zranić. Kurwa, nawet nie przyszło mi na myśl, że on mógłby mnie zaatakować albo.. nie chciałem myśleć o drugiej opcji. - To nie miało zabrzmieć, jakbym ci nie ufał. - mruknął przepraszająco, po czym ziewnął. Schowałem ręce do kieszeni.
- A ufasz? - zmrużyłem oczy. - Ufasz, że nic ci nie zrobię? - zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Spojrzałem mu w oczy, on tylko położył dłoń na moim policzku. Wbrew woli wtuliłem głowę w rękę.
- Oczywiście, że ci ufam. Przepraszam, jestem okropnie niewyspany. Ile spaliśmy? Trzy godziny? - pocałował mnie w czoło, wywołując słaby uśmiech na mojej twarzy.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy, Harry przymykał powieki, chwyciłem go nad łokciem. Jak dwie stare babcie, z których jedna nauczyła się spać i iść jednocześnie. Zapukaliśmy do gabinetu, Dumbledore przetarł oczy widząc nas. Mówiłem, wyglądaliśmy komicznie. Nie zapominajmy o piżamach. "Mamo, znowu zasikałem łóżko." Coś tego typu.
- Wszystko dobrze? - zapytał, gdy rozsiedliśmy się na kanapie. Harry oparł się o mnie, wyszeptał, że to ja mówię i poszedł spać. Zdrajca.
- Przepraszam za niego, jest jak niemowlak, musi spać minimalnie dwanaście godzin. - zażartowałem. - Jesteśmy tutaj w sprawie tego ducha. - mężczyzna pokiwał głową, nawet uśmiechając się na wzmiankę o gryfonie.
CZYTASZ
Śpiączka // Snarry
RomanceSeverus podczas jego czternastych urodzin zapada w magiczną śpiączkę, podczas której nie zestarzał się nawet o dzień. Przespał 20 lat, a w Hogwarcie ludzie dalej szaleją za Potterem. Nie chcąc się narażać, chłopak stara się spokojnie skończyć szkołę...