-3-

72 6 0
                                    

Pov: Header

Siedziałam oparta o Harper. To co się działo na boisku to ludzkie pojęcie przechodzi. Ricardo przywołał swój awatar. Po reakcjach reszty drużyny sądzę że to był pierwszy raz jak to zrobił. Miał oczy pełne łez. Jego głębokie ciemno karmelowe oczy do których napływały łzy przypominały mi jesienne spacery ale też letnie przechadzki o zachodzie słońca. Współczułam mu tak strasznie. Spojrzałam w stronę trenera templariuszy wydzierał się opętany jednocześnie się śmiejąc w maniakalny sposób. Harper o którą byłam oparta przyciągnęła mnie bliżej siebie bo jak zwykle chciała mnie „chronić". Teoretycznie powinno być na odwrót. W końcu jestem od niej starsza o całe osiemnaście minut ale chrzanić to. Na boisku znajdowały się teraz dwa awatary. Lancelot Victora i awatar Ricardo. Spoglądałam raz na jednego raz na drugiego. Wtedy zobaczyłam Ariona który zszokowany i przerażony leżał na murawie między nimi. Podbiegłabym do niego gdyby ta Harpia mnie tak kurczowo nie trzymała. Victor i Ricardo wymieniali się spojrzeniami. Byli jak dwie bomby. Tylko czekać która wybuchnie pierwsza. Arion stanął przed Ricardem i próbował mu przemówić do rozsądku jednak bezskutecznie.

-Jestem przecież ich kapitanem!-krzyczał przez łzy Ricardo trzymając się za czerwoną opaskę kapitana na ramieniu. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić przez co on teraz musi przechodzić i jak wielką presje trzyma na swoich barkach-i będę bronił drużyny za wszelką cenę!

-Na pewno dasz rade?-parsknął Victor-już za chwile zrównam cię z ziemią!-wykrzyczał po czym kopnął piłkę prosto na Ricarda. Odebrał ją. To już nie był mecz czy pojedynek. To była istna wojna. Łzy mi napływały do oczu a żołądek z nerwów sam się ściskał. Piłka poleciała w powietrze. Obydwaj ruszyli z awatarami pełną mocą na piłkę.

-NA DZISIAJ DOSYĆ!-usłyszałam jak huknął trener Templariuszy. Ricardo przejął piłkę ale ani na moment się nie uspokoiłam. Serce waliło mi jak dzwon. Niewiele pamiętam z tego co wydarzyło się potem. Miałam w głowie tylko jedną myśl. Skoro dzisiaj się pojawił to znaczy że prawdopodobnie będzie się pojawiał częściej. Biedy Ricardo. Czemu cały czas nie mogę oderwać on niego wzroku. nie mogłam patrzeć na to jak po jego policzkach spływają łzy. Oddałabym wszystko by go tylko przytulić i pocieszyć. posłuchać jego głosu nie przez płacz ale jak mówi tonem pełnym radości i szczęścia. Chciałabym zobaczyć jego uśmiech. 

Czy ja właśnie....





o nie...





kurwa no po prostu no nie....




Ojczuś widzisz i nie grzmisz normalnie

Królewny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz