Rozdział dwunasty

798 33 16
                                    


Riley


Po nieprzespanej nocy, lekcja matematyki była istnym koszmarem. Nie byłam w stanie się na niczym skupić. Nic mi nie wychodziło, nawet proste trzymanie długopisu. A świadomość, że Chase siedzi w tej samej sali nic nie poprawiała. Czułam się osaczona, przez jego osobę, jego zapach i to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi odkąd pierwszy raz go zobaczyłam. Wiedziałam, że te ciemne tęczówki właśnie wypalają mi dziurę w plecach. Mimo, że na niego ani razu nie spojrzałam wiedziałam, że on ze mnie nie spuścił wzroku choćby na sekundę.

Od trzydziestu minut wpatrywałam się w zegar wiszący na ścianie przede mną. Odliczałam sekundy do zakończenia tej lekcji, aż w końcu zadzwonił dzwonek. Szybko się spakowałam i jako pierwsza wybiegłam z sali, z zamiarem znalezienia się jak najdalej od Chase'a Westa.

W drodze do damskiej łazienki pakowałam jeszcze do torby podręczniki z poprzedniej lekcji. Nie byłam skupiona na tym co się dzieje na korytarzu, więc oczywiście musiałam na kogoś wpaść. Odbiłam się od bardzo wysokiej sylwetki, przez co podręczniki wyleciały mi z rąk, a zapewne chłopakowi przede mną stos kartek. Wszystko rozsypało się wokół nas. Przeklęłam w myślach i szybko kucnęłam by wszystko pozbierać.

-Tak bardzo przepraszam, musiałam się zagapić - powiedziałam cicho, porządkując bałagan na podłodze.

Chłopak pomagał mi zbierać kartki i moje podręczniki, po czym równocześnie wstaliśmy. Nie wyglądał jakby był zły, bardziej rozbawiony całą sytuacją.

Przyglądał mi się dość długo, więc zaczynałam czuć się coraz bardziej niezręcznie. Musiałam delikatnie zadrzeć głowę do góry by na niego spojrzeć, bo chłopak przewyższał mnie przynajmniej o głowę. Był bardzo przystojny, co było zasługą prawdopodobnie latynoskich korzeni. Jego skóra była śniada, włosy czarne jak węgiel, a oczy na tyle ciemne, że nie byłam w stanie określić ich koloru. Po chwili odsłonił swoje idealnie perłowe zęby w szerokim uśmiechu.

Nasza szkoła była bardzo rozległa i uczęszczało do niej mnóstwo osób, więc nie kojarzyłam wszystkich ale mogłabym przysiąc, że jest nowy. Na pewno bym go wcześniej zauważyła.

-Jeszcze raz bardzo przepraszam. - Uśmiechnęłam się niezręcznie.

-W ramach przeprosin mógłbym dostać twój numer? - zapytał z szelmowskim uśmiechem. - Thiago Hernandez. - Wysunął ku mnie dłoń.

-Riley Torres. - Odwzajemniłam gest. - Niestety musisz się zadowolić jedynie moimi przeprosinami.

Brunet tylko pokręcił głową z rozbawienia. Nie chciałam dłużej kontynuować tej rozmowy, więc szybko go wyminęłam. Na całe szczęście już nic więcej nie powiedział.

Przemierzając bardziej opustoszałą część szkoły w końcu miałam chwilę by odetchnąć. Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej na ziemię, przyciągając kolana do klatki piersiowej. Głęboko oddychałam próbując opanować wszystkie emocje. Od wczoraj nie wiedziałam co się dzieje. Nie rozumiałam tego, i nawet nie wiem czy tego chciałam. Życie w niewiedzy było o wiele łatwiejsze. Zachciało mi się płakać i krzyczeć. Musiałam gdzieś ulokować te wszystkie emocje, ale nie wiedziałam gdzie.

Założyłam słuchawki mając nadzieję, że wyciszy to moje myśli. Jednak gdy tylko usłyszałam słowa piosenki Strangers od Kenya Grace wybrzmiewające w moich uszach zachciało mi się jeszcze bardziej płakać.

Znowu rozległ się dzwonek, tym razem sygnalizując koniec przerwy. Nie chciałam się podnosić, ale musiałam. Zmierzałam powoli w stronę sali gdy nagle poczułam mocny ucisk na nadgarstku. Nim się obejrzałam zostałam wepchnięta do pustej sali. Mimo, iż nie widziałam osoby, która to zrobiła to doskonale się domyślałam kto to był.

Until You LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz