Rozdział 18, kolejny problem

163 12 1
                                    

Usiadłem na parapecie, z udawanym zainteresowaniem wpatrując się w okno. Harry jęknął i podniósł się do siadu. Uśmiechnąłem się i podszedłem do chłopaka. Przyłożyłem rękę do jego czoła; był rozpalony, jednak nie tak jak wczoraj. To dobry znak - pomyślałem. - Bardzo dobry. Usiadłem obok, delikatnie marszcząc usta.

- Musimy pogadać. - powiedziałem i nie czekając na reakcję chłopaka, zacząłem mówić dalej. - Wczoraj wieczorem zaatakował mnie Syriusz. - Harry spojrzał na mnie zaskoczony, zdziwienie było zmieszane ze strachem. Przełknął ślinę. - On.. pokłóciliśmy się wcześniej, jednak szybko zrozumiałem, że to nie był on. Tylko ten duch, który dręczy Reina. - odchrząknąłem. - W każdym razie, jakimś cudem przekonałem go, żeby przestał mnie bić. Duch ma na imię Caelum, Niebo po łacińsku. Nie dziwię się, w końcu była córką Iris. Powiedziała, że ma zadanie do wykonania - przynajmniej tak zrozumiałem - i jak je wykonamy, da nam spokój. Może.. może nawet wskaże nam miejsce, gdzie leżą szczątki jej ciała. - Harry zadrżał i przejechał ręką po czole. 

- To.. niesamowite. Przepraszam, że nie potrafiłem cię obronić. - spuścił wzrok. Złapałem go za rękę i posłałem mu jeden z moich lepszych uśmiechów. "Nie martw się o mnie." odpowiedziałem. 
- Napiszę o tym do dyrektora. - postanowił po chwilii ciszy. Kiwnąłem głową. - O co pokłóciliście się z Syriuszem? - zapytał, wytrącając mnie z równowagi. Odwróciłem wzrok.

- O jakąś głupią sytuację sprzed lat. - skłamałem. Bo co innego mogłem zrobić? Powiedzieć mu, że jego ojca nie zadowoliłby fakt, że jesteśmy razem? Harry nie był idiotą. Domyśliłby się, o co chodzi, a nie chciałem znać konsekwencji jego domysłów. Mógłby stanąć po stronie James'a - pomyślałem. To było cholernie samolubne, ale nie potrafiłem wyobrazić sobie sytuacji, w której straciłbym gryfona. Był zbyt ważny, sprawiał, że czułem się bezpiecznie. Czułem się kochany. Chłopak skrzywił się i oparł o moje ramię. Zacisnął palce na mojej dłoni i pocałował mnie w skroń. Wstał z łóżka, jednak po chwilii na nie wrócił, łapiąc się za głowę.

- Kurwa! - złapał się za zatoki. Natychmiast podałem mu eliksir pieprzowy, który lekko poprawił jego stan. Martwiłem się o niego, ponieważ taka dawka powinna zadziałać natychmiastowo. 

- Zrobię ci śniadanie, co ty na to? - zaproponowałem, ten pokręcił głową. Po kilku chwiejnych próbach dojścia do drzwi, zrezygnował. - Co się dzieje? - zapytałem, Złoty Chłopiec chwycił się za głowę.

- Nie musisz się mną opiekować. - mruknął. 

- Co?

- Nie musisz się mną opiekować. - powtórzył. Potarłem nadgarstek, patrząc na jego twarz nieco zdezorientowany. Harry był bezbronny. Nie mógł ruszyć się z łóżka, przez okropne bóle głowy, na które nie potrafiłem znaleźć sposobu. Jak mogłem mu nie pomagać, skoro sam nie mógł sobie poradzić z prostymi czynnościami? 

- Harry, musisz coś zjeść, a wyraźnie mi udowodniłeś, że ledwo dochodzisz do łazienki. - westchnąłem i podniosłem się z łóżka. - Chcesz tosta? - zapytałem, gdy nie usłyszałem głosu sprzeciwu.

- Zrobisz mi herbatę? - kiwnąłem głową. Pocałowałem go i wyszedłem z pokoju.

Na dole zobaczyłem Syriusza, który ze skupieniem przeglądał gazetę. Wyciągnąłem z lodówki dwa ciepłe tosty (niedawno odkryliśmy, że lodówka działa niemal jak piekarnik) i zaparzyłem herbatę. Jeśli mężczyzna mnie zauważył, nie dał tego po sobie poznać. Poczułem wyrzuty sumienia; nawet, jeśli nienawidziłem tego człowieka, to on musiał niańczyć mnie i Harry'ego. Wyglądał na wyczerpanego, miał ogromne worki pod oczami i zapadnięte policzki. Nie powiedziałem jednak niczego; nie uważałem, że zasługiwał na przeprosiny, czy jakiekolwiek wytłumaczenie sprawy. Wziąłem talerze w ręce, zdałem sobie sprawę, że łatwo ich nie przeniosę.

Śpiączka // SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz