4. Droga

82 7 0
                                    

Załadowanie całego ekwipunku na dwa gniade konie, nie zajęło tak dużo czasu, jak przypuszczałam, więc teoretycznie równo o 10 rano byliśmy gotowi do wyjazdu. Teoretycznie, czemu? Zapomniałam wliczyć w moje kalkulacje pożegnania.

Pożegnania, które przyprawiły mnie o ból głowy. Zostałam wyściskana i wycałowana za wszechczasy, wyrazy 'tęsknić' i 'bezpiecznie' słyszałam dzisiaj co najmniej 20 razy. Groźby od króla były trzy, każda brzmiała tak samo „lepiej dla ciebie, aby mój syn wrócił cały do domu", moje odpowiedzi też były takie same „wrócić wróci, ale czy cały to się okaże". Asher przy każdej takiej wymianie zdań wywracał oczami, zupełnie jakby nie wierzył, że serio może wrócić do domu z uszczerbkiem na zdrowiu, a ja mogę już teraz stwierdzić, że takowy będzie miał miejsce.

Świat nie wygląda tak, jak mu się wydaje i on sobie to uświadomi podczas tej wyprawy, odciśnie to na nim piętno w każdy możliwy sposób. Znajdziemy się w wielu podbramkowych sytuacjach, może nawet w takich, w których i ja nie będę wiedzieć co robić? Kto wie. Muszę go nauczyć czegoś, co jest trudne do ujrzenia dla wielu, a mianowicie, że w środku każdej trudności leży okazja.

*

– Jedziemy już pół godziny, może byś się do mnie w końcu odezwała? – Mlasnął językiem. – Mówię, zadaje pytania, oczekuje odpowiedzi. Czy doczekam się ich?

Nie jestem gadatliwą osobą, ale chyba będę musiała nią zostać, bo ilość pytań na, które odpowiedzi oczekuje, jest zniewalająca, bardziej niż moje odbicie w lustrze.

– Nie słuchałam Cię, jeśli mam być szczera.

Nie jestem szczera, wchłonęłam każde jego słowo jak gąbka wodę. Nie odpowiadam, bo mi się nadzwyczajnie nie chce. Zatrzymałam konia.

– Co robisz? – Zaczął spanikowany. – Chyba się nie rozmyśliłaś? Nie ma już odwrotu. Przecież ja nie wiem, gdzie my jesteśmy.

Zerknęłam na niego spod lekko przymrużonych powiek.

– Dokładnie.

– Słucham?

– Nie wiesz, gdzie jesteśmy, i tego musisz się dowiedzieć.

Rzuciłam mu mapę, złą mapę. Zobaczymy ile czasu minie, zanim powie, że coś się nie zgadza.

– Co to?

– Mapa.

– Aha, i po co mi ona.

– Powiesz nam, którędy mamy jechać.

Kopara mu opadła prawie do ziemi. Nie dowierzał, że jestem w stanie tak po prostu dać mu prowadzić, ba on tego nie chciał. Mnie jako personalnemu trenerowi pozostało jeszcze zmotywowanie go.

– Jeśli chcesz kiedyś prowadzić całe królestwo, to dziś musisz potrafić wybrać odpowiedni kierunek dla siebie i mnie.

– Kiedy my stoimy na rozwidleniu ośmiu dróg. Mogę wyeliminować tylko jedną, ale i tak zostaje siedem innych.

– Na pewno możesz ją wyeliminować?

– Słucham?

To będą iście długie trzy tygodnie, jeśli będę musiała wszystko mu tak tłumaczyć. Dotarło już do mnie, że wszystko, co zaplanowałam na teraz, zajmie dużo więcej czasu niż przewidywałam, odchyliłam się więc do tyłu tak aby moje plecy opadły na konia.

– Czasem trzeba się cofnąć, aby znaleźć właściwą drogę.

– A więc zawracamy. – Przerwał mi.

– Czasem patrzysz na nią.

Zamarł, wsłuchując się w moje słowa.

– A czasem musisz stworzyć własną.

PREPARATIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz