Rozdział piętnasty

793 30 4
                                    


Riley


Powoli kierowałam się ku górze. Schody, po których wchodziłam przypominały trochę drogę do nieba. Nie raz zastanawiałam się jak mogłoby to wyglądać i chyba znalazłam odpowiedź. Białe, marmurowe stopnie, w których można było dostrzec przebłyski złota. Wyglądało to pięknie, jednak wiedziałam, że to co zastanę na górze będzie bardziej przypominać piekło.

Moim błędem było to, że przez ostatnie dni myślałam tylko o bankiecie, a nie o rozmowie z Thomasem. Możliwe, że mój mózg zwyczajnie wyparł to, by nadmiernie się nie stresować. To pomagało, natomiast teraz wszystkie emocje trafiły we mnie ze zdwojoną siłą. Nie byłam w stanie opanować drżenia nóg, czy rąk. Dodatkowo mój oddech stał się niespokojny, a negatywne scenariusze w mojej głowie stawały się coraz bardziej wyraźne.

Mężczyzna był oddalony ode mnie o około dziesięć metrów. Przez ten czas muszę się opanować. Nie mogę pokazać, że jestem słaba, przecież to zwykła rozmowa.

Rozmowa, która zmieni moje postrzeganie na rodzinę West.

Zarysy jego twarzy stawały się wyraźniejsze. Mogłam już dostrzec jej wyraz, który nie ujawnił zupełnie nic, a także postawę, która wydawała się opanowana. Nie dziwiłam mu się, bo to on miał tutaj przewagę. To był jego teren i jego zasady gry.

Na postawnej sylwetce gościł biały garnitur. Mimo, że widziałam go w nim tylko dwa razy, już mogłam stwierdzić, że praktycznie się z nim nie rozstaje. Czarna koszula idealnie wpasowywała się w białą marynarkę i garniturowe spodnie tego samego koloru. Na szyi połyskiwał mu złoty łańcuszek z małym krzyżem. Zdziwiło mnie to dlatego, nie wyglądał na osobę wierzącą.

Stanęłam z mężczyzną twarzą w twarz. Byłam silna, wiedziałam, że dam radę. Przynajmniej tak myślałam dopóki nie spojrzałam w jego tęczówki, przez które moje nogi zrobiły się jak z waty. Bałam się, cholernie się bałam. Zauważyłam jak jego kąciki ust wyginają się w lekkim uśmiechu. Widział mój strach.

Wskazał dłonią na korytarz. Bez chwili namysłu poszłam w tamtą stronę. Thomas powoli podążał za mną, po chwili się ze mną równając. Położył swoją dłoń na dole moich pleców. W pierwszym odruchu chciałam ją odepchnąć, jednak musiałam pamiętać, że jeden niewłaściwy ruch może przekreślić moje szanse na przeżycie. Nie wiedziałam czy byłby w stanie mnie zabić, ale dopuszczałam do siebie każdy możliwy scenariusz. To było bezpieczniejsze niż bezmyślne działanie.

Gdy przechodziliśmy korytarzem rozglądałam się najdyskretniej jak mogłam. Chciałam skupić się na czymś innym niż na dłoni mężczyzny i samej jego obecności. Na ścianach widniały przeróżne obrazy. Wszystkie zachowane w jednakowej kolorystyce. Dominowała biel i czerń, czasami mieszając się w odcienie szarości. Nie przedstawiały one nic konkretnego, głównie były to smugi, tworzące zarysy postaci, bądź części krajobrazu. U niektórych mogły one wywołać niepokój, ja jednak widziałam w nich czyste piękno i prawdziwą głębie.

Zatrzymaliśmy się przed jednymi drzwiami. Mogłam się domyślić, że był to jego gabinet. Były inne niż pozostałe. Nie wiedziałam co dokładnie je wyróżniało, ale nie komponowały się z wnętrzem holu. Może chodziło o odcień, lub materiał z jakiego były wykonane?

-Zapraszam - zachęcił, ponownie wskazując na otwarte już drzwi. Nawet nie zauważyłam kiedy je otworzył.

Weszłam powoli do środka, obrzucając wzrokiem całe pomieszczenie. Czułam się jakbym wchodziła do zupełnie innego świata. Pierwsze co poczułam to rażący zapach dymu papierosowego. Nigdy nie miałam z tym problemu, sama czasami paliłam, jednak ta woń była odrzucająca. Wnętrze było bardzo ciemne, nie przez brak światła, tylko kolorystykę w jakiej zostały zachowane meble. Po bokach pomieszczenia stały duże szafy z wiśniowego drewna, niektóre półki były przeszklone, dzięki czemu można było dostrzec co się za nimi znajduje. Zauważyłam różne rodzaje broni, co trochę mnie zaniepokoiło. Były tam również kolekcje cygar i... Zdjęcia.

Until You LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz