Rozdział dwudziesty czwarty

720 31 10
                                    


Polecam włączyć muzykę w odpowiednim momencie :)


Riley


Zatrzymaliśmy się tuż przed domem Larrego. Dotarliśmy tutaj w niecałe pięć minut, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi. Przez telefon jego głos wydawał się naprawdę poważny, czułam, że to co zaraz usłyszymy nie będzie niczym pozytywnym.

Wysiedliśmy z samochodu w tym samym momencie, kierowałam się za brunetem, bo sama nie wiedziałam gdzie iść. On zapewne nie raz tutaj był, wszedł do budynku bez pukania i od razu poszedł w stronę salonu. Zaraz za nim znajdował się gabinet. Mężczyzna siedział w takiej samej pozycji jak widziałam go ostatnio. Przy masywnym biurku, z nosem w laptopie. Usłyszał jak wchodziliśmy, więc szybko podniósł na nas wzrok.

-Co się dzieje? - zapytaliśmy razem.

Haze wstał, obszedł mebel i się o niego oparł. Wyglądał jakby był załamany, chwycił się za czoło i westchnął.

-Usiądźcie - rozkazał.

-Mów co się dzieje.

-Najpierw usiądźcie, nie wiem czy któreś z was nie zemdleje - powiedział poważnie, a my spełniliśmy jego prośbę.

Usadowiliśmy się na niedużej, zielonej kanapie, naprzeciw faceta. Gabinet ułożeniem wyglądał zupełnie tak samo jak na komisariacie. Tutaj także dominowały akcenty zieleni, a zapach był idealnie odwzorowany. Jedyną różnicą były wielkie okna, tuż za biurkiem.

-Mam odciski palców jednej osoby z miejsca zbrodni.

-Kto? - odezwaliśmy się w tym samym momencie.

Wydawało mi się, że ta chwila trwa w nieskończoność. Chciałam się jak najszybciej dowiedzieć czyja to sprawka. Ręce zaczęły mi drżeć na myśl, że może być to osoba, którą znam.

-Audrey Walsh - oznajmił.

Zamarłam. Bicie mojego serca zatrzymało się, tak jak wszystko wokół. Słyszałam jedynie swój puls, który niebezpiecznie zwolnił. Nie oddychałam, przez co miałam wrażenie, że zaraz się uduszę, ale nie wzięłam żadnego wdechu. Nie mogłam tego zrobić, czułam się jak sparaliżowana.

Ona tam była, była przy niej. Przyczyniła się do jej śmierci, a potem? Potem udawała moją przyjaciółkę, pomagała mi w czasie żałoby i po niej. Ta cała relacja... To było jedno, wielkie kłamstwo.

Poczułam czyjeś dłonie na swoich policzkach. Uniosłam wzrok na Chase'a, który przede mną klęczał. Wpatrywał się we mnie, badając wzrokiem moją twarz. Nie mogłam teraz płakać, po raz kolejny muszę wziąć się w garść i dowiedzieć się o co tutaj chodzi. Zanim o coś zapytałam, blondyn mnie wyprzedził:

-Ale to nie ona ją zabiła - dodał.

Zmarszczyłam brwi w dezorientacji. Jej odciski były na miejscu zbrodni, była przy niej, więc skąd on może mieć pewność, że jest inaczej?

-Jak to? - zapytał Chase. Wydawał się być równie zaskoczony co ja.

-Pomyślcie trochę - Wyrzucił ręce w powietrze. - Próbuje nam pomóc, podrzucając nam wskazówki. Ona wie kto to zrobił i stara się nam to powiedzieć. Przecież sama, by się nie wydała.

Rzeczywiście to miało sens. Zapewne musi mieć dobry powód, by robić coś takiego. Rodzina, która zadarła z Hale'ami musi być naprawdę wpływowa. Nikt, by nie robił takiej szopki, gdyby czuł się bezpieczny. Audrey posiada informacje, które nie mogą ujrzeć światła dziennego. Tylko, że muszą.

Until You LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz