Rozdział dwudziesty pierwszy

768 30 12
                                    


Riley


Ten dzień był okropny. Tanner po naszej wczorajszej rozmowie wrócił do stanu pierwotnego. Karał mnie ciszą. Ignorował gdy chciałam z nim, chociażby chwilę porozmawiać. Nie wiedziałam czy był zły, czy smutny bo za każdym razem gdy zwracał się w moją stronę widziałam w jego oczach obojętność. Chłód jakim emanował w mojej obecności był przeraźliwy.

Obserwowałam go, opierając się o swoją szafkę. Stał w grupie swoich znajomych. Teraz do mnie dotarło, że nawet nigdy ich nie poznałam i nie wiedziałam z jakiego powodu. Może chłopak się mnie wstydził? Nie, na pewno nie. Chyba zwyczajnie przez jego postawę różne rzeczy przychodziły mi do głowy. Przez to miałam nadmiar natrętnych myśli, których nie miałam gdzie ulokować.

-Ile jeszcze będziesz się dała tak traktować? - Nagle obok mnie rozległ się niski głos, przez który podskoczyłam spłoszona. Dziwnym przypadkiem zawsze w tym miejscu ktoś mnie straszył.

-Nie wiem, o co ci chodzi - odparłam obojętnie, wzruszając ramionami.

Jasne, że wiedziałam. Tylko nie chciałam znowu dopuszczać do siebie myśli, że Tanner może mnie źle traktować. Przecież było dobrze, on potrafił być dobry. Zdążyłam już zauważyć jak wiele kosztowało moje kłamstwo wobec niego.

-Karanie ciszą, ciekawe. - Chase oparł się o szafkę tuż obok mnie. Skrzyżował ręce na piersi i wraz ze mną obserwował swojego brata.

Wciąż nie mogłam zrozumieć jak on to robił. W odpowiednim momencie zwyczajnie się odłączał od swojego popieprzonego świata i dostosowywał do danej sytuacji. Po chłopaku, który jeszcze dziesięć godzin temu rozwiązywał zagadkę morderstwa nie było śladu. Teraz był zwykłym uczniem, który ma normalne życie i znajomych. Który nie ciągnie za sobą żadnej traumy.

Mimo, że wciąż praktycznie nic o nim nie wiedziałam to po jakimś czasie nauczyłam się czytać z niego jak z otwartej księgi. Może nie do końca, bo wciąż wiele rzeczy mi umykało, ale widziałam jaki bagaż emocjonalny za sobą nosił. Nie chodziło tutaj nawet o Dhalię, ten chłopak został kiedyś skrzywdzony. Przez wiele osób.

-Wiem, że wolisz patrzeć na mnie, niż na swojego chłopaka, ale mogłabyś to robić trochę dyskretniej - mruknął.

Normalnie bym się speszyła, a moje policzki zalałaby czerwień, ale teraz nie miałam na to siły. Zignorowałam jego uwagę.

-Wiesz, że się nie przyjaźnimy? Rozmawiam z tobą tylko dlatego, że razem współpracujemy.

Czułam, że musiałam mu to uświadomić. W ostatnich dniach pomógł mi, i to bardzo. Wiedziałam, że to on zaniósł mnie do domu, a po tym opatrzył moje rany. Próbował zatuszować swoje złe czyny, którymi mnie skrzywdził. Byłam mu wdzięczna za to wszystko, lecz nie mogłam dopuścić go bliżej siebie. Bałam się, że mogłby się to skończyć jak ostatnio. Znowu mógłby mnie zmanipulować, a ja jak naiwna dziewczynka znowu zostałabym skrzywdzona.

Widziałam, że moje słowa jakoś wpłynęły na chłopaka, jednak jeszcze nie wiedziałam jak. Chyba nie myślał, że po tym wszystkim będziemy znowu dla siebie kimś ważnym. Po tym co mi zrobił, nie chciałabym tego. Nie wrócę do osoby, która mnie skrzywdziła i okłamała.

-Będę czekał o piętnastej pod szkołą - oznajmił chłodno, na co ja zmarszczyłam brwi.

-Po co?

-Przecież razem współpracujemy - odparł, jakby z urazą. - Chcę żebyś kogoś poznała, pomaga mi w śledztwie.

Śledztwo, to brzmi tak poważnie. Dalej nie mogę uwierzyć, że rozwiązuję sprawę morderstwa, a bardziej jestem w nią zamieszana. Jak na razie nie wniosłam nic pożytecznego, czułam się z tym źle, jednak nie miałam jak tego zmienić. Chase był w tym dobry, i miał kontakty, dzięki którym potrafi zdobyć więcej dowodów.

Until You LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz