Rozdział 13, Draco jest pizdą

276 14 5
                                    

Wciągnąłem gwałtownie powietrze, gdy Pansy Parkinson prawie upuściła misę z ponczem. To było jej ostatnie zadanie. Na szczęście, pomimo tego, że musieliśmy myć po niej podłogę, ponczu zostało wystarczająco. Uśmiechnąłem się i podziękowałem jej. Razem z dziewczynami sprawiła, że dotychczas schludny i tajemniczy salon slytherinu, był teraz bardziej obsrany brokatem niż łóżko Pansy, na którym wszystkie robiły dekorację. Razem z Draco zajęliśmy się organizacją zaproszeń, gdy skończyliśmy trzeba było znaleźć kilku utalentowanych uczniów, którzy będą chcieli co jakiś czas zagrać jakąś muzykę. Dumbledore po godzinie rozmowy o tworzeniu cytrynowych dropsów stwierdził, że podoba mu się ten pomysł i z chęcią załatwił nam kilka gitar i perkusję. Problemem pozostawało znaleźć rekrutów. Od Harry'ego dowiedziałem się, że jego przyjaciel Seamus potrafi grać na bassówce. Jakimś cudem dostaliśmy również gitary, które brzmiały jak gitary elektryczne mugoli. Następnie zgłosiła się Luna Skamander, Merlinie, ta dziewczyna miała niesamowite umiejętności gry na perkusji. Tłumaczyła, że nauczyła się poprzez bębnienie stóp Lunaballi, które obserwowała po nocach. ''Bębny są jak taniec, trzeba wiedzieć kiedy tupnąć!'' mówiła, nie komentowałem tego. Najważniejsze było to, że znalazła się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.

- Nikt ze Slytherinu mnie nie zaprosił. Dalej mogę przyjść nie tylko na perkusję? - pokiwałem głową.

- Jako, że jesteś ''zatrudniona'', to prawie tak, jakbyś była ślizgonką. Wszyscy charujemy od rana. Jeśli chcesz, możesz też kogoś zaprosić.

- Zgaduję, że ty zapraszasz Harry'ego? - zarumieniłem się.

- Skąd to wiesz?

- Bębny Severusie, kopnij w bęben i też się dowiesz. - bardzo nie chciałem kopać bębna. Wycofałem się cicho, zostawiając krukonkę z samą sobą. Przez chwilę mówiła coś do siebie, po czym odeszła. Taka pozytywnie kopnięta. Teraz wystarczyło znaleźć kogoś, kto potrafi grać na zwyczajnej gitarze.

- Hej, Severusie! - odwróciłem się, słysząc głos Draco. Blondyn rumienił się, szybko zrozumiałem dlaczego; ze schowka wyszła równie czerwona Ginny. Spojrzałem na niego z ciekawością, co wprawiło go w jeszcze większy rumieniec. - Nic nie widziałeś.

- Nic a nic. O co chodzi?

- Ginny powiedziała, że ze mnie pizda jak nie wystartuję, więc o to jestem, zgłaszam się na gitarę elektryczną. - wybuchłem śmiechem.

- I tak jesteś pizdą. - szczęście Merlinowi, Draco rozumiał mój sarkazm. Zaśmiał się i poszedł do sypialni. Była siedemnasta czterdzieści, za dwie godziny musiałem odebrać Harry'ego. Popędziłem za Malfoy'em. 

Ubrałem czarną, lnianą koszulę i tego samego koloru spodnie. Jeśli wcześniej nie rozmawiałem sporo z dziewczynami z mojego domu, to teraz przez całoranne rozmowy, z chęcią zgodziły się na zrobienie mi makijażu. Byłem bliski płaczu, widząc jak zabierają ze sobą różowy brokat i ostry, czerwony eyeliner. Chyba tak to nazywały. Od razu posadziły mnie na brudnym łóżku Pancy i razem z wcześniej wspomnianą zaczęły pracować. Po długich namowach, ogarniczyły się do czerwonych kresek, na końcu zakończonych serduszkiem. Wyglądałem dobrze. Może nie przystojnie, ale nie jakbym wyszedł prosto z łóżka. 

- Sev, jaki krawat ubierasz? - zagadnęła mnie pod koniec Pansy, a ja wzruszyłem ramionami. - Pożyczyć ci jeden z moich? Spójrz. - wyciągnęła na wierzch ciemno czerwony krawat, idealnie pasujący do moich aktualnych oczu. Przytaknąłem.

- Kiedyś ci się odwdzięczę. - uśmiechnąłem się, a dziewczyna zawiązała mi go. - Dziękuję.

- Spoko, przychodź częściej, próbowałam namówić Draco do makijażu ale jest straszną pizdą i nie chce. - wybuchłem śmiechem. 

Śpiączka // SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz