Rozdział 9, niesamowita zupa

336 20 5
                                    

Obudził mnie głośny huk. Harry podniósł się z podłogi, rozglądając się dziko na boki. Coś było nie tak. Wyglądał na zmęczonego  i przerażonego, jego oczy nie wyrażały dłużej radości; było w nich coś ciemnego, coś strasznego. Jakaś nieograniczona wściekłość. Wtedy zorientowałem się, że gryfon spadł z łóżka.

- Hej? Wszystko dob.. - pokręcił głową i rozpłakał się. Pomogłem mu wstać.

- To tylko koszmar, przepraszam, że cię obudziłem. - kiwnąłem głową, położyliśmy się spowrotem. Po chwilii znowu się odezwał. - Śnią mi się ludzie.

- Aha..

- Różni. Nie umiem tego wytłumaczyć, nie znam ich. Za każdym razem zabijają się. Na różne sposoby, to strasznie przygnębiające, w dodatku pamiętam to wszystko ze szczegółami... - przytuliłem Harry'ego, który cicho łkał w moją piżamę. 

- Co sprawi, że poczujesz się lepiej? - spytałem, czułem jak powoli rozluźnia się w moich ramionach. Zależało mi na tym, żeby się uspokoił i pospał jeszcze kilka godzin; było około czwartej, nie wyspalibyśmy się. Gryfon delikatnie mnie pocałował. Po ułamku sekundy podniósł się, chyba żałując tego co zrobił. Skrzywiłem się, myśląc, że musiało to go obrzydzić.

- Przepraszam, nie pomyślałem, czy dla ciebie będzie to w porządku.. - wymamrotał Harry, dalej cholernie senny. Więc nie myślał że jestem obrzydliwy, tylko czy mi się podobało? Uśmiechnąłem się, przyciągając go bliżej siebie.

- Idź spać. - położył się, przytulając się do mnie. Wtuliłem twarz w jego włosy, otoczyłem go rękami. Tym razem nie mógł spaść. 

***

Zeszliśmy na śniadanie, niewiele rozmawiając między sobą. Harry wydawał się zawstydzony, nie miałem nic przeciwko ciszy, więc też nie rwałem się do rozmów. Usiadłem przy stole i popatrzyłem na swój posiłek.

- Nie wierzę, że narysowali mi na toście tego czerwonego grubasa. Ten mugolski Mikołaj jest wszędzie! - poskarżyłem się do gryfona. Spojrzałem na jego tosta, Harry dostał uroczego bałwana. - Och patrz, twoja podobizna!

- Święty Mikołaj przynosi prezenty dzieciom. Wiesz, tak jakby nam też dzisiaj wieczorem przyniesie. - uśmiechnął się, zupełnie ignorując mój niesamowity żart o tym, że był bałwanem.

- To głupie. Nawet czarodziej nie rozniósłby wszystkich prezentów w jedną noc! - powiedziałem i ugryzłem kanapkę. Dobra, nieco sucha. Chłopak z chęcią zajadał się swoim posiłkiem, odrywając białej postaci na chlebie po jednej kuli przy ugryzieniu. - Co dzisiaj robimy? 

- Hm? Och, nie wiem... - odłożyłem tosta i odwróciłem się do niego. Gryfon patrzył w ziemię, był zamyślony.

- Mów o co chodzi. - rozkazałem. Westchnął, drapiąc się po karku. Przekrzywiłem głowę.

- Boję się, że jesteś zły za to, że cię pocałowałem. Tak polubiłem przytulanie się z tobą, do głowy mi nie strzeliło, że mógłbyś tego nie lubić. Albo nie lubić chłopaków. Albo mnie. - złapał się za nasadę nosa, opierając się o stół. Niepewnie chwyciłem go za rękę. 

- Nie mam nic przeciwko temu. Następnym razem mógłbyś robić takie rzeczy w chwilach, kiedy jestem bardziej przytomny niż, hm, no nie wiem, o czwartej w nocy. - dłoń gryfona spięła się, przeniosłem wzrok na jego twarz. Rumienił się, był nieco zdziwiony. A potem się zaśmiał - czystym, pięknym śmiechem. Uśmiechnąłem się.

- Mógłbym to zrobić teraz? - spytał w końcu. Poczułem, że robię się czerwony. Pokiwałem głową, Harry pochylił się nade mną. Dotknąłem jego policzka, tym samym przyciągając go do siebie. Miał ciepłe, wilgotne usta, pocałunek był czuły i przyjemny. Po chwilii odsunąłem się, piekła mnie twarz. Co się właśnie zdarzyło? Mój mózg przepracowywał wszystko cholernie wolno. Harry mnie pocałował. Dwa razy i mi się to podobało. Lubię chłopaków? Cóż, byłem pewny, że lubiłem gryfona na przeciwko mnie. - Wszystko dobrze? 

Śpiączka // SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz