Rozdział 2, wypadek

529 32 5
                                    

Przelustrowałem wzrokiem miejsce w którym się znajdowałem. Przechyliłem głowę, z całej siły próbując przypomnieć sobie, jak się tutaj znalazłem. Leżałem w twardym łóżku, podpięty do kroplówki. Rozejrzałem się jeszcze raz; obok łóżka był całkiem pokaźny stosik laurek, kolorowych paczuszek oraz jakaś tona słodyczy. 

- Co jest, kurwa? - podniosłem się do siadu, zakręciło mi się w głowie. Zza drzwi dobiegły mnie ciche głosy. 

- ..k? Nie, ciśnienie w normie. Tak, rzucał się przez sen. Tak, znowu. Nie. - nie słyszałem pytań drugiej osoby. Nie było dane mi długo czekać. To dobrze; cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną.

- Nie, dowidzenia.. Na brodę Merlina! - wrzasnęła kobieta, którą chwilę temu słyszałem. Podniosłem brew do góry, lekko marszcząc usta. To tylko ja. Zaskoczył mnie fakt, że ktokolwiek zdziwił się na mój widok. To było wręcz.. nierealne. Nie byłem nikim ważnym. - Panie Snape, obudził się pan!

- Przepraszam, ale kim pani jest? - spytałem, nie komentując jej zdziwienia. Przecież tylko chwilę się przespałem! Pamiętałem, jak wróciłem do komnaty, a po długim prysznicu położyłem się w łóżku. Moment. Delikatnie odchyliłem koszulkę, ze strachem odnajdując wielką bliznę nad pępkiem. Wszystko mi się przypomniało; od wyścigu z Potterem, aż po rozdarcie przez czubek wieży. Zadrżałem.

- Panie Snape, jest pan w szpitalu. Właśnie obudził się pan ze śpiączki. D-dwudziestoletniej. - wyjąkała jeszcze. Zamarłem, łapiąc się za czoło.

- Żartuje sobie pani ze mnie? Potter, gdzie jesteś! No już, ha, wiem, śmieszny żarcik ze śpiączką. Wychodź, skurwysynie! - nikt się nie pojawił. Pielęgniarka skrzywiła się.

- Harry Potter? - wykrztusiła, drgnąłem. - Harry'ego tutaj nie ma. Dobrze się pan czuje?

- Mówię o Jamesie Potterze. O chłopaku, przez którego tutaj jestem! - spróbowałem wstać, po kilku potężnych zawrotach głowy wreszcie mi się udało. Nie ruszyłem się jednak; przez 20 lat moje mięśnie okropnie zwiotczały. Upadłem na ziemię. Przeklnąłem, pielęgniarka podskoczyła i szybko do mnie podeszła, podciągając mnie na górę. 

- Ojciec Harry'ego. Umarł kilkanaście lat temu. Przykro mi panie Snape. - cofnęła się. Zmrużyłem oczy. Dobrze; o jednego szkodnika mniej.

- Mi nie jest. 

- Tak, widzę. Chodź, zjesz coś. Wytłumaczę ci wszystko. - zdenerwowany spróbowałem wstać, a pielęgniarka od razu podłożyła mi wózek inwalidzki, nie miałem wyjścia ani siły, zeby nie usiąść. 

***

Pielęgniarka wytłumaczyła mi wszystko co miałem wiedzieć. Zjawisko któego doświadczyłem nazywało się magiczną śpiączką czyli śpiączką, podczas której ciało ani umysł nie starzeje się nawet o dzień. Przez zaklęcie, które rzucił na mnie James, magia unosiła się wokół mnie gęściej niż zazwyczaj. Wchłonęły ją moje uszy, oczy, usta. W chwilii upadku byłem przepełniony magią, myślę, że to przez to jak potężnym człowiekiem był James Potter. Dlatego teraz, siedziałem przy stoliczku i spoglądałem w lusterko przede mną; moje włosy dalej były tak czyste jak w dniu moich urodzin. Trochę schudłem. Uśmiechnąłem się; to dobrze. Im chudszy będę, tym ładniejszy. Zniżyłem rękę do brzucha, najpierw dotykając przygnębiającą bliznę (miała 15 centymetrów średnicy, pielęgniarka nie wierzyła jak wielkie szczęście miałem) a potem małą fałdę tłuszczu. Skrzywiłem się. 

- Severusie! Na brodę Merlina, to była prawda! - krzyknął Dumbledore, podchodząc bliżej, jakby bał się, że go ugryzę. ''Ta, pomarzysz sobie dziadku.'' Wyglądał strasznie staro. - Jak się czujesz? - prychnąłem. Jak on mnie znalazł?

Śpiączka // SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz