Rozdział dwudziesty drugi

779 32 5
                                    



Chase

Miałem ogromne wyrzuty sumienia. Nie chciałem do tego dopuścić. Larry siedział przez dwa cholerne miesiące, pracując nad tą sprawą. Znalazł prawdopodobnie brata Dhalii, jedynie po zdjęciu. Zdążył odkryć, że wszystkie informacje o nim są fałszywe i, że zapewne nie uda nam się go przez to znaleźć. Nawet mi o tym nie wspomniał.

Powiedzieć, że się zaangażował to jak nie powiedzieć nic. On tym żył. Jego jedynym celem było odszukanie jej mordercy.

-Nie ważne - westchnąłem. - Damy radę go znaleźć?

Twarz blondyna momentalnie się rozjaśniła. Zasiadł przed komputerem i zaczął wściekle klikać w klawiaturę ze skupieniem. Skierowałem swój wzrok na Torres. Była cicho przez cały czas, co mnie zmartwiło. Jej mina wyrażała zdezorientowanie całą sytuacją, a ja wcale się nie zdziwiłem. Z każdą chwilą w naszych głowach pojawiało się coraz więcej pytań, a żadnych odpowiedzi.

-Wszystko w porządku? - zapytałem szeptem, niemal niesłyszalnie. Blondynka szybko podniosła na mnie swoje błękitne spojrzenie. Nie wiem jak to robiła, ale ona jako jedyna mnie onieśmielała. Odwróciłem głowę, udając że szukam czegoś po pomieszczeniu.

-Tak, po prostu nie wiem co o tym myśleć - przyznała.

Doskonale ją rozumiałem.

-Dobra! - zawołał Larry. Uśmiechnąłem się, to znak, że coś znalazł. - Nic nie mam - powiedział smutnym tonem.

-To na, chuj mówisz "dobra"? - Chwyciłem nasadę nosa i mocno ją ścisnąłem.

-Bo coś mam. - Nie wytrzymam zaraz. Haze dalej wystukiwał coś na klawiaturze, a ja cierpliwie czekałem na reakcję z jego strony. - Wiem gdzie mieszka, a przynajmniej gdzie znajdował się wczoraj.

-Gdzie? - Szybko wstałem i skierowałem się w stronę mężczyzny.

-Kto, by się spodziewał? - powiedział bardziej do siebie, niż do mnie. - Nie jest tak daleko.

-Gdzie? - powtórzyłem pytanie, tym razem ostrzej.

-W Szkocji.

-To jest dla ciebie, kurwa nie daleko? - uniosłem się. Szkocja rzeczywiście była blisko nas, jednak żeby dojechać tam samochodem musiałby mieszkać przy granicy. Znając nasze szczęście zapewne znajduje się na drugim końcu kraju. - Wiesz gdzie dokładnie?

-Nie, ale ogarnę to. Potrzebuję trochę czasu. - Skinąłem głową, na tą wiadomość. Wiedziałem, że mu się uda.

Teraz musieliśmy pomyśleć nad czymś innym. Brat Dhalii mógłby nam pomóc, ale dopóki go nie znajdziemy nie możemy zaprzestać śledztwa. Musimy działać dalej i znaleźć niepasujący element układanki.

-Trzeba działać dalej, musimy szukać innych dowodów - powiedziała dziewczyna, podchodząc do nas. Uśmiechnąłem się, czułem jakby czytała mi w myślach.

-Najlepszym dowodem byłby odciski palców z miejsca zbrodni - rzuciłem.

-Wiem, myślałem o tym, tylko są dwie bardzo ważne kwestie. - Facet wstał, oparł się tyłem do biurka, a następnie skrzyżował nogi w kostkach i ramiona na piersi. Powrócił do nas wzrokiem. - Po pierwsze, nie wiemy, czy zostały w ogóle zebrane - wymieniał. - Po drugie, jeśli zostały zebrane to mogą być już dawno zniszczone, albo ukryte w taki sposób, że nawet mi nie uda się ich zdobyć.

Podejrzewałem, że tak mogło być. Gdybyśmy zdobyli odciski to wszystko zostałby wyjaśnione. Był to ostateczny dowód, którego potrzebowaliśmy, ale bez tego musimy znaleźć inną drogę. Na około. Musimy cofnąć się do samego początku.

Until You LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz