-5-

78 6 0
                                    

Pov: Harper

Był środek nocy. Wstałam z łóżka. Założyłam czarny dress po czym zamknęłam cicho za sobą drzwi w pokoju. Kiedy miałam udać się w kierunku drzwi postanowiłam zajżeć jeszcze do Header. Kiedy cicho otworzyłam drzwi zerknęłam do środka. Header leżała na łóżku w pozycji jakby spadła z wieżowca. Nie mówiąc o kołdrze i poduszce które leżały na podłodze obok łóżka. Podeszłam do siostry, okryłam ją kołdrą i podłożyłam jej pod głowę poduszke. Ona Chrapała sobie w najlepsze. Cichutko wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Ciotki nie było dzisiaj na noc więc miałam ułatwione zadanie. Wyszłam z domu po czym ruszyłam w kierunku szpitala.

Po parunastu minutach dotarłam do budynku. Był oddalony od domu o kilka ulic. W rejestracji mimo później godziny świeciło się światło więc tamtędy nie mogę wejść bo od razu mnie złapią a wtedy kaplica. Łaziłam cicho wzdłuż ścian szpitala szukając jakiegoś wejścia. Spojrzałam na księżyc oświetlający mi drogę. Kiedy miałam zawrócić i wrócić do domu ciotki wzięłam naszyjnik w ręce. Niewielkie kryształki na stroju srebrnej baletnicy mieniły sie niczym gwiazdy. Nie mogę wrócić. Muszę się tam dostać. W oczy rzuciło mi się otwarte okno na piętrze. Było wysoko ale nie na tyle że jakbym spadła to się zabiła a nawet połamała. Na przeciwko okna było drzewo.
-bingo dzięki tato-powiedziałam sama do siebie. Założyłam na głowę kaptur czarnej bluzy po czym zaczęłam wspinać się na wielkie drzewo. Kiedy stanęłam na chwiejącej się gałęzi. Zimny wiatr podpowiadał mi tylko w głowie że to chyba nie był dobry pomysł. Przeszłam z gracją na koniec gałęzi. Zachowywałam idealnie równowagę pomimo chwiejącej się gałęzi i zimnego wiatru. Do otwartego okna był lekki dystans. Wzięłam zamach i skoczyłam.




























































































































































Wylądowałam na parapecie. Odchyliłam okno po czym weszłam do środka. To była zwykła sala szpitalna. Ściągnęłam kaptur z głowy i rozejrzałam się. Na moje szczęście nie było tu nikogo. Wyszłam z sali. Szpitalny korytarz nocą jest o wiele straszniejszy w realu niż w filmach. Mijałam sale i gabinety uważając by nikomu nie rzucać się w oczy. Problem polegał na tym że nie wiedziałam gdzie jest odział psychiatryczny. Usłyszałam za sobą kroki.
-cholera- przeklęłam po cichu. Jestem tak blisko. Nie mogą mnie złapać. Po chwili namysłu wbiegłam do sali i zamknęłam za sobą drzwi. Lecz kroki na korytarzu nie ucichły. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że na łóżku leżał chłopak. Miał zdezorientowaną minę. Był ode mnie trochę starszy. Miał granatowe włosy I złote oczy. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć zrobiłam błagalną minę.
-proszę ukryj mnie gdzieś-wyszeptałam z błaganiem w głosie-błagam
-szybko pod łóżko- odpowiedział chłopak po chwili namysłu. Od razu weszłam pod łóżko a chłopak spuścił kołdrę by nie było mnie widać. Leżałam cicho jak mysz pod miotłą.
-Vlad wszystko w porządku?-usłyszałam kobiecy głos należał pewnie do pielęgniarki albo lekarki.
-tak wszystko w porządku -powiedział chłopak z opanowaniem w głosie
-dałabym sobie rękę uciąć że ktoś tędy biegł-powiedziała a moje serce zabiło szybciej. Cholera widziała mnie. Jak mnie wyda to już po mnie.
-to pewnie Sol znowu próbował uciec-powiedział a pielęgniarka pobiegła na korytarz.
-czysto-powiedział a ja wyszłam z pod łózka
-wielkie dzięki mam u ciebie dług-odpowiedziałam po czym otrzepałam się z kurzu.-mam do ciebie jeszcze jedno pytanie wiesz na którym piętrze jest odział psychiatryczny?-
zapytałam go
-zaczekaj zaprowadzę cię -powiedział po czym usiadł na wózek inwalidzki. Po paru minutach  wyjechał z sali. Szłam za nim. Wydawał się na godnego zaufania. Po parunastu minutach znaleźliśmy się przed oddziałem zamkniętym.
-sorry jeśli głupie pytanie ale dlaczego tak bardzo Ci zależy żeby tam wejść a po drugie dlaczego nie mogłaś przyjść normalnie w godzinach odwiedzin?-Zapytał a ja zwiesiłam głowę. Zastanawiałam się co mu powiedzieć. Bałam się że ucieknie z krzykiem czy coś w tym stylu. Postanowiłam mu powiedzieć okrojoną wersję prawdy.
-Moja mama tu leży-odpowiedziała. Vlad obiecał że na mnie zaczeka ponieważ nie chce bym łaziła sama w środku nocy po szpitalu a ja w tym czasie otworzyłam drzwi na odział. Zamknęłam je za sobą wręcz bezszelestnie. było tu naprawdę ponuro a atmosfera mnie przytłaczała. Szukałam sali Mirandy Queen. Mojej matki aż znalazłam na szarym końcu korytarza. Nawet nie pukałam. Moim oczom ukazała się Kobieta w średnim wieku. Miała błękitne oczy, różowe zaniedbane i rozczochrane włosy  i przede wszystkim miała na sobie kaftan. Siedziała na łóżku i gapiła się w siane. Dalej mam przed oczami chwile jak rzuciła we mnie nożem i trafia w moje ramie. Położyłam dłoń w miejscu podłużnej blizny która będzie pamiątką do końca życia. Matka nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Gapiła się w ścianę i miała lekko rozchylone usta. jesteśmy do niej z twarzy podobne.

-cześć mamo. to ja twoja córka Harper-zaczęłam mówić patrząc się na kobietę która niegdyś tańczyła pełna pasji i radości a teraz siedzi w kaftanie i nawet nie kontaktuje. Była jak roślinka. tylko żyła. chociaż nie wiem czy ona wie o tym że jeszcze nie umarła. Na pewno by chciała być znowu z tatą...
Usiadłam na podłodze obok jej łóżka. Podkurczyłam nogi a do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-dlaczego nas to spotyka-powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy-chcę by znowu było jak dawniej. Chcę byś wróciła. Poza tobą nie mamy tu nikogo! Ją chce wrócić z tobą do domu! Chce by było jak dawniej!-mówiłam coraz głośniej jednak nie reagowała na nic. Ani na mój głos ani na moje łzy ani na moją obecność. Chciałam tego oszczędzić Header. Znając ją płakałaby kilka godzin. Siedziałam a łzy napływać do moich oczu. Muszę być silna. Ja MUSZE dać radę. Wiem że lekarze mówią że nie wróci do siebie. Jednak przecież cuda się zdążają. Spojrzałam na telefon. Była pierwsza w nocy. Podszedłem do jej łóżka po czym odgarnęłam jej włosy za ucho. Spojrzałam w jej puste pozbawione życia oczy które gapiły się w punkcik na ścianie. 

-Dobranoc mamusiu-powiedziałam po czym ją delikatnie przytuliłam. Oczywiście ona mnie nie bo była w Kaftanie. -błagam wróć do nas...mamy z Header tylko ciebie-powiedziałam po czym wyszłam z jej sali delikatnie zamykając drzwi. Kiedy wyszłam z oddziału Vlad na mnie czekał. Szliśmy w milczeniu. Chyba zdawał sobie sprawę żeby nie pytać mnie o cokolwiek związanego z tą wizytą. Zjechaliśmy na parter windą. Zaprowadził mnie do jakiegoś z gabinetów bo w poczekalni był straszny tłok. Otworzyłam okno i wyszłam przez nie. 

-Vlad dziękuje-powiedziałam

-nie ma za co-powiedział i się uśmiechnął- tylko wiesz co wpadnij czasami bo jedni kto mnie odwiedza to mój młodszy brat

-z chęcią- powiedziałam po czym zamknęłam okno i udałam się w kierunku domu. Nie płakałam a mimo to do moich oczu napływały łzy. Głowa do góry. Mam dla kogo żyć i kim się opiekować.

Królewny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz