Rozdział dziewiąty

833 38 9
                                    


Riley


Przebudziłam się przez dobijający się do moich uszu dźwięk muzyki. Boże, która to jest godzina? Podniosłam się do pozycji siedzącej. Moje łóżko było strasznie zimne, ale wszystkie okna były zamknięte, a grzejnik włączony. Czułam jak moje ciało drży od basów zza ściany. Kto o tej godzinie do cholery robi taki hałas? Wstałam i powoli podeszłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę i gdy lekko je uchyliłam, serce podeszło mi do gardła. Zobaczyłam ją. Siedziała na kanapie w grupie obcych mi osób. Chłopak z lewej obejmował ją ramieniem, a po chwili podał zwinięty banknot.

-Ja nigdy... - Próbowała zaprotestować Dhalia.

-No dawaj, nie cykaj się. To jest najlepsze co ci się przytrafi w życiu, poznasz nową rzeczywistość. O wiele, wiele lepszą - szepnął jej do ucha.

Twarz chłopaka była niewyraźna, lecz jego demoniczny uśmiech przyprawił mnie o dreszcze na całym ciele.

-Dhali! Co ty odpierdalasz?! Nie bierz tego! - Próbowałam przejść poza framugę drzwi, lecz czułam, że moje nogi są przytwierdzone do podłoża. Co tu się dzieje? Niewzruszona moimi protestami dziewczyna z lekkim zawahaniem nachyliła się nad stołem, przyłożyła zwijkę do nosa i...

-Nie! - Krzyknęłam lecz mój głos do nich nie docierał. - Nie, Dhalia nie rób tego!

Czułam, że się duszę. Moje ciało trzęsło się ze strachu, a łzy raz po razem spływały po policzkach. Siedzący obok chłopak z szyderczym uśmiechem wpatrywał się we mnie, zabierając mi dech w piersiach. Jego wzrok był ciemny, pusty. Był wszystkim czego nigdy nie chciałabym zobaczyć. Pomieszczenie zaczęło wirować, ale obraz Dhalii pozostawał prawie nieruchomy. Widziałam doskonale jej każdy detal, widziałam jej strach wymieszany z ciekawością tego co ma przed nosem. Nie mogłam nic zrobić. Tak bardzo chcę żeby mnie usłyszała. Żeby to się nie wydarzyło. Dziewczyna powoli wtapia się w wirujący pokój. Padłam na podłogę i zaniosłam się szlochem.

Dhalia tak bardzo chciałabym ci pomóc.

-Dhalia! - Krzyknęłam, czując palący ból w płucach.

-Hej, hej Riley, już dobrze. Jestem tutaj, to był tylko sen. - Ktoś mnie przytulał, a wolną ręką gładził po plecach by mnie uspokoić, Gwałtownie podniosłam głowę. Wszystkich bym się spodziewała, ale nie jego.

-O kurwa, Louis! - Zarzuciłam mu ręce na szyje i mocno uściskałam. Tak długo go nie widziałam. - Przecież miałeś przyjechać dopiero jutro.

Louis miał teraz pierwszą od trzech lat przerwę na uczelni. Podobno większość kadry nauczycielskiej złapała jakieś straszne choróbsko i wszyscy uczniowie są zwolnieni z zajęć przez jakiś czas. A z faktu, iż studiował medycynę nie miał czasu żeby wpadać do nas chociaż na weekendy. Teraz miał zostać na tydzień, co mnie niesamowicie cieszyło.

-Skończyłem wczoraj wcześniej zajęcia i nie mogłem się doczekać aż przyjadę. Kupiłem pierwszy lepszy bilet do Anglii i przyleciałem.

Tyle pozytywnych emocji rozpierało moje ciało, że nie byłaby w stanie ich opisać. Nie sądziłam, że jego widok tak mnie uszczęśliwi.

-Jezu, tak się cieszę, że cię widzę. - Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. - Rozmawiałeś już z rodzicami?

-Przyjechałem dopiero godzinę temu, mama śpi, a tata jeszcze nie wrócił z pracy. Siedziałem na dole póki nie usłyszałem jak krzyczysz. Wszystko w porządku? Dawno nie miałaś koszmarów - spytał wyraźnie zaniepokojony.

Until You LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz