18. Drzwi

46 6 0
                                    

Stolica jest ogromna; mniejsza niż się spodziewałam, ale i tak wielka. Mur otaczający miasto jest wysoki na 6 metrów i gruby na 2. Sama brama zrobiona jest z dużej ilości żelaza. Wartę pełnią przy niej około dwa tuziny strażników, a na murze przechadza się drugie tyle. Ciekawe biorąc pod uwagę, że dopiero nastał świt.

– Zawsze jest tu tak dużo straży? – Asher kręci przecząco głową na moje pytanie. – Czy może być jej tak dużo, bo czekają na kogoś?

– Owszem, ale to musiałby być ktoś bardzo ważny. – Zastanowił się, czy mówiono mu o jakiejś wizycie. – Nikt taki, nie miał nas odwiedzać.

– W takim razie, masz problem. – Oznajmiłam. – Czekają na księcia.

– Księcia? Żaden nie miał nas odwiedzać. – Przymknęłam oczy, niedowierzając, że on to naprawdę powiedział. Zresztą on sam chwilę później otworzył gębę na swoje słowa. – A że na mnie? – Wskazał ręką na siebie, kiwnęłam głową w odpowiedzi.

– Widać, twój test będzie trudniejszy. – Zadrwiłam z niego. – Idź już, wejdziesz sam, my trochę za tobą. – Pogoniłam go.

Na jego twarz wpłynął cień niepewności. Czas na radę, dawno jej nie było.

– Kamuflaż to sztuka ukrywania się na otwartym morzu.

– Co? – Wskazałam na małe błotko, które powstało po rozpuszczeniu się śniegu. – Nieee, musi być jakiś inny sposób.

– Na pewno jest, ale czy na pewno chcesz marnować czas na szukanie go podczas, gdy masz inny podany jak na tacy? Kiedyś będziesz królem i lepiej, żebyś był takim, co umie sobie pobrudzić ręce niż takim co brudzi ręce innym.

Moje słowa zdecydowanie do niego przemówiły. Zszedł z konia i zaczął smarować twarz błotem.

– Wysmaruj też ubrania; będzie podejrzane, jeśli tylko ryj będziesz miał brudny. – Polecił Aiden.

– Nie myśl sobie gówniarzu, że możesz mi rozkazywać. – Wysyczał książę, ale faktycznie pobrudził i ubrania.

– Zamieńcie się końmi z Aidenem. – Zarządziłam.

– Po co? – No jak zwykle nic nie kuma.

– Uwalony człowiek w podartych szatach i koń wojskowy; nie wiem, jak chcesz to zgrać, ale jeśli dasz radę to spoko, możesz tak iść. – Jeszcze nie miał podartych ubrań, więc zaraz będzie musiał je w takie zmienić. Tym razem zrozumiał aluzję i bez słowa zachęty poprawił swój kostium. – Konia też posmaruj.

– To mój koń. – Oburzył się Aiden. – Będzie teraz mieszkać z tamtymi królewskimi zwierzętami?

– Nie, potem podmienię je miejscami. – Sprostowałam.

Zeszła dłuższa chwila, zanim Asher był gotowy. Wyglądał jak zjechany podróżnik, jednak jedna rzecz nie grała.

– Asher, nie możesz tak patrzeć.

– Jak?

– Jakbyś był lepszy. –Wtrącił Aiden. – Serio patrzysz na każdego jak na kupę gówna, mimo że taki z ciebie miłośnik ludzi. Tutaj musisz patrzeć z pokorą.

– Brzmisz, jakbyś kiedyś już się bawił w ukrywanki. – Wytknął mu chamsko; ale ma racje, nie tak mówi 12letni chłopczyk, który jest nikim ważnym.

Interesujące.

– Ruszaj już. – Rzucił mi ostatnie spojrzenie, po czym wsiadł na konia i odjechał.

Przez pierwsze kroki konia, siedział prosto w siodle, później jakby porażony świadomością błędu, lekko się zgarbił.

– Myślisz, że sobie da radę? – Zapytał mnie Aiden, który chyba lekko się zmartwił.

PREPARATIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz