Rozdział dwudziesty

789 30 10
                                    







Riley


Otworzyłam oczy i pierwsze co poczułam to promieniujący ból w dłoniach. Spojrzałam na nie i dostrzegłam, że moje kostki są całe posiniaczone. Próbowałam sobie przypomnieć co wcześniej zaszło. Ostatnie co pamiętam to to, że byłam na cmentarzu, płakałam. Potem ktoś mnie zaczął obejmować, a ja zapewne zemdlałam. Nie wiedziałam jak znalazłam się w domu, ani kto do mnie przyszedł.

    Wtedy przypomniałam sobie coś jeszcze.

    Bukiet.

    Ignorując ból całego ciała i potężne zmęczenie, zerwałam się z łóżka i pobiegłam w stronę pokoju Louisa. Nie wiedziałam, która jest godzina, ani nawet jaki jest dzień. Na dworze było jasno, więc musiało być wcześnie. Wleciałam do pomieszczenia, nie zważając na to, że mój brat może jeszcze spać. Prawie się przewróciłam wbiegając do pokoju, bo oczywiście dalej miałam na sobie te cholernie niewygodne buty. Kochałam je całym sercem, ale prawie siedmiocentymetrowy koturn chyba nie był dla mnie.

    -Louis! - krzyknęłam.

    -Co, co! - Poderwał się z łóżka niczym poparzony.

    Dopiero teraz rozejrzałam się po pokoju. Na biurku leżało parę butelek alkoholu, a w pomieszczeniu śmierdziało ziołem. Sam Louis wyglądał jak po ostrej imprezie, co się tutaj stało?

    -Paliłeś? - zapytałam z uniesioną brwią, zakładając ręce na piersi.

    Brat spojrzał na mnie spod zmrużonych powiek, by po chwili z jękiem opaść na łóżko. Miał kaca, ogromnego kaca.

    -Głowaaa! - jęknął, łapiąc się za czoło.

    -Zaraz ci coś przyniosę. - Westchnęłam.

    Do czego to doszło, że muszę ogarniać swojego starszego brata?

    Po chwili wróciłam do pokoju ze szklanką wody i aspiryną. Blondyn najpierw dopadł do wody, pochłaniając ją jakby nie pił od paru dni. Potem wziął lek i z powrotem opadł na łóżko zakrywając się kołdrą. Nie mogłam z nim rozmawiać gdy był w takim stanie, muszę poczekać, aż mu się poprawi.

    Wychodząc z pokoju znowu usłyszałam jego zachrypnięty od alkoholu głos.

    -Chase tu będzie za jakąś godzinę.

    -Po co? - zapytałam, jednak nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Zamiast tego do moich uszu dotarło przeraźliwe chrapanie. Ja pierdole.

    Wróciłam do pokoju i przejrzałam się w lustrze. Nie wiem po co to zrobiłam bo przez moje skołtunione włosy, rozmazany makijaż i wczorajsze ubrania zachciało mi się płakać. Ja też wyglądałam jak po ostrej imprezie. Wybrałam świeże ciuchy i skierowałam się do łazienki. Weszłam pod strumień zimnej wody i trwałam tak przez jakiś czas.

    Rozmyślałam o wczorajszym dniu próbując ułożyć sobie wszystko w głowie. Nie mogłam, to wszystko było tak zagmatwane, że mój mózg nie był w stanie tego przetworzyć.

Nie chciałam o tym myśleć, ale może Chase mi w tym pomoże.

    Nałożyłam na siebie szare dresy i zwykłą białą koszulkę. Do tego związałam włosy w niechlujny kok. Nie zamierzałam stroić się nie wiadomo jak, z tego co się dowiedziałam była niedziela, więc nie miałam na dzisiaj żadnych planów. Oczywiście oprócz rozwiązywania pokręconej łamigłówki i szukania mordercy mojej przyjaciółki, wraz z bratem mojego chłopaka, który jest synem wielkiego mafiozy. Czemu to brzmi tak abstrakcyjnie?

Until You LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz